- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: The 69 Eyes "Back in Blood"
The 69 Eyes od wielu lat zdawali się pozostawać w cieniu swoich rodaków z HIM. Przynajmniej pod względem rozpoznawalności, bo muzycznie jednak ich dorobek był odrobinę ciekawszy. W latach 2000-2002 Finowie nagrali dwie sympatyczne płyty ("Blessed Be" i "Paris Kills"), a potem zamarzyło im się podbijanie Ameryki i w ten sposób powstały krążki "Devils" i "Angels", będące świadectwem zniżkowej formy zespołu.
"Back in Blood" miało przynieść w tej kwestii sporo zmian. Podobnie jak ich lovemetalowi przyjaciele w 2007 roku, The 69 Eyes postanowili, że nagrają najcięższy album w swoim dorobku i wrócą do glammetalowych korzeni z pierwszych płyt. Faktycznie, znów naprzód wyszły gitary, utwory jadą na iście hardrockowych riffach, nawet wokalista Jyrki 69 śpiewa nieco inaczej, choć wciąż jego głos przywodzi na myśl Andrew Eldritcha z The Sisters of Mercy. Ogólnie The 69 Eyes nie brzmią na tym krążku jak wygładzona wersja Type O Negative, co dotąd mieli w zwyczaju, lecz zapatrzeni w Misfits (pod względem image'u) naśladowcy Billy'ego Idola (pod względem muzycznym). Z tą tylko różnicą, że Billy Idol nigdy nie miał tak słabych piosenek.
Już od otwierającego "Back in Blood" utworu tytułowego słychać, z czym mamy do czynienia. Z iście horrorowych odgłosów wiatru wyłania się pędząca sekcja rytmiczna, piszcząca gitara i srogi głos wokalisty, wyśpiewujący... To, co zwykle - tutaj się akurat niewiele zmieniło: wciąż mowa o wampirach, zombich i nieudanych związkach. Czasem w dość ciekawych konfiguracjach, vide "The Good, the Bad and the Undead" - tytuł mówi sam za siebie. I w zasadzie cała płyta jedzie na tym samym patencie. W "We Own the Night" mamy niby typowe dla hard rocka lat osiemdziesiątych wielogłosowe zaśpiewy, w "Dead n' Gone" podśpiewuje Benji Madden z Good Charlotte, we wspomnianym już "The Good, the Bad and the Undead" dla urozmaicenia mamy stadionowe pokrzykiwania, a w "Kiss Me Undead" pojawia się w tle nawet klawisz, ale zamiast dodać klimatu, jedynie zwiększa poczucie obcowania z czymś absurdalnie tandetnym. Generalnie jednak wszystkie kompozycje zlewają się ze sobą i ciężko je w ogóle od siebie odróżnić. Aż trudno uwierzyć, że odpowiada za nie ten sam zespół, który spłodził "Wasting the Dawn" i "Brandona Lee". W tym zestawie nawet singlowy "Dead Girls Are Easy" razi nijakością - ciągłe pokrzykiwanie "dead, dead!" w refrenie to jeszcze trochę za mało, żeby mówić o przebojowości.
To może chociaż ballady wyszły Oczom na "Back in Blood"? Przecież w przeszłości udało im się stworzyć kilka nastrojowych perełek, a głos wokalisty zachęca do kreowania mrocznych klimatów. Hmm... Pozycja numer 10, utwór "The Hunger". Brzmi jak jakiś odrzut z "Blessed Be" - ani grzeje, ani ziębi. Zamykający album "Eternal"? Już wolałem, jak bez pomysłu tłukli ten swój wygładzony brzmieniowo pseudo hard rock, niż kiedy dodali symfoniczną aranżację, patetyczne zaśpiewy i kazali Jyrkiemu śpiewać jeszcze wolniej, niż zwykle. Ale też i w sumie czemu tak słaby krążek miałby zostawiać słuchacza na koniec z dobrym wrażeniem...
Nie wiem, do kogo jest adresowana ta płyta. Dla fanek "Zmierzchu" jest zdecydowanie za ciężka, ostatni fani glam rocka wymarli w latach dziewięćdziesiątych, a nieliczne niedobitki, które zostały przy życiu, są zajęte rozpływaniem się z zachwytu nad pierwszym od 11 lat nowym krążkiem Kiss. "Back in Blood" docenią chyba tylko najbardziej zagorzali miłośnicy The 69 Eyes oraz horrorów klasy B - choć ci ostatni w tym celu powinni również wykazywać zainteresowanie muzyką klasy B. Albo jeszcze niższej?
Blood która jest znacznie lepsza od poprzedniej to obrażasz również osoby słuchające takiej muzyki. Dzielisz ludzi na jakies grupki A,B,C... Po trzecie!!! Jeżeli bedziesz sie tylko opierał na plycie Blessed Be i Paris Kills to nigdy nie docenisz innych albumów!!!
Jednak dalej z tęsknota wracam do Blessed be i Paris Kills, bo te płyty są pełen...rozmarzenia. Kiedy Jyrki jeszcze się nie sprzedał...
Panu Jakubowi "Rajmund" Gańko, zawsze pozostaje kariera w prognozie pogody.
Czytając recenzje płyty The 69 Eyes jak i HIM odnoszę wrażenie iż autor ma jakiś kompleks powiązany z kiczem zwanym "Zmierzch", a sam nie przepada za tego typu muzyką, więc po co się bierze za recenzowanie jej?
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Aerosmith "Honkin' On Bobo"
- autor: Maciej Mąsiorski
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
Burzum "Burzum"
- autor: Aranath
Deicide "Legion"
- autor: Megakruk
Peter Gabriel "Scratch My Back"
- autor: Jakub "Rajmund" Gańko
Alice In Chains "Live"
- autor: Jędrzej Sołtysiak
Jak również, wśród całego mrowia podgatunków rocka i metalu, do glam rocka (die-hardem nie jestem, ale wypraszam sobie insynuacje o wymarciu..;)) i czegoś, co bodaj sami muzycy The 69 Eyes określili jako "Music For Tattooed Ladies & Motorcycle Mamas". Mogę sobie być w mniejszości, jednak według mnie Finowie o niebo (piekło?) lepiej radzili sobie w takiej właśnie stylistyce (kto słyszał "Savage Garden", "Wrap Your Troubles In Dreams" czy "Wasting The Dawn", ten wie o czym mówię) niż w muzyce sympatycznej i przyjemnej, niemniej jednak, kiepsko broniącej się przed zarzutem bycia wpadającym w ucho mariażem Type O Negative i Sisters Of Mercy, jaką zaprezentowali na "Blessed Be" i "Paris Kills". Że stylistyka szybko się wyczerpuje, dobitnie pokazała "Devils", płyta nudna jak towarowy wagon wypełniony gęsto upakowanymi flakami z olejem ;).
Reasumując, "Back In Blood" stanowi dla mnie całkiem obiecujące nawiązanie do korzeni, czy kapela zdecyduje się podążyć w tym kierunku, czas pokaże. Daję 6/10, byłoby więcej, gdyby panowie mieli odwagę dać trochę więcej czadu i nie przeplatali go ze smęceniem ;).
----
* - co nie oznacza, że nie potrafię docenić młodszych zespołów, a sam fakt, że ich stylistyka jest "gotykopodobna", a image adresowany głównie do nastolatek, prędzej przyprawia mnie o przymrużenie oka niż święte oburzenie ;)