zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 4 grudnia 2024

recenzja: Tiamat "Wildhoney"

6.02.2000  autor: Miki(S)
okładka płyty
Nazwa zespołu: Tiamat
Tytuł płyty: "Wildhoney"
Utwory: Wildhoney; Whatever That Hurts; The Ar; 25th Floor; Gaia; Visionaire; Kaleidoscope; Do You Dream Of Me?; Planets; A Pocket Size Sun
Wydawcy: Metal Mind Productions
Premiera: 1994
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Pełen nadziei i marzeń wstąpiłem do Rajskiego Ogrodu. Śpiew ptaków, delikatne muśnięcia wiatru nie mogły przygotować mnie na to co spotkałem później... Uderzenia nadeszły ze wszystkich stron, gorące powietrze przygniatało, rośliny i zwierzęta umierały z pragnienia, cienie tańczyły...

"Wildhoney", dziki miód z przeklętych, mitycznych lasów, magiczna symfonia natury. Dzika i spokojna... Piękna... Już po usłyszeniu pierwszych dźwięków utworu "Wildhoney" pokochałem ten album. Tiamat przede wszystkim postawił na wspaniały Klimat, co udało mu się wręcz doskonale. Nie znaczy to, że nie usłyszycie cięższych melodii, jednak przeważa spokój, magia i niesamowita atmosfera. Posłuchajcie więc Tiamatu, poczujcie piękno i delikatność ("Wildhoney" - śliczne ptaszki i gitara akustyczna), brutalność i tajemniczość ("Whatever That Hurts"- melodyjne gitary i porywający, szalony refren), odwiedźcie umierającą krainę, wspaniale wymalowaną przez dźwięki ("Gaia", "Visionaire"), wkroczcie w końcu do Krainy Marzeń, pełnej melancholii, spokoju i czarów ("Kaleidoscope" - deszcz i delikatna gitara akustyczna, "Do You Dream Of Me?" - spokojna ballada z niesamowitymi wprost instrumentami klawiszowymi), aby dotknąć gwiazd i spotkać się z tym, co wciąż nienazwane ("Planets" - trochę w stylu elektronicznego Tangerine Dream, piękne klawisze; "A Pocket Size Sun" dosyć dziwny, z jazzową końcówką).

Świat, w który wkroczyłem był pełen sprzeczności i zagadek. Swoją złożonością przerastał mnie, każdy mój krok stawał się spotkaniem z kolejną tajemnicą. Błądziłem wśród labiryntu marzeń, tonąłem w odmętach wyobraźni, uciekałem przed własnym cieniem, ale byłem, mam nadzieję, jednym z wielu...

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Tiamat "Wildhoney"
pik (gość, IP: 79.163.8.*), 2013-03-01 17:21:39 | odpowiedz | zgłoś
zgadza się panie Kutera, zgadza się
ech..
pik (gość, IP: 95.49.162.*), 2011-04-02 17:40:57 | odpowiedz | zgłoś
prawdopodobnie obok Tales from The Thousand Lakes -Amorphis to najczęściej słuchany przeze mnie album metalowy (ortodoksi: cicho tam;) kiedykolwiek! to po prostu dwa genialne pojedyncze -długie- utwory.. nawet po 15 latach nie mam ich absolutnie dość! i tyle..
re: ech..
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2014-10-03 23:05:47 | odpowiedz | zgłoś
Te ptaszki na wstępie tak zniewalają :)
re: ech..
pik (gość, IP: 83.31.149.*), 2014-10-07 17:56:38 | odpowiedz | zgłoś
to wg Ciebie najlepszy moment na tej płycie? :P
re: ech..
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2014-10-07 20:33:23 | odpowiedz | zgłoś
to Kruki Panowie \m/
re: ech..
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2014-10-07 21:24:00 | odpowiedz | zgłoś
Zawsze wolałem Clouds. Dla mnie nr 1 Tiamat.
re: ech..
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2014-10-07 22:05:38 | odpowiedz | zgłoś
A Wildhoney to płyta wybitna.
2
Starsze »