- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Therion "Deggial"
Po wydaniu "Vovin" byłem pewien, że Therion się skończył. Wbrew powszechnym opiniom uważam, że to jedna z najsłabszych płyt Christofera. Właśnie, Krzysia, bo to już nie był Therion tylko randka Krzysia z klasyką. Metalu tu jak na lekarstwo, zaś twórcą klasycznym Johnson jest raczej miernym. Ogólna nuda i mizerna gra muzyków (tych od czadu, bo orkiestra jak dla mnie w porządku). Nawet udział mojej ulubionej Sarah Jezebel (czy ktoś może mi napisać, co się z nią dzieje?) nie ratował tej płyty. Ale do rzeczy.
Kupiłem "Deggial". Wyszedł "z zaskoczenia", bez szumu, jaki zapewniłoby MMP (przez Metal Hammera), ale to chyba lepiej, bo na zmianie wydawcy zyskała wkładka (obie strony kolorowe, co w MMP byłoby nie do pomyślenia). A co z zawartością muzyczną? Otóż jest lepiej. Dobrze rzekłbym nawet. Ba, wspaniale, prawie. Że nie idealnie - cóż. Chór tym razem został tak dobrany, że nie razi ani zbytnią piskliwością, jak to na "Theli" bywało, ani śmiesznymi "dołami" typu "bom, bom", ze skądinąd extra kawałka "Opus Eclipse" (też "Theli"). Członkowie chóru są naprawde profesjonalistami, co udowadniają w solowych partiach ("Via Nocturna II" chociażby). Muzycy "rockowi" (sesyjni) spełnili dobrze swoje zadanie. Brawa dla perkusisty. Rytm jest mocny i dobrze wpasowany. Nie jest to co prawda Piotr Wawrzeniuk (który grał na perkusji, a nie tylko wybijał rytm), ale jest dobrze. Co do gitar, jest dużo lepiej niż na "Vovin". Johnson przypomniał sobie, że jednak jest gitarzystą i to nawet niezłym (pomysłami nadrabia braki w technice). Nareszcie metal w równowadze z orkiestrą. Oto pierwsza dojrzała płyta Theriona.
Płytę otwiera "Seven Secrets Of The Sphinx" - dobry metalowy numer, coś jakby mniej infantylne "Theli". Następny numer, "Eternal Return", wywołuje uśmiech na twarzach wielbicieli Iron Maiden. Ten riff na początku to taka "Mother Russia" z odrobiną "To Tame A Land". Ale zaraz potem Therion w najlepszym wydaniu. Ja tam słyszę powrót do mojej ulubionej płyty "Lepaca Kliffoth". Czad i klasyka. Majstersztyk. Dalej na pierwszej stronie dominują klimaty jak z "Vovin", ale teraz już klasyka służy Christoferowi, a nie walczy z nim jak to drzewiej bywało. Krzyś już nie leczy kompleksów wobec dawno zmarłych mistrzów i to uratowało Therion.
Strona B zaczyna się tytułowym "Deggial". Początek, jak pierwsza na B z "Vovin" (nie pamiętam tytułu), ale gdy myślisz, że nic się w tym kawałku nie zdarzy, uderza czad, porywające gitary i dynamiczny śpiew. Pierwsza klasa. "Emerald Crown" też "vovinuje", ale na szczęście ambitniejsze gitary dodają mu skrzydeł. Następnie jest "The Flight Of The Flie", nie wiem skąd taki tytuł, czyżby aluzja do "Lotu Trzmiela"? Tak czy owak, to wspaniały, dynamiczny (i krótki) utwór. Jego chorawa dynamika i naginana do granic harmonii rytmika powala jak celnie rzucona cegła. Kolejny utwór to "Flesh of The Gods". Jak na "Vovin" - jeden power metalowy kawałek z gościem ze świata heavy metalu. Pierwsze riffy i staje przed oczyma... hmm... uszami raczej, Running Wild, tak jakoś "Rivalry" zajeżdża. Wchodzi wokal i proszę, toż to Hansi Kursch ze wspaniałego Blind Guardian. Tutaj jakby przytłumiony i zagubiony, nie pokazał nawet połowy swoich olbrzymich możliwości. Jest to chyba najsłabszy kawałek na całej płycie. Dalej mamy "Via Nocturna", moim zdaniem zapowiedź tego, co Therion dopiero nam pokaże. Absolutna rewelacja. Moc i piękno w służbie epickiej Muzy. Najdoskonalsze, co kiedykolwiek nagrał zespół symfo-metalowy. Bez urazy dla Rage'a, oni grają po prostu inaczej.
Po tym cudnym kawałku, który ma fabułę jak dobry film i mógłby swobodnie posłużyć jakiemuś za soundtrack, dostajemy Therionowską wersje "O Fortuna". Początek przygotowuje nas na nadchodzące uderzenie... Ale niestety: Krzysiu nawalił. Zamiast poddać się Orffowi, który stworzył wręcz idealnie metalowy kawałek, kombinuje on tu jak koń pod górę. Zza fajnej gitary Sorychty wynurza się cichy chór, który winien narastać, potęgując oczekiwanie na wielki finał. Ale tu niemiła niespodzianka, bo finał jest żałosny. Zamiast wycisnąć z orkiestry wszystkie możliwe dźwięki, pierwsze skrzypce gra bas i perkusja, które ambitnie szukają własnego rytmu tam, gdzie go Orff w życiu słyszeć nie chciał. Wstyd. "A miało być tak pięknie..."
Płyta świetna. Drobne niedopracowania nie przyćmiewają wrażenia obcowania ze sztuką wielką i może równie ponadczasową, jak jej inspiratorzy: Mozart, Orff i Iron Maiden ;).
Materiały dotyczące zespołu
- Therion
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Marilyn Manson "Mechanical Animals"
- autor: Kornik
Nine Inch Nails "The Fragile"
- autor: Kornik
- autor: Baton
Slipknot "Iowa"
- autor: kaRel
The Offspring "Americana"
- autor: RaMoNe
- autor: Jacek R.
- autor: GSB
Serj Tankian "Elect The Dead"
- autor: flanel