- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: The Haunted "Revolver"
Z The Haunted mam problem. Choć jestem fanem goteborskiego brzmienia, a w tym zespole utworzonym po rozwiązaniu At the Gates czuć wirtuozerię braci Bjoler, to według mnie grupa na siłę szuka inspiracji i brzmienia w innych podgatunkach metalu.
Na "Revolver" kompozycje sprawiają wrażenie nieprzemyślanych i niezdecydowanych. Z jednej strony czuć powrót do melodyjnych korzeni, z drugiej czasami jesteśmy katowani psychodelicznymi porąbanymi kawałkami, a kiedy indziej prostym graniem w stylu amerykańskiego rocka. Na "Revolver" zwyczajnie brakuje mi więcej samowolki Andreasa i Jonasa, z kolei za dużo tu Dolvinga. Wokal po jakimś czasie zaczyna drażnić, szczególnie kiedy sili się na kwestie mówione albo krzyczane. Największym grzechem płyty jest nieszczęsny wokal zagłusza filar The Haunted - gitary bliźniaków. Ba, nie dość, że są one schowane, to jeszcze momentami zmuszane do najprostszych riffów - bardziej złożonych nie bylibyśmy w stanie wyłowić spośród tych wszystkich "inner struggles" Dolvinga. Nie powiem, warstwa liryczna jest ciekawa i rozbudowana, miło jest dla odmiany posłuchać trochę o innych problemach świata niż religia i życie, ale to nie za to kochamy Szwecję. A może to ja oczekuję muzyki At the Gates i głosu Marco Aro, podczas gdy muzycy chcą robić swoje?
Jeśli ktoś kocha starych pionierów melodic death metalu i brutalny wokal Marco, może się na piosenkach z "Revolver" zawieść. Jeśli zaś komuś podoba się zarówno szwedzkie brzmienie, jak i zachodnie elementy psychodelii czy delikatnego hardcore'u, może mu się ten twór spodobać.