- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Swashbuckle "Back To The Noose"
Okładka "Back To The Noose" i tytuły utworów jednoznacznie wskazują, z jaką tematyką ewentualny słuchacz będzie miał do czynienia - to pozycja skierowana do miłośników pirackiej żeglugi i karaibskiego rumu. Kolejne Running Wild?
"Back To The Noose" to drugi album Amerykanów, jednak pierwszy, z którym miałem okazję się zaznajomić. Przechodząc od razu do sedna sprawy - nie jest to ani heavy metal, ani tym bardziej power. Muzyka Swashbuckle jest o wiele bardziej "zbita" i konkretna - najbliżej jej do thrashu kojarzącego się momentami z twórczością 3 Inches of Blood. Thrashu nagranego bardzo solidnie, z chwytliwymi riffami, którym towarzyszy hasło "z głową i do przodu". Płyta to jednak trochę nietypowa, zresztą jak i sama muzyka, której dosyć daleko do klasyki gatunku. Wyraźnie bowiem słychać tu wpływy zarówno punkowe, jak i deathcore'owe. Utwory są bardzo krótkie i niezbyt rozbudowane, partie wokalne to najczęściej typowo thrashowy krzyk, ale zdarza się i niemalże grindowy growling ("The Grog Box", "Attack!!!").
Cechą charakterystyczną "Back To The Noose" jest również spora ilość numerów służących tylko i wyłącznie budowaniu pirackiego klimatu, swoistych instrumentalnych przerywników, których jest tutaj aż osiem. Fakt, "zwykłych" kawałków zostaje jeszcze całe dwanaście, ale nie da się zaprzeczyć, że ma to ogromny wpływ na charakter płyty. Te przerywniki są najczęściej akustyczne, często opowiadają różne pirackie historie, ale są i momenty szantowe, i typowo karaibskie rytmy. Całość buduje mocno spójny klimat, któremu naprawdę trudno się oprzeć oraz który podkreśla luźne i radosne podejście muzyków do swojej twórczości - bez utworów instrumentalnych byłoby to całkiem inne wydawnictwo. Szkoda jedynie, że zamiast być tłem, często wybijają się na pierwszy plan - są zbyt długie, co dla niektórych może być minusem.
"Back To The Noose" przypadnie na pewno do gustu miłośnikom pirackich klimatów. A jeśli przymkniemy oko na wszechobecne przerywniki, to i reszta metalowej braci powinna znaleźć tu coś dla siebie. To płyta zawierająca naprawdę dobry kawałek muzyki, grana na luzie i bez zbędnej powagi, dla słuchacza, który również na luzie ją odbierze. A takie "Rounds of Rum" to kawałek idealny na imprezkę w gronie dobrych znajomych...
Tylko błagam o jedną rzecz: bez IMHO AFK, czy innych AFAIR, bo oczy pieką...
Wiem, ze się czepiam, ale jestem uczulony na takie wstawki.
Ale jak Was znam, to efekt będzie odwrotny :P