- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Theatre Of Tragedy "Musique"
Nie ma wątpliwości, że wiele mrocznych duszyczek z niecierpliwością czekało na ten album. W końcu Theatre Of Tragedy to jeden z najbardziej cenionych zespołów sceny doomowo-gotyckiej, a i od ostatniego dzieła minęły długie dwa lata. W międzyczasie szeptano conieco o muzycznej metamorfozie, o elektronice... krótko mówiąc - o nowym dźwiękowym obliczu. Nikt chyba jednak nie spodziewał się aż tak odważnej zmiany...
"Musique" nie ma właściwie nic wspólnego z cudownym "Velvet Darkness They Fear", niewiele łączy go też z "Agis". Theatre Of Tragedy nie pozostał obojętny na to, co obecnie dzieje się na scenie mocnego uderzenia - podobnie jak znajomi z branży (Paradise Lost, swego czasu Tiamat, My Dying Bride) podążył w kierunku elektroniki.
Sample, różnego rodzaju bajery, mniej lub bardziej ciężkie gitary, niezwykle chwytliwy refren, przebojowość - to taki uproszczony schemat każdej kompozycji. Nietrudno się domyślić, że poprzez takie konstruowanie utworów zespół oddalił się nieco(?) od metalowej stylistyki. Brakuje też mrocznej, romantycznej atmosfery znanej z poprzednich dokonań (może poza "Retrospect") - tu dominują energiczne, melodyjne utwory doskonałe do... tańca! Tak, gdyby nie gitary, industrialne naleciałości (momentami robi się naprawdę ciężko, coś w stylu Rammstein - "City of Light", "Crash/Concrete") i ambitne pomysły, Theatre Of Tragedy z powodzeniem mógłby zrobić furorę na dyskotece. Dlatego "Musique" idealnie pasuje na jakąś czadową imprezę - może na gotycką lub metalową dyskotekę? Metalowa dyskoteka... brzmi oryginalnie... może to jest właśnie trafne określenie dla "Musique"? Słuchając tego albumu jakoś tak łatwo się z tą opinią zgodzić - myślę, że każdy, kto miał okazję się z nim zapoznać wie, co mam na myśli. Niewątpliwie zmiany, o których przebąkiwano przed pojawieniem się "Musique" znalazły swoje odzwierciedlenie w dźwiękach.
Theatre Of Tragedy 2000 to synteza elektroniki, industrialu, gotyku i zaskakującej przebojowości (coś idealnego na niemiecki rynek). Także wokale przeszły znaczącą metamorfozę - Raymond już na "Agis" zrezygnował z growlingów, tutaj w ogóle wymyka się metalowym konwencjom. Charyzmatyczna barwa Liv Kristine, choć nadal trudna do pomylenia, także nie jest już taka jak dawniej - mniej w niej smutku i przejęcia, więcej energii i optymizmu. Podobnie zresztą jak w całej muzyce.
"Musique" na pewno podzieli fanów Theatre of Tragedy. Tak już bywa, gdy zespół wyraźnie zmienia swoje dźwiękowe oblicze. Niewątpliwie jest to album godny uwagi (choćby ze względu na tę umowną etykietkę - "metalowa dyskoteka"), choć nie może równać się ani z Aksamitną Ciemnością, ani z "Agis".