- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Tiamat "Wildhoney"
"Wildhoney" usłyszałem pierwszy raz we wrześniu 1995 roku i od razu pokochałem. Prawie pięć lat słuchania wystarczy, by móc podzielić się swoimi wrażeniami. Z jednej strony pierwsza fascynacja minęła, z drugiej zaś - "Wildhoney" weszło do ścisłego panteonu płyt przeze mnie uwielbianych.
Lata mijają, jedno się nie zmienia: zawsze kiedy włączam ten krążek, czuję świeżość wiosny. Spokój i harmonia emanują z tego dzieła od samego początku. I tak, jak "Clouds" pełne było mrocznego niepokoju, tak "Wildhoney" jest dla mnie afirmacją sił natury i jakby sposobem czerpania z nich pozytywnej energii. Może jest to jakaś autosugestia, wywołana początkowym, trochę sielankowym śpiewem ptaków w utworze tytułowym. Chyba jednak nie do końca, bo ilekroć dobiegają do mnie te piękne dźwięki, czuję się uspokojony. Przyszło mi do głowy pisząc recenzję, że można powiedzieć, iż cały krążek jest w jakiś sposób "ekologiczny" - tyle, podkreśla naszą łączność z naturą.
Inne, może trochę niekonwencjonalne skojarzenie, jakie budzi we mnie "Dziki miód" to MIŁOŚĆ. Szczególnym tego wyrazem jest przepiękny utwór "Do you dream of me?". Na początku obsesyjnie doszukiwałem się w tekście (choć nadal nie wiem, dlaczego) jakiegoś podtekstu satanistycznego. Dopiero po długim czasie, kiedy - można rzec - miłość przyszła, dopatrzyłem się w nim wspaniałego erotyku. To tylko potwierdza tezę, że nasz odbiór sztuki jest w dużej mierze uzależniony od nastroju w jakim jesteśmy. Można jeszcze długo pisać o innych walorach "Wildhoney" i każdy utwór rozpatrywać z innej strony.
"Wildhoney" to dla mnie baśń bez zakończenia - czy raczej z zakończeniem, tworzonym przez słuchacza. Baśń mistyczna, której słuchanie wznosi na wyżyny piękna. Czerpanie z niej może sprawiać tylko przyjemność i radość, pod warunkiem jednak, że będziemy chcieli słuchać, a jeszcze bardziej wczuć się w przesłanie jakie niesie.
Aczkolwiek- jeśli o mnie chodzi- to dziś oprócz W, cenię sobie też wspaniały 'A deeper...', nie ujmując nic wcześniejszym metalowym krążkom Szwedów (Clouds, The Astral Sleep) również b. dobrych i słuchanych chętnie przeze mnie w lat. 90-tych a i pewnie w 21 wieku także
Materiały dotyczące zespołu
- Tiamat
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut
Burzum "Hvis Lyset Tar Oss"
- autor: Aranath
Clouds trochę bardziej sie zestarzała, Wildhoney ciągle jest świeży i doceniam ją dużo bardziej, niz w epoce. Niemniej u mnie kolejnośc pozostała. Najpierw C, a zaraz potem W