- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Tiamat "Clouds"
Czasem, gdy w objęciach nocy wracam do starych dzieł władców "klimatycznych" podziemi, zastanawiam się, gdzie podziała się ich szczerość, magiczny czar, którym jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki byli w stanie zahipnotyzować, a nawet wręcz opętać bardziej uczuciowe i zdołowane dusze. Zastanawiam się, dlaczego zdecydowana większość z nich gra dziś zupełnie inaczej. A to "inaczej" nie zawsze znaczy lepiej, wręcz przeciwnie... Do grona odważnych rewolucjonistów zalicza się właśnie Tiamat - zespół absolutnie kultowy, wyjątkowy, niepowtarzalny. Nie ma wątpliwości, że wielu zagorzałych wielbicieli w pewnym momencie rozczarowało się swymi Mistrzami. Miłość od nienawiści podobno dzieli tylko jeden krok. Ale to tylko kolejne suche stwierdzenie, nie mające odpowiednika w rzeczywistości. Bo Tiamat to przecież nie tylko kontrowersyjny "A Deeper Kind of Slumber", ale także, właściwie przede wszystkim, fenomenalny "Clouds". Przy tej płycie zapomina się o tym, że w tej chwili to jakby nieco inna grupa. Zaklęcie działa równie mocno jak przed laty...
Najpierw był "The Astral Sleep". Z początku nie wierzyłam, że Szwedzi będą w stanie nagrać coś większego, naszpikowanego czarniejszym Mrokiem. Ale właśnie tak się stało. To "Clouds" stał się komnatą ciemności, której nieświadomie(?) szukałam na szlakach mego życia. Czym będą moje małe słowa w porównaniu z TĄ wielką Sztuką? Czy w ogóle mam prawo cokolwiek mówić? Mogę tylko klęczeć i błagać o litość Mrocznego Mściciela. Błagać o wieczny pobyt w Majestacie...
Ta muzyka jest przepustką do nierealnej rzeczywistości. To królestwo najbardziej szlachetnego Mroku. Ja odbywam po nim jakąś mistyczną podróż w nieznane. Czuję smak smutku, przygnębienia i strachu. Czasem próbuję zmienić kierunek, aby oszukać śmierć. To jednak nie jest możliwe... Atmosfera z każdą chwilą staje się coraz bardziej przerażająca, ciemna, diabelska... Ale tylko po to, by ułatwić dotarcie do pałacu. Pałacu stojącego na lodowatym wzgórzu, osaczonym szkarłatną mgłą i posępnymi chmurami. To Majestat Synów Nocy. Gdy już raz do niego dotrzesz, zapragniesz zostać w nim na wieki. Tylko nagły koniec spektaklu przypomni Ci o szarej rzeczywistości, z której przyszedłeś. Ale wiesz przecież, że możesz tam wrócić. Wystarczy tak niewiele...
"Clouds" to esencja mroku i apogeum doskonałości tego zespołu. Tak jak sen nocy, którego strzegą czarni rycerze, wysłannicy piekieł. Nie wiem, komu mam podziękować za jego nagranie - Edlundowi, całej grupie, Bogu, szatanowi, nadprzyrodzonym siłom...? Albo wszystkim po trochu. Jeśli wszyscy oni mieli choć minimalny wkład w powstanie tego ARCYDZIEŁA, to dziękuję wszystkim. Dziękuję za "In A Dream", "The Sleeping Beauty", "Caress o Stars" i arcygenialny "Undressed". Dziękuję za cały album. Chwała Synom Nocy za tak mroczne dzieło! Chwała lucyferiańskiej atmosferze - bez niej Sztuka byłaby uboższa. Bez wątpienia na "Clouds" Tiamat dobrnął do szczytu swej doskonałości. I właśnie ta płyta doskonale zaciera pustkę, jaka potem zaistniała w muzyce Edlunda.
Materiały dotyczące zespołu
- Tiamat
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "...And Justice For All"
- autor: Didejek
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut
My Dying Bride "The Light at the end of the World"
- autor: Margaret
- autor: Miki(S)
- autor: Gollum
Cradle Of Filth "Dusk and Her Embrace"
- autor: szalony KaPelusznik
- autor: Shagrath
- autor: Margaret