- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Slipknot "Vol. 3 (The Subliminal Verses)"
Slipknot wzbudza kontrowersje nie od dziś. Dziewięciu facetów w obrzydliwych maskach, brutalne koncerty, muzyka jakby nagrana bezpośrednio w fabryce stali. Chaos, wrzask, szybkość. Do takiego wizerunku nas, słuchaczy, przyzwyczaili. Trudno było nawet domyślać się, co takiego usłyszymy na najnowszej płycie zespołu. Slipknot przeżywał kryzys, mówiło się o rozpadzie grupy, projekty poboczne pochłonęły sporo energii muzyków, zdawało się, że chyba nawet całą... Ale nie, potencjał Slipknota zdawał się być niedoceniony. Po trzech latach od wydania drugiej płyty, zatytułowanej "Iowa", do sklepów trafiła produkcja pod tytułem "Vol. 3 (The Subliminal Verses)".
Slipknot wywołał kolejną burzę. Wypowiedzi fanów różnią się od siebie diametralnie. Jedni wychwalają nową płytę pod niebiosa, inni szydzą twierdząc, że to "totalna kompromitacja". Jakie jest naprawdę "Vol. 3 (The Subliminal Verses)"? Pierwsze, co przychodzi do głowy, to stwierdzenie, że to album, który albo się od razu pokocha albo natychmiast znienawidzi. Nie wierzę, że mogą być tacy, którym tych 14 nagrań pozostanie obojętne.
Slipknot zaskoczył nas wprowadzonymi innowacjami technicznymi, tekstami piosenek, sposobem przekazu oraz wokalem Coreya - który przypomina sposób wykonania utworów na płycie bocznego projektu wokalisty, Stone Sour. Nie da się ukryć, że czas poświęcony na "pozaslipknotową" działalność artystyczną muzyków odcisnął piętno na "Vol. 3 (The Subliminal Verses)". Sami z resztą przyznali, że gdyby nie oderwanie od Slipknota, grupa najprawdopodobniej rozpadłaby się. Dzięki owej przerwie muzycy nabrali dystansu do siebie, na przeszłość spojrzeli obiektywnie, na bok odsuwając destrukcyjne emocje.
Co słychać na trzeciej komercyjnie wydanej płycie zespołu? Na pierwszym planie niesamowity wokal Coreya Tylora - to nie uległo zmianie. Kolejny raz udowodnił, że napinając odpowiednio struny głosowe potrafi burzyć, niszczyć, wzruszać, zakochać i nienawidzić. Że nie są to czcze słowa, można było przekonać się podczas koncertu zespołu na Stadionie Śląskim 31 maja 2004. Corey na żywo brzmi jeszcze lepiej niż w studio. Jego krzyk przeszywa słuchacza na wskroś, wyzwala dreszcze. Podziwiam go za umiejętność malowania głosem niesamowitych krajobrazów - raz ponurych i pełnych złości, innym razem przepełnionych ciepłem i nadzieją.
Na "Vol. 3 (The Subliminal Verses)" usłyszymy i wrzaski, i wzruszające ballady. I właśnie w tym tkwi szkopuł. "Jak to? Co to ma w ogóle być? Ballady w wykonaniu Slipknota - to mi w ogóle do tego zespołu nie pasuje" - taką wypowiedź przeczytałam dziś na pewnym forum. Stąd te kontrowersje. Rzeczywiście, muzycy zespołu przyzwyczaili nas do sieczki, demolki i totalnej agresji. Szczególnie "Iowa" opływała w nienawiść, bunt, nihilizm, nonkonformizm. Miłość - raniła śmiertelnie, ludzie = gówno, świat - niszczył wszystko, co na nim egzystowało. Zero nadziei. Na "Vol. 3 (The Subliminal Verses)" obserwujemy pewną zmianę światopoglądową zespołu. Teksty nie są już tak negatywne, dają nadzieję, wydają się być dojrzalsze. To milowy krok na przód.
Druga rzecz, po wokalu, która zdobyła moje uznanie, to kunszt Joeya Jordisona w grze na perkusji. Niesamowita koordynacja ruchów, szybkość, wyczucie. Rytm jego bębnów sprawia, że serce bije równo z uderzeniami pałeczek. Staram się wyciszyć zmysły i wsłuchuję się tylko w jego grę - niesamowitą, zróżnicowaną, perfekcyjną. Staram się wyobrazić uderzenia w talerze, przypominam sobie chorzowski koncert. Niepowtarzalne zjawisko. To ta gra Joeya wyznacza styl zespołu. Nie ma się czego wstydzić.
Nie jest oczywiście tak, że "Vol. 3 (The Subliminal Verses)" ukazuje kunszt tylko Joeya i Coreya. Na kolana pokłada solówka gitarowa Micka Thompsona w "Opium of the People", a bez "efektów specjalnych" Sida Wilsona w "Three Nil" piosenka ta nie byłaby tak dynamiczna. W recenzji płyty nie można też pominąć faktu, iż jej produkcją zajął się Rick Rubin. Muzycy oceniają tę współpracę bardzo pozytywnie, twierdząc wręcz, że Rubin dodał im skrzydeł, a poprawki proponował w sposób bardzo subtelny, respektując zdanie muzyków. Magotts, czyli fani zespołu, także zostali wynagrodzeni iście królewskim prezentem. Utwór "Pulse of the Maggots" jest o nich i dla nich. Nic dziwnego, że to najlepsza piosenka na płycie - powaliła mnie od razu. To miłość od pierwszego usłyszenia z przesłaniem: "co cię nie zabije, to cię wzmocni".
"Vol. 3 (The Subliminal Verses)" to płyta wyróżniająca się w dotychczasowym dorobku zespołu. Nie oznacza to, że jest gorsza. Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że jest nawet lepsza od pozostałych, zróżnicowana, brutalna, ale epatująca pozytywnym przesłaniem. Ma podwójne dno, zaskakuje. Spełnia swój, zawarty w tytule, cel - trafia do podświadomości słuchacza i wierci, wierci dziurę głęboką, pozostawiając ranę wiecznie krwawiącą.
Gdybym usłyszał "The Virus of Life" i nie wiedział, że to Corey Taylor, to najpierw bym strzelił, że to Mike Patton (to akurat lepszy fragment).
Gdyby wywalić wszystko od "Circle" do "The Nameless", oceniłbym ten (prawie o połowę krótszy) album wysoko.
Materiały dotyczące zespołu
- Slipknot
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
Frontside "Zmierzch Bogów - Pierwszy Krok Do Mentalnej Rewolucji"
- autor: m00n
System of a Down "Toxicity"
- autor: Artur Maszota
- autor: Rafał Grodek
Korn "Follow the leader"
- autor: Kosma