zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 23 listopada 2024

recenzja: Tiamat "The Scarred People"

18.11.2012  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Tiamat
Tytuł płyty: "The Scarred People"
Utwory: The Scarred People; Winter Dawn; 384 - Kteis; Radiant Star; The Sun Also Rises; Before Another Wilbury Dies; Love Terrorists; Messinian Letter; Thunder & Lightning; Tiznit; The Red Of The Morning Sun
Wykonawcy: Johan Edlund - wokal, gitara, instrumenty klawiszowe; Anders Iwers - gitara basowa; Roger Ojersson - gitara; Lars Skold - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Napalm Records
Premiera: 2.11.2012
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Nic tak nie determinuje mnie jak doniesienia o kiepskości czegoś. Zauważyłem, że ostatnio bardziej interesuje mnie sprawdzanie rzeczy okrzykniętych gównami niż zapowiadanych jako diamenty. Może po prostu wolę się mile rozczarować niż karmić płonnymi nadziejami. Tak więc w myśl takiej koncepcji postępowania, gdy tylko usłyszałem, że nowy Tiamat jest: supernudny, superchujowy i w ogóle kał im w oczy, w dwie minuty stawiłem się w sklepie płytowym z jęzorem przylepionym do szyby wystawowej. Szukam... jest. Mruga do mnie słoneczkiem i masońską ornamentyką, znaną z mokrego snu wszystkich fanów "Wildhoney", i woła: nie jestem kupą, weź mnie! Uwierzyłem, biorę i co? Żyję, a nawet więcej, o wiele więcej, w końcu naprawdę oddycham!

Choć w środku "Wildhoney" na pierwszy rzut radarem brak, to jednak słucham, słucham i co ciekawe, z każdym kolejnym razem zaczynam mieć to w dupie. Tam w dupie, głęboko dalej, z dwa kilometry za dupą nawet. Dlaczego? Bo Tiamat nagrał właśnie najlepszą płytę od czasów "A Deeper Kind Of Slumber". Wiem, że dla wielu to żaden odnośnik, bo na moich oczach zaciekli diehards w czasie premiery "Drzemki" zrobili siku na słynny szyld, ale nie ja, więc spieranie się w tym temacie uważam ze bezprzedmiotowe.

"The Scarred People" określiłbym wielkim zebraniem w jednym miejscu najlepszych pomysłów Johana z okresu bardziej wyluzowanego, rockowego Tiamatu - czyli "A Deeper" (z naciskiem na "Cold Seed"), "Skeleton Skeletron", "Judas Christ" czy w mniejszym stopniu "Prey" i promili "Wildhoney". Tak więc może i gotyk, ale przede wszystkim rock 'n' roll!

Tak właśnie, mimo iż na płycie nie brakuje charakterystycznego dla Edlunda klimatu, to jednak zadziwia ona gitarowym wymiataniem. Nie chodzi o to, że ktoś tutaj bawi się w Gamma Ray czy ostatni Kreator z drugiej strony. No. 1, czyli "Przerażonych Ludzi", otwiera klasyczne dla łysego jak kolano Szweda katedralne intro, wprowadzające zaraz do hitowego rockowania w najlepszym stylu "Zimnego Nasienia" ("A Deeper Kind Of Slumber") lub "Anielskich Hologramów" i "I Am In Love With Myself" ("Judas Christ"). Skoczna atmosfera, potężne brzmienie i rewelacyjne chóry w tle sekundę stawiają kręgosłup do pionu. Świetna rzecz na koncertowe spędy. Dalej mozolnie niczym grudniowe słońce na scenę, za pomocą dekadenckiego riffu, wtacza się "Winter Dawn". Mruczenie Edlunda i minimalistyczne zagrywki torują drogę znakomitemu refrenowi, mnie osobiście przypominającemu "Cain" z niedocenianej "Prey", by ostatecznie płynnie wejść w plumkania i sitarowe smaczki tak dobrze znane z kontrowersyjnej następczyni "Wildhoney". "384 Kteis" z kolei kąsa kłami wręcz moonspellowego wampiryzmu. Monumentalne gitarowe tupnięcia kopytem Johan przeplata pojedynczymi, złowrogimi uderzeniami w klawisz i przetworzonymi sykami wokalnymi, rzeźbiąc niczym kamieniarz kolejne demoniczne nagrobki swej opowieści.

Prawdziwa bajka zaczyna się gdzieś od poziomu "Radiant Star", mającego w sobie coś z rozmarzenia i patosu "Gaia". Z niepozornego, akustycznego motywu rozwija się cudowny kwiat, okraszony niekończącym się floydowskim wręcz popisem gitarowym. Tylko trzy minuty z kawałkiem trwania, ale za to czystej muzycznej magii i fantazji. W podobnej, rozbudowanej estetyce onirycznego rocka porusza się "The Sun Also Rises", skrzący fantazyjnymi wymianami gitarowymi, które fanom prog rocka nie pozostaną zapewne obojętne. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałem do czynienia z tak elektryzującymi instrumentalami, jak te w minutowym wyjściu z rzeczonej kompozycji ("Before Another Wilbury Dies"). Brawo Panowie. A przed nami wciąż jeszcze takie "szlagiery", jak totalnie zamerykanizowana, wręcz klasycznie popowa ballada "Messinian Letter" (coś w stylu "Too Far Gone" czy "Haven Of High" z "Judasza Chrystusa"), zorientowane na "Brigter Than The Sun" lub "Vote For Love" - "Thunder And Lightning", w warstwie aranżu solówki czyniące swoją drogą spustoszenie niczym grom z jasnego nieba.

Już na tym poziomie jestem kupiony, ale nie, Edlundowi jeszcze jakby mało, bo na zakończenie pozostawia już zupełne urwanie głowy, a raczej serca. Niezależnie od obiegowej opinii i bezpodstawnego krytykanctwa, zawsze szanowałem faceta za to, jak za pomocą minimalnego wkładu środków potrafi roztaczać dookoła swojej muzyki prawdziwą atmosferę. Fakt, czasami nie do końca mu to wychodziło, ale w wielkim zwieńczeniu "The Scarred People", czyli "The Red Of The Morning Sun", znów mu się to udaje. Nawet nie chodzi mi tutaj o pierwszą część tego kawałka, gdzie dominują gitarowe plumkania i natchnione, poduszkowe wokalizy, ale te elementy, jakie wprowadza zaskakująco rwany, twardy riff i sekcja dęta. Potęga atmosfery!

I tak całkiem niespodziewanie Tiamat wrócił po 4 latach z najlepszą płytą od 1997 roku. W dodatku, by to zrobić, nie musiał nagrywać kolejnej "Wildhoney", udowadniając, że to dobra kompozycja przede wszystkim się liczy, a takich na "The Scarred People" zdecydowanie nie brakuje. Dodajmy do tego rewelacyjne brzmienie i mamy komplet. Paradoksalnie, jako stary fan Edlunda, cieszę się, że nie obrał ponownie prostej niczym droga do zatracenia konwencji powrotu do najstarszych dokonań (w pewnym sensie "Amanethes"), bo jak tutaj widać i słychać, wciąż ma o wiele więcej do zaproponowania. Do rewelacyjnych lub bardzo dobrych płyt klimatycznych tego roku (Paradise Lost, My Dying Bride, Anathema, Moonspell) bez dwóch zdań dołącza Tiamat! Fajnie się czuję, bo wielki renesans słynnych kapel (ongiś) z Peaceville i Century Media, tak swego czasu rozpropagowanych u nas przez śp. Tomasza Dziubińskiego, stał się faktem. Nie chodzi mi bynajmniej o to, że nagrali to i owo, wracając tam czy siam. Po prostu starzy wyjadacze przypomnieli sobie, jak robić rewelacyjne kawałki i równe dobre płyty. Ot co.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Tiamat "The Scarred People"
pik (gość, IP: 79.184.155.*), 2017-08-18 16:06:07 | odpowiedz | zgłoś
To już nie Tiamat, tylko (totalny) Dramat... Johan wróć chlać do domu, nie rób sobie jaj z fanów... litości!
re: Tiamat "The Scarred People"
Hawky (gość, IP: 62.255.169.*), 2017-08-19 20:01:59 | odpowiedz | zgłoś
Bzdury. Tiamat to Johan. Mozna sie godzic lub nie z tym w ktora strona rozwija sie zespol, ale prawda jest taka, ze Tiamat nigdy sobie wiele z oczekiwan fanow nie robil.
re: Tiamat "The Scarred People"
pik (gość, IP: 79.184.153.*), 2017-08-20 00:33:09 | odpowiedz | zgłoś
tylko mi chodziło o formę koncertową zespołu i jego lidera, po prostu żenada..
re: Tiamat "The Scarred People"
Hawky (gość, IP: 81.110.21.*), 2017-08-21 17:57:20 | odpowiedz | zgłoś
No ja dawno nie wdziałem Tiamat ta żywo, ale tak źle chyba być nie może, bo widziałem na youtubie jakieś tam koncerty i dramatu nie było. Wokal już nie ten, pewnie, ale póki nie sięgnie poziomu Grabaża (tego z Pidżamy) albo Iana Andersona (tego z Jethro Tull) to nie będzie źle.
re: Tiamat "The Scarred People"
universal_soul (gość, IP: 81.187.190.*), 2015-12-23 01:18:57 | odpowiedz | zgłoś
To subtelna muza, która zwyczajnie potrzebuje czasu na przetarcie. Wiele dobrych albumów zostało przekreślonych z powodu braku cierpliwości... "Dojrzałość" przychodzi na myśl, kiedy tego słucham. Edlund pokazuje, że emocje można wyrażać nie tylko riffując i drąc kapsko
re: Tiamat "The Scarred People"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2015-08-04 22:12:59 | odpowiedz | zgłoś
Powróciłem sobie do tej płyty, nawet do tej wersji z bonusami. W czasach szkolnych mówiło się na takie płyty, że mają dobre momenty. Jest kilka kawałków, które mi się podobają, ale całość wypada blado. To kolejny album, gdzie króluje zrzyna z Sisters of Mercy, ale można to wybaczyć, bo to najlepsze kawałki na płycie. Takie oblicze Tiamatu znamy od kilku płyt,
wszystkie były lepsze. Choćby Amanethes, Prey i Judas Christ. A covery, czemu ten Springstin? Wcześniejsze płyty były dobre jako całość. Na plus można uznać, że mimo, iż garściami czerpie od innych, to ma tiamatowy rozróżnialny styl.
re: Tiamat "The Scarred People"
mariano1973 (gość, IP: 164.127.107.*), 2015-07-05 11:44:40 | odpowiedz | zgłoś
Doskonały album ! Nasuwa się myśl ,że troszkę upodobnili się do Sisters of Mercy? Jednak to od wielu lat ikona dekadenckiego( depresyjnego) metalu. Fani zespołu z pierwszego okresu będą zawiedzeni ale jak w takim razie mają się czuć fani Anathemy czy choćby Opeth?!
re: Tiamat "The Scarred People"
fatuussssss (gość, IP: 46.204.248.*), 2013-11-03 16:22:02 | odpowiedz | zgłoś
...a jak dla mnie - starego fana Tiamat, nowy album jest bardzo miły dla ucha i wchodzi przesłodko, może nie jak miód dziki ale z pewnością aksamitny... po prostu kawał dobrego rock'n'rolla... a z innymi albumami bym nie porównywał, bo nie o to w tym chodzi ;-)
re: Tiamat "The Scarred People"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2013-11-04 01:53:37 | odpowiedz | zgłoś
jasne że tak:)
To bardzo fajny album.
Takiego utworu jak The Scarred People taka ikona Sisters of Mercy też by się nie powstydziła:)
Ja odjeżdząm przy tym kawałku, kiedy tylko go nie słucham
re: Tiamat "The Scarred People"
wac
wac (wyślij pw), 2013-11-04 11:04:49 | odpowiedz | zgłoś
ma już facet wprawę w jechaniu z Sisters od czasu Skeletrona :)
« Nowsze
1

Oceń płytę:

Aktualna ocena (225 głosów):

 
 
66%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Tiamat

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Black Sabbath "13"
- autor: Dominik Zawadzki

My Dying Bride "A Map of All Our Failures"
- autor: Megakruk

Megadeth "Countdown To Extinction"
- autor: Megakruk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?