- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Thy Disease "Cold Skin Obsession"
Po ponad roku od wydania debiutanckiego "Devilish Act Of Creation", formacja Thy Disease znów daje o sobie znać. Trzeba przyznać, że utrzymane w mrocznej kolorystyce opakowanie "Cold Skin Obsession", nowej propozycji krakowskiego sekstetu, kryje w sobie całkiem interesującą zawartość.
Na najnowszym materiale muzycy Thy Disease serwują nam garść szybkich, deathowych numerów, niekiedy całkiem mięsistych i nieco poszarpanych zmianami tempa. Przeważnie są to utwory, w których wpływy death metalowe płynnie przenikają się z blackowymi naleciałościami, podobna też konwencja obowiązuje w sferze "gardłowej", choć tutaj trafiają się również nieliczne czyste wokale. Kolorytu kompozycjom dodają wszędobylskie syntezatory, których partie są dość zróżnicowane - począwszy od banalnych, prostych zagrywek, na melodyjnych, bardziej rozbudowanych i nieco symfonicznych kończąc. Zespół nie zawahał się nawet wpleść w kawałek "Redemption In... Pain" kilkudziesięciu sekund mocnego bitu, zaskakuje też dość industrialny "Qualbuha La Jadruqqu". Inną niespodzianką na płycie jest również metalowa wersja tematu ze ścieżki dźwiękowej filmu "Ostatni Mohikanin". Przy okazji tego albumu zespół postanowił także złożyć hołd zmarłemu pod koniec 2001 roku Chuckowi Schuldinerowi, zamieszczając zamykający płytę utwór "Without Judgment" z repertuaru Death. Atutem "Cold Skin Obsession", obok niezłych, mocnych numerów, jest czytelna produkcja, o którą zadbał Jarek Baran, muzyk Delight.
Drugi album Thy Disease to kawałek solidnego, zagranego na dobrym technicznym poziomie metalu. Jest on niewątpliwie potwierdzeniem rozwoju zespołu, świadczy też o ciekawych pomysłach całej szóstki na ożywienie "łomotowych" odmian naszej ulubionej muzyki. "Cold Skin Obsession" to pozycja dla deathowych maniaków otwartych na klawiszowe patenty, i zachęcam, by się z nią zapoznać.