- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Theatre Of Tragedy "Virago"
To właśnie od tego minialbumu zaczęły się bardzo brzydkie praktyki wydawnicze Theatre Of Tragedy. "Virago" zawiera bowiem sześć kawałków, z których żaden nie jest tak naprawdę nowy. Jedyna ciekawostka, utwór tytułowy, ukazał się już wcześniej na japońskiej edycji "Aegis", a niedawno również na minialbumie "Inperspective". Brzmi on dość ciekawie, jest wolny i bardzo kilimatyczny, mocno przypomina "Bacchante" z "Aegis", choć jest zdecydowanie bardziej "elektroniczny". Utwór ten jest właściwie jedynym pretekstem do wydania minialbumu, gdyż pozostałe kompozycje opublikowane zostały w wersji niezmienionej, znanej z wcześniejszych wydawnictw, a co gorsza - są to kompozycje najbardziej znane: "Der Tanz Der Schatten" z "Velvet Darkness ..." (najbardziej oklepany utwór Teatru, do tej pory doczekał się już remiksu na "Inperspective", wersji anglojęzycznej na "A Rose..." oraz wersji live na "Closure: Live"), "Der Spiegel" z "A Rose...", "Samantha" z "Aegis", "A Hamlet To A Slothful Vassal" z "Theatre Of Tragedy" i cover "Decades" Joy Division zamieszczony wcześniej na "A Rose...". Gdyby było tego więcej, możnaby potraktować całość jako swoiste "The Best Of ...", ale sześć utworów to dość niewiele, jak na dorobek trzech pełnych albumów.
Jakby tego było mało, jako okładkę wykorzystano zdjęcie zespołu z "A Rose...", zdjęcie skądinąd bardzo ciekawe, ale doskonale już znane. W tym momencie staje się jasne, że dla wydania "Virago" zespół nie musiał nawet kiwnąć palcem - oszczędzono nie tylko na sesji nagraniowej, ale nawet na zdjęciowej. Trudno powiedzieć na ile jest do decyzja samego zespołu, a na ile wytwórni, ale jakoś trudno mi uwierzyć, żeby zespół tego formatu dawał się bezwolnie wodzić za nos.
"Virago" mogę polecić tylko tym fanom Teatru, którymi nie zachwiał "Musique" (a są tacy?) i którzy posiadają żyłkę maniakalnego kolekcjonera, jako że album nigdy nie został wydany w Polsce, a cały jego nakład, o ile mi wiadomo, nie przekroczył 50000 egzemplarzy. Mnie udało się zdobyć go w Anglii po dłuższych poszukiwaniach i to jeszcze gdy była to nowość. W tej chwili zdobycie oryginalnego egzemplarza graniczy z cudem, trudno więc traktować "Virago" jako coś więcej niż kolekcjonerską ciekawostkę.