- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Thunderstone "Thunderstone"
Thunderstone został założony na początku roku 2000 przez gitarzystę Nino Laurenne - tylko po to, żeby Nino mógł nagrać kilka swoich nowych piosenek. Po zarejestrowaniu pierwszego dema przekształcił się w "pełnowymiarowy" zespół. Późną jesienią 2000 grupa zarejestrowała w studiu trzy power metalowe utwory, z których muzycy byli bardzo zadowoleni. Latem 2001 całość materiału była gotowa do nagrania. Do zespołu dołączył Kari Tornack. Na nowym demie znalazły się trzy utwory. Cztery kompozycje z obu tych sesji nagraniowych były dostępne w sieci w serwisie mp3.com i zdobyły duże uznanie miłośników metalu. Latem 2002 zespół wydał swój debiutancki album.
Od pierwszego utwory prześladuje nas natarczywe deja-vu. To brzmienie już gdzieś było. Było na płytach Stratovarius. "Let The Demons Free" mogłoby być równie dobrze nagrane przez Timo i spółkę. I kompozycja, i wykonanie - prawie kropka w kropkę takie same. W utworze "Virus" podobnie. Początek od razu kojarzy się z "A Million Light Years Away". Na szczęście od trzeciego kawałka Thunderstone przestaje być kalką Stratovarius. Brzmienie przesuwa się trochę bardziej w stronę klasyków pokroju Helloween. Reszta płyty stanowi swoisty miks tych dwóch stylów gry. Chwilami pachnie Edguyem. Perkusja wybija w miarę stały rytm, melodyjne gitary robią ładne tło pod silny głos wokalisty, który śpiewa tak, jak wielu power metalowych wokalistów przed nim. Wplata się w to wszystko syntezator, który - analogicznie jak we wspomnianym już nie raz Stratovariusie - pełni rolę trzeciej gitary i "rozmawia" z gitarami przy solówkach.
Utwory są szybkie (w sumie osiem) niewiele się od siebie różnią. Każdy jest zagrany według tego samego schematu. Brzmienie bardzo typowe, nawet w bardzo dobrze skonstruowanych balladach "Weak" i "Spread My Wings". Choć one też nie przedstawiają sobą niczego nowego. Cała płyta to stara, ograna, lecz wciąż dobra jakość melodyjnego heavy metalu.
Odradzam kupno tej płyty osobom, które szukają w muzyce czegoś nowego, bo tu nic takiego nie znajdą. Jednak jeżeli ktoś jest zainteresowany kolejną porządną produkcją z szufladki heavy/ power - to jest to zdecydowanie zakup warty rozważenia.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Nocturnal Rites "New World Messiah"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
Firewind "Between Heaven And Hell"
- autor: Jakub "Devean" Radzimiński
Amorphis "Silent Waters"
- autor: Norveg
Budgie "You're All Living In Cuckooland"
- autor: Meloman
Heaven And Hell "The Devil You Know"
- autor: Paweł Filipczyk
- autor: tjarb