- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Smashing Pumpkins "Siamese Dream"
Wydany dwa lata po debiucie album "Siamese Dream" Smashing Pumpkins wydaje się nie różnić w większym stopniu od swojego poprzednika. Ten sam skład, ta sama wytwórnia, ten sam producent (Butch Vig - ten od "Nevermind" Nirvany). Tak jest w istocie: brzmienie grupy nie zmieniło się, dalej jest to alternatywny rock z naleciałościami grunge'owymi i (w szczególności) shoegaze'owymi. Mniej tu jednak psychodelii i pewnego kompozytorskiego chaosu, jaki panował na poprzednim wydawnictwie. Corgan (jedynie w dwóch utworach współkompozytorem jest James Iha) stworzył tym razem album kompletny: czy to w warstwie muzycznej, czy też lirycznej. Kompozycje są o wiele bardziej dopracowane, a styl grupy jeszcze bardziej wyrazisty.
Corgan dalej jednak stroni od prostoty i przejrzystości, przez co w większości piosenek odchodzi od klasycznego podziału zwrotka - refren - zwrotka. Kompozycje są rozbudowane, pojawiają się liczne zmiany tempa i klimatu. Nie brak tu tak znaczącego na debiucie elementu szaleństwa, jednak w przeciwieństwie do "Gish", na "Siamese Dream" jest ono bardziej przemyślane (choć nie skalkulowane). Zmienił się trochę wokal, którego barwa może kogoś drażnić (albo którą można pokochać), chociaż szczyt swojego charakterystycznego stylu śpiewania Corgan osiągnie dopiero na kolejnym wydawnictwie.
Płytę otwiera utwór "Cherub Rock" i - po marszowym wstępie perkusyjnym - po chwili atakuje nas ściana przesterowanych gitar. To kolejny element charakterystyczny dla tego albumu. Innym są znane także z poprzedniej płyty solówki (obecne również w tym utworze), jednak tutaj brzmią one mniej chaotycznie i sprawiają wrażenie bardziej dopracowanych. Sama piosenka oparta jest na powtarzającym się riffie jednej z gitar i dźwiękach w tle, wydobywanych z drugiej. Zespół świetnie wykorzystał możliwości, jakie daje posiadanie w składzie dwóch gitar, chociaż ma to swoją cenę: bas w bardziej energetycznych momentach jest słabo słyszalny. Mimo wszystko nie jest to jakiś problem, bo instrument ten pełni ważną rolę w kilku innych utworach (np. w momencie wyciszenia w "Silverfuck").
Numer 2 na albumie stanowi niezwykle energetyczny "Quiet", z bardzo ciekawymi efektami gitarowymi i perkusją. Po nim mamy "Today" - pierwszy większy przebój grupy i drugi singiel z tej płyty (pierwszym był "Cherub Rock"), do dzisiaj stanowiący podstawę występów na żywo. Jest to utwór bardzo ironiczny - muzyczna sielanka nijak ma się do depresyjnego tekstu. Mimo wszystko pojawia się jednak promyczek nadziei, co bardzo dobrze koresponduje z wymową całego albumu, na którym nie brakuje także optymistyczniejszych tekstów.
Kolejna kompozycja - "Hummer" - stanowi opus magnum ówczesnego stylu grupy. To rozbudowany utwór, w którym przeplatają się partie ostrzejsze z tymi łagodniejszymi. Tekst dotyczy istoty szczęścia. Podobny jest nr 7 na płycie - "Soma". Jeśli miałbym wskazać najlepszy utwór krążka, to byłby nim właśnie on, głównie ze względu na przepiękną solówkę, która jest jednocześnie punktem kulminacyjnym kompozycji.
Oprócz utworów agresywnych i energicznych na "Siamese Dream" pojawiają się także momenty wyciszenia w postaci ballad. Jedną z nich jest chyba największy przebój grupy - "Disarm". Pojawiają się w nim instrumenty smyczkowe i gitara akustyczna. Przejmujący śpiew w połączeniu z poruszającym tekstem rozgrzeje nawet najchłodniejsze serca. Innymi spokojniejszymi utworami są: "Spaceboy" (piosenka o niepełnosprawnym bracie Corgana), "Mayonaise", a także mający coś z niebiańskiego klimatu króciutki "Sweet Sweet" i idealny na dobranoc, zamykający płytę "Luna".
Wartym wspomnienia jest także "Silverfuck" - najdłuższy, bo prawie dziewięciominutowy utwór na płycie. Na każdym albumie Smashing Pumpkins umieszczało takiego "kolosa" - niezwykle rozbudowanego, zaskakującego kompozycyjnie, zmiennego klimatycznie, z "odjechaną" końcówką. Nie inaczej tutaj: miażdżące swym ciężarem gitary, świetny rytm perkusyjny, po czym zupełna zmiana nastroju aż do kompletnej ciszy, melorecytacji i moment kulminacyjny: kaskada dźwięków, sprzężeń gitarowych i noise'u. Świetny dopracowany kawałek.
"Siamese Dream" zawiera w sobie to, co najbardziej lubię w muzyce zespołu - utwory agresywne przeplatają się ze spokojnymi balladami, występuje mnogość pomysłów i różnych efektów, których ilość odkrywamy dopiero przy kolejnych przesłuchaniach. Taka muzyka się nie nudzi: dla mnie jest to najlepszy album The Smashing Pumpkins. Najbardziej kompletny, najbardziej kreatywny, nagrany z ogromną pasją, przesiąknięty klimatem. Poszczególne utwory bronią się same, ale właśnie dzięki temu, że stanowią tak zwartą całość, album ten można nazwać genialnym. Co niniejszym czynię.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Gorgoroth "Quantos Possunt Ad Satanitatem Trahunt"
- autor: Megakruk
Motorhead "On Parole"
- autor: Mikele Janicjusz
Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk
Hypocrisy "A Taste Of Extreme Divinity"
- autor: Megakruk
Nile "Those Whom the Gods Detest"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol