- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: The Haunted "One Kill Wonder"
Nie od dziś każde dziecko dobrze wie, że Skandynawia to kraina miodem i metalem płynąca. Trudno w związku z tym spodziewać się więc, by pochodzący z tamtych okolic The Haunted wziął się ni stąd ni zowąd za bluesa, techno czy smuty a la H.I.M. Tym bardziej, że ojczyzną tego zespołu jest Szwecja, matka At The Gates, Entombed czy Edge Of Sanity. A to chyba do czegoś zobowiązuje.
Mimo takiej "odpowiedzialności", The Haunted z tego pojedynku wychodzi zwycięsko - dobitnym tego przykładem ich trzeci album. "One Kill Wonder" to dzięsięć (plus intro) kipiących energią, agresywnych numerów ostrej, metalowej jazdy, a wszystko tutaj aż "chodzi" i pulsuje. To płyta z dziesięcioma bezkompromisowymi thrash/deathowymi killerami ze zdzieranym do granic możliwości wokalem, a wszystko ze szczyptą melodii dla smaku. "One Kill Wonder" szarpie za włosy, rzuca cię o ścianę, by za chwilę walnąć w ryj, kopnąć w krocze, a potem dusić w opętańczym szale. Po takiej wściekłej nawałnicy riffów, jak "Godpuppet", "Shithead" czy "D.O.A", czujesz się jak po gradobiciu, kompletnie bezradny i bezsilny, a Szwedzi ani myślą zaprzestać swych sonicznych tortur. I tak bez końca... Dobra rada dla tych, którzy szukają tu wolnych, spokojnych numerów, ten krążek możecie sobie z czystym sumieniem darować. The Haunted w głębokim poważaniu ma wszelakie smęcenie, Szwedzi grzeją ostro i niemiłosiernie do przodu. Bez wytchnienia.
Trzeci album The Haunted to naprawdę dobry kawałek thrashowego łojenia, świetny warsztat, świetne numery i potężny wykop. Znakomity krążek w swej kategorii i mimo, iż wolę The Crown i ich "Deathrace King", to niemniej jednak "One Kill Wonder" często i gęsto będzie gościł w moim odtwarzaczu, do czego was również namawiam. Naprawdę warto.