zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Slayer "Repentless"

20.09.2015  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Slayer
Tytuł płyty: "Repentless"
Utwory: Delusions of Saviour; Repentless; Take Control; Vices; Cast the First Stone; When the Stillness Comes; Chasing Death; Implode; Piano Wire; Atrocity Vendor; You Against You; Pride in Prejudice
Wykonawcy: Tom Araya - wokal, gitara basowa; Kerry King - gitara; Gary Holt - gitara; Paul Bostaph - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Nuclear Blast Records
Premiera: 11.09.2015
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Historia znów zatacza koło. Nie przypuszczałem, że jeszcze za mojego żywota, no ale stało się. Paul Bostaph wrócił do Slayer. Chyba trzeci raz w karierze (wliczam krótką przerwę przed lub po "Undisputed Attitude"). Tak jest, podczas gdy ścierwojady ujadały nad ciepłą jeszcze mogiłą Jeffa Hannemana, rozwodząc się na temat zasadności kontynuowania działalności Slayera, pozbawionego naczelnego kompozytora i legendarnego riffologa, mnie bardziej elektryzowały informacje na temat tego, kto zasiądzie za beczkami Zabójcy po kolejnej rejteradzie Lombardo.

Perkusja w tym zespole to dla mnie stanowisko kluczowe. Po takich płytach, jak "Reign In Blood" czy zwłaszcza "South Of Heaven", w kontekście napierdalania w gary już mało co było w stanie mnie zadowolić. Gdy pierwszy raz zabrakło "Tej Drobnej Ikony" za zestawem, a Hanneman z Kingiem i Arayą stanęli na brzegu kryzysu (przecież cała planeta "waliła" w rytm bicia Dave'a), pojawił się Bostaph, a sukces "Divine Intervention" czy całkowicie obrywającego łeb "God Hates Us All", to w dużej mierze jego zasługa.

Z kolei o powstanie nowego "platera" Slayer, mimo śmierci Jeffa, byłem raczej spokojny. Z pewnością jeszcze kopy spadkowego materiału osierocone walały się po archiwum Kerry'ego, bez względu na to, jak bardzo by zaprzeczał ich istnieniu. Nie byłem za to pewien, kto tchnie w niego perkusyjne życie lub, jak kto woli, uratuje go tym razem. Wybór padł na Paula i dopiero w tym momencie zacząłem się podniecać. Od razu przez czapę przeleciały "Dittohead", "Warzone", "Disciple" czy "Exile", i już wiedziałem, że nowy krążek nie ma prawa nie wyjść. Jak nawet nie będzie genialny, to ciężarem zbliżony do miazgi "Boga Nienawidzącego (no przecież) Nas Wszystkich". No i sprawdziło się. Prawie dostałem, co zamawiałem. "Repentless" wprawdzie nowym "Divine Intervention", ani tym bardziej "GHUA", czy już w ogóle "Reign In Blood", nie jest, w przeważającej jednak części, jak na dzisiejsze zniewieściałe standardy - gniecie. Czy się to fanom Slayera z Hannemanem i Lombardo podoba, czy nie.

Zdjęty wiosennymi doniesieniami z obozu autorów płyty roku - czyli Paradise Lost - nawet nie zwróciłem uwagi na wałki premierowe, wypuszczane przez Slayer do sieci, za co wielkie dzięki dla Angoli. Uniknąłem całej tej męczącej dysputy w typie: jakie to "nudne, chujowe i do psa podobne", bo bez Hannemana. Nie żałuję, spałem dobrze, a "Repentless" już teraz po premierze przekonuje, że jest dobrą płytą, z tym że jako całość. Po kilkudziesięciu odsłuchach rzeczywiście nie odnajduję tutaj może killerów, ale łapię się na tym, że płyty za każdym razem słucham na jednym wdechu, bez ziewania, nerwowego przewijania, co więcej, ze dwa razy może nawet musiałem zmienić starcze pieluchomajty. Szczególnie przy szybszych, standardowych dla "Sleja" numerach, jak wpadający zaraz po złowieszczym intro "Delusions Of Saviour" - "Repentless" czy przegenialnej, motorycznej, drugiej części "Take Control", mocno osadzonego w kanonie wielbionej przeze mnie konwencji "God Hates Us All".

Materiał obfituje jednak w wiele wolniejszych, walcowatych momentów, czego też się spodziewałem, skoro - jak deklaruje producent - to płyta Kerry'ego Kinga. Wychodzi to raz lepiej raz gorzej. Taki "When Stillness Comes" bardzo mi na przykład leży. Wejście rodem ze "Spill The Blood" ("South Of Heaven") i genialne, desperackie porykiwania Tomasza Arayi robią z niego fajną, psychomakabreskę. Ale już dajmy na to "Cast The First Stone" nie robi podobnego wrażenia. Jest bo jest, ale tytułu raczej za dwa tygodnie nikt nie spamięta. Nie rozumiem też, co w zestawieniu robi znany od 5 lat z jakiegoś mini cd, jeszcze z sesji "World Painted Blood", lekko punkowy "Atrocity Vendor"? Może po prostu taka polityka, choć jakby odchudzić krążek o te dwie minutki, to chyba nic by się nie stało. Ale jest fajny, pasuje, a takie Megadeth też tak czyniło, choćby z "Black Swan", więc wstydu nie ma. Jako wielkiemu fanowi gęstych przejść Bostapha, Zabójcy słodzą mi jeszcze w "Pride in Prejudice". Sporo w nim klimatu z chyba najmniej znanego, najwolniejszego w historii kawałka Slayer, jakim był "Gemini" z coverowej "Undisputted Attitude". 666 kg ciężaru i te karabiny maszynowe werbla...

Wrażenie robi okładka. Od razu widać, że znów King patrzył na łapy malarzowi. On zawsze i wszędzie jest wkurwiony. Nie malarz, King ma się rozumieć. Nie wiem, czy w czasach, kiedy takie figury jak Kobieta z Brodą i Człowiek Łyżwa to już nie mieszkańcy cyrku, tylko sąsiedzi zza ściany, ktoś się jeszcze taką obrazoburczością bulwersuje, ale jak dla mnie klasa, koszulinka bliska ciału już zamówiona.

Ok, ok, wiem, wiem... A jak tam Gary Holt dźwiga schedę po Jeffie... Przecież już wiecie. Jakkolwiek zabrzmi to śmiesznie, w ogóle nie czuję, że to gitarowy filar z innego zespołu. Holt brzmi jak Slayer, tyle w temacie.

Kupić czy nie? Kupić. "Repentless" spośród reprezentantów wydawniczych zespołu - obecnie już tylko Kinga i Arayi - od 2000 r. mieści się spokojnie jakościowo zaraz po "God Hates Us All" i "Christ Illusion", a przynajmniej na równi z "World Painted Blood". Ma parę wad, które gdzieś tam wytknąłem, ale jako całość jak zwykle ściera słuchaczem podłogę niczym szmatą. Jak na pożegnalny krążek, bo wątpię czy powstanie kolejny, naprawdę spokojnie wyceniam na 8.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Slayer "Repentless"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2015-09-21 11:57:32 | odpowiedz | zgłoś
idziemy strategią golibrody z Gdańska, jak on będzie miał to my też
re: Slayer "Repentless"
Fatal portrait
Fatal portrait (wyślij pw), 2015-09-20 22:55:43 | odpowiedz | zgłoś
Pierwszy album Slayera zespolu legendy po smierci Hannemana to wypadaloby w recenzji napisac cos wiecej na ten temat chocby wspomniec o jego kompozycji zawartej na albumie a tu nic...za to dosc obszernie jest o Bostaphie tak wszyscy wiemy ze to kozak bebniaz(nie wiem czy dla mnie nawet nie lepszy od Dave) ale to stary czlonek kapeli i wiadomo jak gra o nowym powinienes sie tak rozpisac czy moze nie ma o czym pisac... ? dlatego ta recenzja jak dla mnie jest slaba panie Megakruk.
re: Slayer "Repentless"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2015-09-21 06:14:14 | odpowiedz | zgłoś
Był ustęp o tym... ale wywaliłem... bo robiła się z tego elegijka. Tyla... o nowym? Jak w epilogu recki.
re: Slayer "Repentless"
elmo291 (gość, IP: 188.167.61.*), 2015-09-20 22:39:04 | odpowiedz | zgłoś
Za mało słuchałem, żeby ocenić, ale w fotel mnie nie wgniotło i ciarki mnie nie przeszły ani razu. Płyta wydaje się solidna. Co do braku Hannemana. Dwie ostatnie płyty mnie nie powaliły, więc to nie jest tak, że jakby grał Jeff to od razu byłoby arcydzieło.
re: Slayer "Repentless"
Bumbumszaka (gość, IP: 185.79.33.*), 2015-09-20 20:22:47 | odpowiedz | zgłoś
"ścierwojady ujadały nad ciepłą jeszcze mogiłą Jeffa Hannemana"
"legendarnego riffologa"
"beczkami Zabójcy po kolejnej rejteradzie Lombardo"
"w kontekście napierdalania w gary"

Chłopie, ile Ty masz lat?
re: Slayer "Repentless"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2015-09-20 22:10:53 | odpowiedz | zgłoś
zaszczytem jest, że po 7 latach tutaj i 118 reckach, doczekałem się cytowania. Podaj dalej :)
re: Slayer "Repentless"
RippR
RippR (wyślij pw), 2015-09-20 22:35:33 | odpowiedz | zgłoś
Ja też zauważyłem, że autor się starzeje; ostatnio stanowczo zbyt mało pisze o genitaliach...
re: Slayer "Repentless"
Arktur (wyślij pw), 2015-09-21 09:42:52 | odpowiedz | zgłoś
Kolega widzę nowy na portalu, ze stylu Megakruka nie zna...
re: Slayer "Repentless"
RippR
RippR (wyślij pw), 2015-09-20 20:12:15 | odpowiedz | zgłoś
Dziękuję. Po co najwyżej letnich komentarzach do przedpremierowych numerów obawiałem się recenzji - sofizmatu w rodzaju "płyta chujowa, bo przecież w zaistniałych warunkach musiała wyjść chujowa, a w razie gdyby była dobra, dojebmy garbatemu, że ma dzieci proste". Tymczasem album wyszedł obiektywnie przyzwoity, okazało się, że zespół to czasem więcej niż suma poszczególnych elementów; mamy tu nie pół Slayera, tylko co najmniej 0,75 - Bostaph to uznany perkusista i wieloletni człon Zabójcy, nawet jeśli Holta złośliwie uznać za statystę, do której to roli moim zdaniem jest mu daleko (jedyna chujowa płyta zrobiona tego pana to Force of Habit sprzed... 23 lat, było nie było).

Warto jeszcze podkreślić, że to pierwsza płyta Slayera dla Nuclear Blast, bo wynieśli się z American Recordings. Ktoś może złośliwie powiedzieć, że z wszechstronnej wytwórni ogólnomuzycznej trafili do metalowego piekiełka na metalową emeryturkę, ale ja kocham to piekiełko i życzę im udanego przysmażania zmarszczek na ruszcie:). To także nowy producent - Terry Date, który sroce spod ogona nie wypadł i ma na koncie ładnych parę stricte metalowych knockoutów, Repentless też nie spierdolił, chociaż nic lepszego o produkcji napisać się nie da. Ogólnie to wszystko, co miało ich zabić, w efekcie ich wzmocniło. Pozdrawiam autora staropolskim "Slayer kurwa!!!" i słucham sobie dalej:).

Ps. Na następnej płycie Łysy spuści Holta z łańcucha i pozwoli mu komponować. To będzie bardzo wesołe przeżycie dla członka Slayerjugend z zamiłowaniem do częstych Exodusów:)
re: Slayer "Repentless"
Stary uj (gość, IP: 78.8.202.*), 2015-09-21 09:14:58 | odpowiedz | zgłoś
Ja pitole. O co chodzi z tym "slayer, kurwa!" ?

Oceń płytę:

Aktualna ocena (400 głosów):

 
 
69%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Slayer

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Paradise Lost "The Plague Within"
- autor: Megakruk

Megadeth "Dystopia"
- autor: Megakruk

Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium

My Dying Bride "Feel The Misery"
- autor: Megakruk

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?