zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Therion "Secret of the Runes"

23.10.2001  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Therion
Tytuł płyty: "Secret of the Runes"
Utwory: Ginnungagap; Midgard; Asgard; Jotunheim; Schwarzalbenheim; Ljusalfheim; Muspelheim; Nifelheim; Vanaheim; Helheim; Secret Of the Runes
Wydawcy: Mystic Production, Nuclear Blast Records
Premiera: 2001
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Nie bez powodu Therion uznawany jest za zdecydowanego pioniera symfoniczno- metalowego nurtu. Wielu chciało go podrobić, wielu zapewne jeszcze nieraz będzie próbowało mu dorównać, ale nawet mimo tych faktów mistrz nie powinien czuć się zagrożony - w końcu do takiego poziom dochodzi się latami, najlepiej poprzez ewolucję. Nie bez znaczenia jest oczywiście talent kompozytorski, a tego Christopherowi Johnsonowi z całą pewnością nie brakuje. Co więcej - z płyty na płytę coraz pewnej kieruje się on ku ideałowi, ku doskonałości.

"Secret of the Runes", jak zresztą można było przewidzieć, po raz kolejny otwiera przed słuchaczem bramy do świata utkanego z potężnych, orkiestralnych brzmień. Chóry, symfoniczna ekspresja, mniej lub bardziej ciężkie partie gitar... tego można było się spodziewać, na taką układankę dźwięków z całą pewnością liczyli odwieczni wielbiciele zespołu. Mimo nastawienia się na określone pomysły, dzieła Theriona mają jednak to do siebie, że zawsze zaskakują samym wykonaniem, proporcjami między poszczególnymi gatunkami muzycznymi. Nie inaczej jest w przypadku "Secret of the Runes". Hasła reklamowe, do upadłego powtarzające, że album ma być bardziej metalowy od swych poprzedników, rozpłynęły się w otchłani dźwięków, zostały zgniecione siłą symfonii. Naturalnie nie brakuje tu metalowych brzmień, nie brakuje ciężkich gitar i klasycznych heavy solówek (tych jest jakby więcej niż na "Vovin" czy "Deggial" i pewnie stąd wzięły się takie, a nie inne zapowiedzi), ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w dzisiejszym Therionie stanowią one tło dla monumentalnych, klasycznych pejzaży. Owszem, tło bardzo ważne, sterujące dynamiką i siłą całej muzyki, ale jednak blednące nieco pod ciężarem wykwintnych operowo- orkiestralnych impresji. Drapieżne wokale Johnssona już dawno temu odeszły w zapomnienie, teraz brakuje nawet kompozycji-rodzynka, w której można by usłyszeć heavymetalowy śpiew (no, ale niejako w zamian mamy wspomniane klasyczne solówki). Partie wokalne należą do potężnego chóru, partie solowe także wykonują profesjonalni śpiewacy lub profesjonalne śpiewaczki. Z muzyki zaś emanuje niesamowita siła, pasja i głębia. Momentami Therion balansuje wręcz na granicy symfonicznego szaleństwa, opętania ("Muspelheim") - dźwięki rozsypują się tak gwałtownie, jak wulkaniczna gorąca lawa. Ale całe "Secret of the Runes" przypomina wybuch wulkanu - bo choć metalowe wątki jakby zepchnięto na dalszy plan, płyta poraża swą mocą i "zatruwa" dymem wielobarwnych emocji. Do tego ten mistyczny, a momentami sakralny nastrój. Może już nie tak mroczny jak na "Deggial", ale nadal frapujący i przede wszystkim pełen dostojeństwa i harmonii.

"Secret of the Runes" stanowi naturalną konsekwencję nie tyle "Deggial", ile wszystkich dzieł Theriona (a raczej Christopfera Johnssona). To naturalna ewolucja, nie taka znów trudna do przewidzenia. Jeśli przyjąć, że klasyka stopniowo będzie wypierała metal, możemy wkrótce doczekać się prawdziwej symfonii. Ale z drugiej strony - mistrzowie zawsze lubili zaskakiwać...

Komentarze
Dodaj komentarz »
Therion kiedyśi dzisiaj
Dark Lord (gość, IP: 95.49.225.*), 2012-02-14 22:25:26 | odpowiedz | zgłoś
Słucham tego albumu poraz "n-ty" z kolei już nawet nie dla tego że owi mistrzowie lubią zaskakiwać soich słuchaczy. Patrzę patrzę na ten album przez wzgląd albumów wcześniejszych i późniejszych po "Secret...". jak dla mnie (mogę się mylić) Therion swoją przygodę z symfonią zaczął soją przygodę jeszcze (dla co poniektórych słuchaczy) w zamieszłych czasach czyli jak dla mnie albumem Ho Dracos Ho Megas. Panowie (i panie) odwalili kawał dobrej roboty łącząc ze sobą kawał dobrego metalu z brzmieniami wręcz operowymi (prawie jak Queen tyle że mocniej i szybciej). Zaś co do tego albumu. No cóż, jest wprost pompatyczny i epicki i zarazem ostry i spokojny. Jeśli ktoś lubi połączenia metal+ opera/śpiewy chóralne, polecam. Tyle że dal mnie osobiście ten album jest czymś więcej niżeli tylko muzyką. Czym? Przedstawienie mitologii nordyckiej w "pigułce", całego świata Wikingów z IX-XI wieku naszej ery w jednym, jak dla mnie wyśmienitym krążku. Po samym wysłuchaniu całości aź che się pogrzebać głębiej skąd się wzięły tytuły piosenek. Dla mnie to oczywiste, ale dla osób które zaczęły swoje przygody z muzyką od tego albumu czeka miła niespodzianka i podróż po czasach zapomnianych przez ludzi i czas. Podsumowując. Nie wliczając świetnych albumów Theriona jak Ho Dracos Homegas, Theli, Degial. To ten album jest dla mnie wielkim skokiem dla zespołu,bo "Lemuria", czy "Sirius B" nie są aż tak dobre jak "Secret..". Szkoda że po "Secret.." inne albumy wychodzą doś blado

Oceń płytę:

Aktualna ocena (433 głosy):

 
 
81%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Marilyn Manson "Mechanical Animals"
- autor: Kornik

Nine Inch Nails "The Fragile"
- autor: Kornik
- autor: Baton

Slipknot "Iowa"
- autor: kaRel

The Offspring "Americana"
- autor: RaMoNe
- autor: Jacek R.
- autor: GSB

Serj Tankian "Elect The Dead"
- autor: flanel

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?