- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Stray "Stray"
Stray. Nazwa nieznana (jeszcze, śmiem twierdzić) ponieważ zespół, jak wiele innych, powstał z pasji, wspólnych zainteresowań i inspiracji w Warszawie w roku 2008. Niby nic szczególnego, ale tylko do momentu aż odpalicie EPkę zatytułowaną "Stray". Już sama okładka zmusza do zastanowienia i jednocześnie zachęca do sprawdzenia, co jest w środku. Trzech członków zespołu, pozbawionych twarzy, zwraca uwagę i próbuje skierować słuchacza w refleksyjny nastrój. Nie otrzymamy go jednak odpalając płytę w odtwarzaczu, ponieważ od pierwszych dźwięków Stray wciąga przede wszystkim muzyką, czyli tym, co w życiu najważniejsze, wciąga niesamowicie oryginalnym wokalem Krzyśka Krysińskiego, który sugerowałby kilkunastoletnie doświadczenie studyjno - sceniczne, a przecież to debiut - moim zdaniem niezwykle udany. Jeśli nie są Wam obce klimaty najlepszych czasów grunge ze współczesnym brzmieniem, to na Stray się nie zawiedziecie. Jak dla mnie to jest odkrycie 2010, ale po kolei.
Otwierający płytę "When I Stray" daje od razu dawkę potrzebnej, pozytywnej energii. I to jest moment, od którego wokal Krzyśka pozwala na szybkie pozbieranie szczęki z gleby, równie szybkie spojrzenie na okładkę i zdanie sobie sprawy z faktu, iż Stray pochodzi z Polski. Tak! Taką muzykę można tworzyć w naszym kraju! Echa Pearl Jam na pewno nasuwają się na myśl, ale już druga kompozycja w postaci "Down In my Head" zaprowadziła mnie do skojarzenia łączącego klasykę ze współczesnością w postaci 3 Doors Down czy też Pudle of Mudd. Miarowo pracująca sekcja bez zbędnych udziwnień serwuje nam kolejny kawałek porządnego rocka. Akt trzeci, "Stone", już po pierwszym przesłuchaniu sprawił, że nie mogłem się oprzeć skojarzeniom harmonicznym z Alice in Chains, co jeszcze bardziej spotęgowało moją ciekawość - i przyznaję, dałem się po prostu ponieść dźwiękom ponownie nieskomplikowanym i cudownie wręcz prostym, zapadającym w pamięć. Szczególnego klimatu nie można odmówić w tym utworze solo gitarowemu i prowadzącemu riffowi. "Apart" znów w refleksyjnym klimacie muzyki i tekstu kontynuuje nastrój, który kojarzy mi się z Alice in Chains, ale podlanym lekko współczesnym sosem dokonań postgrunge'owych i - podkreślę po raz kolejny - że to duży plus dla Stray, ponieważ jest to twórcze, a nie odtwórcze, i po raz kolejny zdecydowanie na plan pierwszy wybija się wokal Krzyśka, który wręcz hipnotyzuje i nakazuje chwile refleksji. Koniec wieńczy dzieło, jak mawiają, i w ten kanon Stray wpisał się idealnie, serwując przepiękny "Inside", sugerując początkowo balladę, ale zdecydowanie skierowaną później w stronę ostrej rockowej jazdy z prawdziwym charakterem. Gary mogłyby zagrać trochę więcej, ale i tak "Inside" doskonale się broni i czaruje.
Warto dodać, iż Stray zdążył już w tym roku wygrać festiwal "Around the Rock" i mam nadzieję, że główną nagrodę zainwestują mądrze w kolejne nagrania, których - szczerze mówiąc - nie mogę się doczekać. Skoro już przy podsumowaniach jesteśmy, to warto również zwrócić uwagę, że EPka Stray została zrealizowana w młodym studio w Warszawie, "Sound Division", które wykreowało naprawdę solidne brzmienie utworów, oddając jednocześnie wspaniały klimat stworzony przez kompozycje i muzyków. Trzymam mocno kciuki za Stray i mam nadzieję, że okażą się polską reprezentacją w Europie, a może i dalej - mają olbrzymie możliwości. A teraz już muszę kończyć - idę posłuchać Stray.
Materiały dotyczące zespołu
- Stray