- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Theatre Of Tragedy "A Rose For The Dead"
Wprawdzie kolejnym pełnoprawnym albumem Theatre Of Tragedy po "Velvet Darkness They Fear" jest dopiero "Aegis" (no i już wkrótce ma nadejść całkowicie nowa płyta), ale trochę wcześniej wydany został mini album "A Rose For The Dead" o którym bez wątpienia także warto wspomnieć. EP "A Rose For The Dead" nie zawiera zupełnie nowych kompozycji studyjnych. Znalazły się na nim dwa utwory z sesji "Velvet Darkness..." ("A Rose For The Dead" i "Der Spiegel"), nowa, anglojęzyczna wersja "Der Tanz Der Schatten", dwa remiksy utworów z "Velvet..." ("And when he falleth" i "Black as the devil painteth"), wykonane przez Bruno Kramma z niemieckiej formacji Das Ich i cover grupy Joy Divison ("Decades").
Po pierwszym przesłuchaniu miałem mieszane uczucia. Spodobały mi się dwa nowe utwory, melancholijny, piękny "A Rose For The Dead" i ostrzejszy, mroczny "Der Spiegel", ale już "As The Shadows Dance" bardziej podobał mi się w oryginalnej wersji. Z kolei dwa remiksy mogą zaskoczyć każdego fana Theatre Of Tragedy. Obie kompozycje zostały ukazane wprawdzie w nowym świetle, ale nie każdemu mogą się spodobać. Są mocno przesycone elektroniką, co spowodowało, że uleciał z nich ten specyficzny klimat kompozycji Theatre Of Tragedy. Ostatni utwór to cover Joy Division. Wersja ta jest całkiem ciekawa, lecz niestety brak w niej cudownego głosu Liv Kristine. Z powodu problemów ze studiem nagraniowym nie udało się nagrać głosu Liv.
"A Rose For The Dead" nie jest złym albumem, ale jego zakup polecam raczej fanom zespołu. Drugą ewentualnością jest kupienie specjalnej wersji "Aegis" z dołączonym "A Rose...". To wydaje się być najrozsądniejszym wyjściem.