- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Strandhogg "Art Of Satanic And Antichristian Blood"
Powoli i regularnie rozwija się grono wartych uwagi młodych kapel blackmetalowych z naszego podwórka. Jedną z nich jest pochodzący z okolic Poznania Strandhogg, którego nowe demo "Art Of Satanic And Antichristian Blood" z obskurną okładeczką jakiś czas temu zakręciło się w moich odtwarzaczu. Bluźnierczo zatytułowany materiał jest drugim, po debiutanckim "In Eternal Fire" z roku 2003, wydawnictwem tego zespołu. Co prawda tworzą go tylko dwa numery autorskie i na deser cover Carpathian Forest ("Martyr/Sacrificulum") - czas trwania to niewiele ponad dziesięć minut - lecz jest całkiem treściwe. Na "Art Of Satanic And Antichristian Blood" Strandhogg zieje piekielnym i wściekłym black metalem, zapatrzonym w idoli z mroźnej Skandynawii: obie kompozycje raczej ściśle trzymają się kanonów gatunków, szybkie tempa, trochę zwolnień dla urozmaicenia, a do tego opętańcze skrzeki. Choć "In Darkness, Ruin And Death" i "King Of Black Horde, Enthroned" brzmią niczym z podręcznika piewcy antychrześcijańskich ballad ku chwale Rogatego, trudno mówić o sztampie czy nudzie - w tym wypadku typowy nie oznacza mało ciekawy. Demo zwraca też uwagę niezłym opanowaniem instrumentów, co należy do rzadkości wśród młodych kapel blackmetalowych, i przyzwoitą produkcją (choć drażnią "pykające" stopy).
"Art Of Satanic And Antichristian Blood" to dość krótki, acz zachęcający materiał. Płytka wróży dobrze na przyszłość, ale myślę, że trzeba będzie poczekać na pełnometrażowy (albo przynajmniej nieco dłuższy) krążek, by móc lepiej ocenić tę formację. Póki co jest całkiem nieźle, choć bez rewelacji.