- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Stripsearch "Stripsearch"
Stripsearch to eksperymentalny freejazzowy projekt stworzony przez perkusistę Josha Freese'a, znanego z występów w A Perfect Circle, basistę Mike'a Elizondo, współpracującego dotychczas z Eminemem i Dr Dre oraz gitarzystę Michaela Warda (The Wallflowers). Gościnnie na saksofonie gra brat Josha, Jason Freese.
"Stripsearch" to płyta niełatwa w odbiorze. Jej ogarnięcie wymaga wielu przesłuchań. Jednak z pewnością jest tego warta. Przeważnie peruksja i bas trzymają utwory w (i tak dość luźnych) ramach kompozycyjnych, podczas gdy gitara i saksofon "odpływają", dając się porwać wirowi improwizacji. Obok pekrusyjnych solówek Freese'a najjaśniejszym punktem albumu jest praca gitary, chyba najlepiej radzącej sobie w freejazzowym żywiole. Saksofon w swych partiach jest zbyt przewidywalny i zbyt kurczowo trzyma się schematów. Michael Ward natomiast pod względem improwizacji wydaje się niezastąpiony.
Grupa twierdzi, iż inspiracją jej jest twórczość Toola oraz King Crimson z płyty "Thrak", jednak nie słychać tego w ich muzyce. Jedynym punktem zaczepnym jest kilka "frippowskich", połamanych, matematycznych solówek gitarowych i na tym podobieństwo się kończy. Najciekawiej prezentują się: otwierające "The Baby-faced Assassin" oraz kończąca nagranie kontynuacja tego numeru, pt. "The Return Of The Baby-faced Assassin", kompozycje najbardziej rozbudowane i przepojone neurotycznym klimatem. Niestety, obok perełek, można znaleźć wiele "pustek" - zapychaczy czasu, w których prawie nic się dzieje. Interesującymi pozycjami są również: dynamiczne "El Terrible", minimalistyczne i swingujące "The Motor City Cobra" oraz funkujące "The Mongoose", w którym w partii saksofonu przez chwilę pojawia się charakterystyczny motyw z numeru inaugurującego album. Utwory w większości są mieszanką połamanych, zmieniających się co kilka taktów rytmów, nieprzewidywalnej harmonii i chaotycznego brzmienia. Pozycja dość specyficzna i... hermetyczna. Przeznaczona tylko dla fanów gatunku.