- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Spoiwo "Martial Hearts"
Gdańszczanie z grupy Spoiwo zaczęli z wysokiego C, prezentując nam w 2015 roku swój debiutancki album, zatytułowany "Salute Solitude". Ta instrumentalna wędrówka po terytorium post-rocka i alternatywy zaowocowała względnym, ale jednak sukcesem, po czym w zespole nastała cisza. Ów czas pomiędzy pierwszym a drugim albumem spożytkowano na przegrupowanie, nabranie sił i całkowitą zmianę stylu. Czy to dobrze - czas pokaże. Co uważa niżej podpisany? Stagnacja to najgorsze, co może spotkać muzyka. Początkowo z dystansem i dużą dozą nieufności podchodziłem do nowego Spoiwa, po to, aby z czasem uznać, że to właściwy kierunek, obrany z premedytacją, mający na celu odcięcie się od wizerunku sprzed pięciu lat.
Jednoznaczne zaszufladkowanie drugiego albumu gdańskiego kwartetu może być nie lada wyzwaniem. Grupa niemal całkowicie wyzbyła się gitary w roli instrumentu prowadzącego, gęsty, podbijający bas uległ cyfrowej transformacji, bliższy jest przesterowanym brzmieniom z płyt Nine Inch Nails, a przede wszystkim - ładunek emocjonalny i towarzysząca mu melodyka przynoszą nieodparte wrażenie, że Spoiwo rozkochało się w nurcie synthwave. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi o rzeczy pokroju Carpentera Bruta czy Skellera z innego, mrocznego bieguna - ale raczej luźną wariację na temat tych brzmień, z naciskiem na dość nieoczywistą i chwytającą za serce melodię.
Kwartet bardzo zgrabnie łączy elementy wykraczające poza (nie)szczęsny post-rock, a dzięki oszczędnym wokalom i rezonowi Piotra Gierzyńskiego, ma szansę, aby wkupić się w łaski alternatywnych rozgłośni radiowych, o co specjalnie bić się nie trzeba, ponieważ utwory pokroju "Riot Sons" aż proszą się o to, aby je tam umieścić. Swoją drogą chciałbym wskazać ten jeden utwór jako reprezentatywny dla płyty, ponieważ ma chyba najbardziej melancholijną strukturę, a lekko trip-hopowy beat pcha nas, słuchaczy, w czysto kontemplacyjne rejony. Zapewniam jednak, że jedyny dyskomfort, wynikający z natłoku myśli, jaki tutaj odczujecie, to kiedy album się skończy, a budowana z abletonowych puzzli opowieść nie będzie miała kontynuacji.
Ilość dobra, jaką zawarto na "Martial Hearts", powinna wyznaczyć kierunek innym artystom z pietyzmem podchodzącym do własnej, nieszablonowej twórczości. Nie brakuje nam takich zarówno na poletku elektroniki, jak i okołogitarowej muzyki, a Spoiwo ze swym drugim materiałem daje wyraźny sygnał, że można, a nawet trzeba eksperymentować, aby zbudować własną tożsamość.
Materiały dotyczące zespołu
- Spoiwo