- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Soma Soul Transfusion "Albedo Adaptation"
Historia zespołu Soma Soul Transfusion sięga roku 1998, kiedy to poznali się Mattias Axelsson oraz Fabian Ericson. Wkrótce dołączył do nich basista Claes Kjellberg, w grudniu zaczęły powstawać pierwsze nagrania, a na początku roku następnego zespół po raz pierwszy wystąpił na żywo. Swoją pierwszą EPkę, "Songs Of Passion" nagrano jednak dopiero w roku 2003 już w innym składzie, z nowym basistą Petterem Petterssonem. Wreszcie, w połowie roku 2004 uformował się nowy, aktualny skład zespołu z Mikaelem Mango Edwardssonem na basie oraz Erikiem Skoglundem na wokalu. Następnie powstaje nowe demo, zatytułowane "Albedo Adaptation". I właśnie o nim poniżej...
Muzyka nie jest odkrywcza. Czuć zainteresowanie bardziej progresywnymi i rozbudowanymi formami muzycznymi, które w wolniejszych i spokojniejszych partiach może kojarzyć się z Pain Of Salvation (fragmenty w "Lifeline"), a w bardziej konkretnych zahaczać nawet o Opeth. Ale przede wszystkim czuć tu wielkie wpływy Toola, począwszy od przygnębiającego klimatu, która bije od tych nut, przez pełen bólu wokal, na mocarnej pracy sekcji kończąc. Oczywiście panów z SST jeszcze nieco dzieli od wokalnej perfekcji Jamesa Maynarda Keenana czy znakomitych popisów Danny'ego Careya, ale nie od razu Kraków zbudowano... Najważniejsze jest przecież to, że numery są zagrane z wielkim wyczuciem i pomysłowością. Gdy trzeba, to muzyka przyspiesza, gdy trzeba - wycisza się. Sekcja raz jest niemal niesłyszalna, by nagle rozerwać sielankę ostrym wejściem. Wokal płynnie przechodzi od agresji do spokojniejszych partii. Dzięki temu wszystkie z 4 numerów, każdy co najmniej siedmiominutowy, robią świetne wrażenie. Muzykom udaje się wciągnąć słuchacza (no, a przynajmniej udało im się mnie wciągnąć :)) do swojego świata, w którym dominuje ból, gorycz i melancholia, raz zamknięta w nostalgiczne, raz we wściekłe nuty.
Świetne demo - czekam na pełny album i życzę zespołowi powodzenia.