- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: System of a Down "Toxicity"
"Toxicity" była jedną z najbardziej oczekiwanych płyt w Stanach Zjednoczonych. Jej produkcją zajął się nie kto inny, jak sam Rick Rubin, odpowiedzialny na przykład za "Blood Sugar Sex Magic" Red Hotów i jeszcze inne mocniejsze krążki. System Of A Down, którego skład stanowią armeńscy emigranci, pokazuje, że nie trudno przeskoczyć samego siebie. I chociaż debiutancki album krytycy porównywali do tego, czy owego sposobu grania, to musimy powiedzieć wprost: są jedyni w swoim rzemiośle. Ciężki, metalowo-rockowy świat, pełen jest mniej lub bardziej interesujących kopii Limp Bizkit czy Korna. Weźmy na przykład zespoły Linkin' Park i Papa Roach. Choć umiejętnie, to wtórnie korzystają one z ustalonych wcześniej schematów. Ktoś powiedział, że hardcore umarł po "State of the world address" Biohazard. Może i umarł, ale System Of A Down jest dobrym przykładem tego, że ostre i czasem melodyjne granie odradza się na nowo.
Płyta "Toxicity" trwa niecałe 45 minut. Trochę krótko, ale ma to swój urok. Napiszę od razu, że jest ostra od początku do samego końca. A sam początek, czyli "Prison Song", "Needles", "Deer Dance", "Jet Pilot" oraz "X", to dla mnie jakby pięć kolejnych rozdziałów powieści. Po kilku przesłuchaniach nie mogę się jednak odpędzić od myśli, że mają one wspólny motyw. Tylko jaki? Tekstowo każdy z nich traktuje o czym innym. Sposób deklamacji słów w każdym z nich zupełnie odmienny. Jest, mam! W głowie świdruje mi dziurę aż nadto rosyjski akcent. Nie jest on bynajmniej zły. Nie w tym rzecz. Właśnie te rosyjskie naleciałości powodują, że płyty słucha się przyjemnie, z uśmiechem na twarzy. Poza rosyjską gwarą, mamy tu jeszcze do czynienia z typowo orientalnymi brzmieniami, których nie sposób ominąć. Wschodnio brzmiąca linia basu, bałałajka czy przeszkadzajki świetnie łączą się z ostrym brzmieniem gitar i łomotem perkusji. Wybrany na promocję utwór "Chop Suey" łączy w sobie wszystkie z wymienionych elementów. I jak widać to na listach, nieźle wpasował się w gusta wybrednych dziś słuchaczy.
Płyta Systemu skupia w sobie ogromne pokłady energii, która narasta w słuchaczu z każdym przesłuchaniem. Po kilku razach chciałoby się krzyczeć razem z wokalistą. A jest co. Prawie każdy utwór na tej płycie to zlepek słów wykrzyczanych z wściekłością maniaka. Płyta jest naprawdę świetna, nie ma co ukrywać.
Zespołowi na pewno trudno będzie przeskoczyć "Toxicity", no chyba, że przy następnej skorzysta z typowo wschodnich instrumentów. A tego jeszcze we współczesnym świecie muzyki nie było. Tak trzymać... No i słuchać...
???
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Slipknot "Iowa"
- autor: kaRel
Tool "Lateralus"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Rafał Grodek
Nirvana "Nevermind"
- autor: Dominik Zawadzki
- autor: Jacek R.
- autor: Mary SAy
Soulfly "Primitive"
- autor: Morham