- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Slipknot "Slipknot"
Trochę wrzasku, trochę czadu, nieco prostej elektroniki i parę sampli - oto metalowy debiut roku 1999. Trochę mało jak na dziewięciosobowy zespół.
Na świecie sprzedano już ponad milion egzemplarzy płyty "Slipknot", choć w każdej chwili mogę wymienić przynajmniej pięciu muzyków, z których każdy obdarzony jest większym talentem muzycznym niż wszyscy kolesie ze Slipknot razem wzięci. Jednak ci muzycy nie chodzą w maskach i nie robią z siebie kretynów na scenie, ani nie stoi za nimi wielka wytwórnia, więc próżno ich szukać na pierwszych stronach gazet. Jednak dziś wszyscy bardziej oczekują taniej sensacji niż prawdziwej sztuki.
Slipknot nie jest jakąś pochodną Korn czy Limp Bizkit, jak pewnie wielu z was przypuszcza. Jest tutaj o wiele więcej czadu, występującego pod postacią mieszanki metalu i hard core'a. Chwilami jest naprawdę ciężko i niekiedy słychać nawet wpływy Fear Factory, tyle tylko, że Slipknot muzycznie ma o wiele mniej do zaoferowania niż ekipa Dino Cazaresa. Poza wrzaskiem, podpartym ciężkimi gitarami i szybką perkusją, rzadko można trafić na jakąś muzyczną niespodziankę. Tylko w kilku utworach pojawiają się jakieś urozmaicenia wokalne (np. "Wait And Bleed" czy "Me In Side"), reszta to prawie sam wrzask i dlatego po wysłuchaniu całości wszystkie utwory zlewają się w jedno. Po prostu poza agresją niewiele tu samej muzyki. Dziwne to, zwłaszcz gdy spojrzy się na skład zespołu.
Mimo wszystkich wymienionych wad, można posłuchać tej płyty. Zawsze to lepsze niż ostatnie produkcje Megadeth czy Metalliki. No i nie ma tu tych pedalskich jęków rodem z Helloween czy Hammerfall. Slipknot to przynajmniej jest metal, czego o tamtych zespołach z czystym sumieniem powiedzieć nie można... (wypada dodać: poglądy autora recenzji nie są poglądami redakcji - red.)
A w recenzji narzeka na wrzaskliwe wokale...
A Jordison już wtedy był uważany za jednego z lepszych technicznie bębniarzy, więc "recenzencie" radzę zmienic swoje poglądy albo przynajmniej poczytac troche o muzykach zanim się wyda opinię.
Swoją drogą talent jest niemierzalny. płyta "Slipknot" jest owszem wrzaskliwa, jest owszem miejscami niespójna, jest owszem przeładowana dźwiękiem. Natomiast tego wcześniej jeszcze nie było i to właśnie jest kapitał zespołu. Nie mówię o wizerunku, który jest i był kuriozalny, ale o muzyce właśnie. Połączyć deathmetal, nu metal i hardcore - można, ale zrobić to w miarę zgrabnie potrafia jak dotąd tylko nieliczne zespoły. Swoją drogą co to za rożnica czy płytę nagrywa jedna osoba, czy dziewięć? Może być i sto. Liczy się finalny efekt.
A co do zarzutów o wytwórnię i promowanie produktu pośledniego - polecam płytę wydaną własnym sumptem wcześniej, z innym wokalistą "Mate Feed Kill repeat". Nie ma ognia, nie ma czadu, a jednak jest w niej pełno znakomitych [wykorzystanych później] pomysłów.
Materiały dotyczące zespołu
- Slipknot
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
Slayer "Seasons in the Abyss"
- autor: Woland
Korn "Follow the leader"
- autor: Kosma
System of a Down "Toxicity"
- autor: Artur Maszota
- autor: Rafał Grodek