- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: The Order "Son Of Armageddon"
Na swojej debiutanckiej płycie zespół The Order bardzo udanie połączył elementy klasycznego hard rocka i brzmienia cięższego oraz bardziej nowoczesnego. Słychać tu bowiem zarówno Deep Purple, jak i NWOBHM, AC/DC (wstęp do "As One Tonight") czy Guns'n'Roses. Przyprawione to jest sporą dawką ostrzejszych, pachnących chwilami thrashem riffów i kapitalnym wokalem Gianniego Pontillo. Skoro o wokaliście mowa, to nie ukrywam, że to właśnie jego popisy jako pierwsze przykuły moją uwagę. Fantastyczna hardrockowa maniera, wielka siła i energia, ostro i dynamicznie śpiewane frazy, mistrzowskie wyczucie melodii. Jego głos kojarzy mi się trochę z Tomem Englundem (Evergrey), trochę z Brianem Johnsonem, a trochę z Davidem Coverdale'em - w każdym razie wrażenie jest piorunujące. Równie piorunujące są riffy krzesane przez Bruno Springa, które dosłownie wbijają w ziemię! Agresywność, świetny feeling, czad i power - wyobraźcie sobie co byłoby, gdyby zmieszać styl Zakka Wylde'a z thrashowym wymiataniem i macie mniej więcej obraz tego, co wyprawia wiosłowy The Order.
Płyta składa się z dziewięciu nagrań bardzo równych pod względem poziomu i właściwie jedynym kawałkiem, który nieco odstaje od reszty jest ballada "Loved Died". Jest ona oczywiście fajna i w sumie ciężko jej coś zarzucić, ale nie jest tak przekonująca jak pozostałe osiem muzycznych kąsków. Bo począwszy od "Madmen With Loaded Guns", przez chwytliwe "On The Radio" oraz "Sweet Stranger", megadethowate "Not Satisfied", aż po pachnące AC/DC "As One Tonight" i kończące płytę "One Man" mamy do czynienia ze znakomitymi kompozycjami i znakomitym hard rockowym groove'em. Piekielnie udany debiut.