zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: Slayer "Repentless"

20.09.2015  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Slayer
Tytuł płyty: "Repentless"
Utwory: Delusions of Saviour; Repentless; Take Control; Vices; Cast the First Stone; When the Stillness Comes; Chasing Death; Implode; Piano Wire; Atrocity Vendor; You Against You; Pride in Prejudice
Wykonawcy: Tom Araya - wokal, gitara basowa; Kerry King - gitara; Gary Holt - gitara; Paul Bostaph - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Nuclear Blast Records
Premiera: 11.09.2015
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Historia znów zatacza koło. Nie przypuszczałem, że jeszcze za mojego żywota, no ale stało się. Paul Bostaph wrócił do Slayer. Chyba trzeci raz w karierze (wliczam krótką przerwę przed lub po "Undisputed Attitude"). Tak jest, podczas gdy ścierwojady ujadały nad ciepłą jeszcze mogiłą Jeffa Hannemana, rozwodząc się na temat zasadności kontynuowania działalności Slayera, pozbawionego naczelnego kompozytora i legendarnego riffologa, mnie bardziej elektryzowały informacje na temat tego, kto zasiądzie za beczkami Zabójcy po kolejnej rejteradzie Lombardo.

Perkusja w tym zespole to dla mnie stanowisko kluczowe. Po takich płytach, jak "Reign In Blood" czy zwłaszcza "South Of Heaven", w kontekście napierdalania w gary już mało co było w stanie mnie zadowolić. Gdy pierwszy raz zabrakło "Tej Drobnej Ikony" za zestawem, a Hanneman z Kingiem i Arayą stanęli na brzegu kryzysu (przecież cała planeta "waliła" w rytm bicia Dave'a), pojawił się Bostaph, a sukces "Divine Intervention" czy całkowicie obrywającego łeb "God Hates Us All", to w dużej mierze jego zasługa.

Z kolei o powstanie nowego "platera" Slayer, mimo śmierci Jeffa, byłem raczej spokojny. Z pewnością jeszcze kopy spadkowego materiału osierocone walały się po archiwum Kerry'ego, bez względu na to, jak bardzo by zaprzeczał ich istnieniu. Nie byłem za to pewien, kto tchnie w niego perkusyjne życie lub, jak kto woli, uratuje go tym razem. Wybór padł na Paula i dopiero w tym momencie zacząłem się podniecać. Od razu przez czapę przeleciały "Dittohead", "Warzone", "Disciple" czy "Exile", i już wiedziałem, że nowy krążek nie ma prawa nie wyjść. Jak nawet nie będzie genialny, to ciężarem zbliżony do miazgi "Boga Nienawidzącego (no przecież) Nas Wszystkich". No i sprawdziło się. Prawie dostałem, co zamawiałem. "Repentless" wprawdzie nowym "Divine Intervention", ani tym bardziej "GHUA", czy już w ogóle "Reign In Blood", nie jest, w przeważającej jednak części, jak na dzisiejsze zniewieściałe standardy - gniecie. Czy się to fanom Slayera z Hannemanem i Lombardo podoba, czy nie.

Zdjęty wiosennymi doniesieniami z obozu autorów płyty roku - czyli Paradise Lost - nawet nie zwróciłem uwagi na wałki premierowe, wypuszczane przez Slayer do sieci, za co wielkie dzięki dla Angoli. Uniknąłem całej tej męczącej dysputy w typie: jakie to "nudne, chujowe i do psa podobne", bo bez Hannemana. Nie żałuję, spałem dobrze, a "Repentless" już teraz po premierze przekonuje, że jest dobrą płytą, z tym że jako całość. Po kilkudziesięciu odsłuchach rzeczywiście nie odnajduję tutaj może killerów, ale łapię się na tym, że płyty za każdym razem słucham na jednym wdechu, bez ziewania, nerwowego przewijania, co więcej, ze dwa razy może nawet musiałem zmienić starcze pieluchomajty. Szczególnie przy szybszych, standardowych dla "Sleja" numerach, jak wpadający zaraz po złowieszczym intro "Delusions Of Saviour" - "Repentless" czy przegenialnej, motorycznej, drugiej części "Take Control", mocno osadzonego w kanonie wielbionej przeze mnie konwencji "God Hates Us All".

Materiał obfituje jednak w wiele wolniejszych, walcowatych momentów, czego też się spodziewałem, skoro - jak deklaruje producent - to płyta Kerry'ego Kinga. Wychodzi to raz lepiej raz gorzej. Taki "When Stillness Comes" bardzo mi na przykład leży. Wejście rodem ze "Spill The Blood" ("South Of Heaven") i genialne, desperackie porykiwania Tomasza Arayi robią z niego fajną, psychomakabreskę. Ale już dajmy na to "Cast The First Stone" nie robi podobnego wrażenia. Jest bo jest, ale tytułu raczej za dwa tygodnie nikt nie spamięta. Nie rozumiem też, co w zestawieniu robi znany od 5 lat z jakiegoś mini cd, jeszcze z sesji "World Painted Blood", lekko punkowy "Atrocity Vendor"? Może po prostu taka polityka, choć jakby odchudzić krążek o te dwie minutki, to chyba nic by się nie stało. Ale jest fajny, pasuje, a takie Megadeth też tak czyniło, choćby z "Black Swan", więc wstydu nie ma. Jako wielkiemu fanowi gęstych przejść Bostapha, Zabójcy słodzą mi jeszcze w "Pride in Prejudice". Sporo w nim klimatu z chyba najmniej znanego, najwolniejszego w historii kawałka Slayer, jakim był "Gemini" z coverowej "Undisputted Attitude". 666 kg ciężaru i te karabiny maszynowe werbla...

Wrażenie robi okładka. Od razu widać, że znów King patrzył na łapy malarzowi. On zawsze i wszędzie jest wkurwiony. Nie malarz, King ma się rozumieć. Nie wiem, czy w czasach, kiedy takie figury jak Kobieta z Brodą i Człowiek Łyżwa to już nie mieszkańcy cyrku, tylko sąsiedzi zza ściany, ktoś się jeszcze taką obrazoburczością bulwersuje, ale jak dla mnie klasa, koszulinka bliska ciału już zamówiona.

Ok, ok, wiem, wiem... A jak tam Gary Holt dźwiga schedę po Jeffie... Przecież już wiecie. Jakkolwiek zabrzmi to śmiesznie, w ogóle nie czuję, że to gitarowy filar z innego zespołu. Holt brzmi jak Slayer, tyle w temacie.

Kupić czy nie? Kupić. "Repentless" spośród reprezentantów wydawniczych zespołu - obecnie już tylko Kinga i Arayi - od 2000 r. mieści się spokojnie jakościowo zaraz po "God Hates Us All" i "Christ Illusion", a przynajmniej na równi z "World Painted Blood". Ma parę wad, które gdzieś tam wytknąłem, ale jako całość jak zwykle ściera słuchaczem podłogę niczym szmatą. Jak na pożegnalny krążek, bo wątpię czy powstanie kolejny, naprawdę spokojnie wyceniam na 8.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Slayer "Repentless"
lordus (gość, IP: 89.79.48.*), 2015-09-23 23:14:13 | odpowiedz | zgłoś
Ach ten Kerry i jego poezja. Po Polsku nie brzmi tak dobrze jak po angielsku:P
re: Slayer "Repentless"
lordus (gość, IP: 89.79.48.*), 2015-09-22 20:11:34 | odpowiedz | zgłoś
Nie oczekiwałem cudów, nie napalałem sie i przeżyłem pozytywne zaskoczenie. Po odejściu Lombardo sam wieszałem na Slayerze psy, z kumplem się prawie o opinie na temat przyszłości zespołu pobiłem:P Przed zasadniczą premierą słyszałem tylko "Implode" i to rok temu. W sumie numer mi się podobał, ale miało go nie być na płycie, w końcu jednak jest co akurat mi pasuje. Miałem obawy co do dzisiejszych zdolności kompozycyjnych Kinga, bo spodziewałem się napierdalanki bez ładu i składu, kawałki mieszające się w jedno. Od pierwszego przesłuchania całości jednak płyta mi bardzo podeszła. Słucham jej od premiery codziennie po kilka razy i nawet nie przewijam żadnych fragmentów, co na WPB często sie zdarzało. Nie wiem co jest powodem, może to, że byłem strasznie wyposzczony jeśli chodzi o Slayera, a może to po prostu dobra płyta jest. Fajnie, że numery zapadają w pamięć (moją przynajmniej). Jeśli miałbym wskazać najsłabszy kawałek to naprawdę nie potrafię. Jedyne wady jakie dostrzegam to lipna okładka (ile można jechać na Jezusie? zwłaszcza, że w tekstach wyjątkowo mało o religii), lipny teledysk (raz obajrzałem i wiem, że drugi raz go nie odpalę) i długość albumu, bo niektóre kawałki mogłyby trwać trochę dłużej, teraz czuję lekki niedosyt. W moim osobistym rankingu Slayera po GHUA nowa płyta plasuje się na miejscu drugim za Christ Illusion, a przed WPB.
re: Slayer "Repentless"
lordus (gość, IP: 89.79.48.*), 2015-09-22 22:57:30 | odpowiedz | zgłoś
Jeszcze jedna wada. Jak jest mozliwość to zawsze kupuję najbardziej wypasioną wersje dostępną w sklepie. Kupiłem więc tego digipacka z dodatkowym DVD. Nie wiem co to się porobiło, ale wydanie jest do dupy. Niby obrazeczki ładne, książeczka ładna, nawet się pudełko roztwiera na kształt odwróconego krzyża, coś na wzór reedycji "Live Undead". Tylko dlaczego do ciężkiej cholery płyty są wrzucone jak do koperty? Naprawde nie dało sie dać troche plastiku, żeby płyta była wciśnięta w jednym miejscu jak płyta, a nie ocierała się o karton? Beznadzieja. Dlatego nie lubie digipacków, nigdy nie wiadomo co się kupuje.
re: Slayer "Repentless"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2015-09-23 10:41:41 | odpowiedz | zgłoś
taka mysticowo/nuclearowa konwnecja, zawsze tak syfili
re: Slayer "Repentless"
Dorosłe dzieci (gość, IP: 83.15.253.*), 2015-09-22 09:04:27 | odpowiedz | zgłoś
Co Ci się MegaKruku podoba w tej okładce?, bo mi nic. Na pierwszy rzut oka to zwykła profanacja i nic więcej. Jest wiele zespołów które grają ostrą muzykę i wcale nie muszą się ciągle podpierać niszczeniem, ogólnie przyjętych wartości. Pewnie teraz dostanę kopa od wielu z was, słucham od 30 lat metalu, ale nie znoszę odwróconych krzyży, profanacji itp.Dla mnie świadczy to jedynie o prostocie umysłowej "artystów" w ten sposób afiszujących się. Mówienie, że nie ma Jezusa i jednoczesne jego profanowanie jest śmieszne , dziecinne i stanowi zaprzeczenie samo w sobie i raczej nie pasuje do gości u schyłku swojego żywota.
re: Slayer "Repentless"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2015-09-22 09:56:34 | odpowiedz | zgłoś
ja wiem, jest max slejerowata jak dla mnie. Są te wszystkie elementy jakie znamy z historii ich okładek - miecze maskotki, devile z Hell Awaits, elementy tej ich konwencji, chhyba o to chodziło. Moja ulubiona okłada ever to Once Upon The Cross Deicide, co ciekawe ta ocenzurowana wersja, jest o wiele bardziej niepokojąca niż to co w środku.
re: Slayer "Repentless"
nosfertu (gość, IP: 87.206.48.*), 2015-09-26 09:44:18 | odpowiedz | zgłoś
Najbardziej extremalna, metalowa okładka ever to Messiah "extreme cold weater"...
re: Slayer "Repentless"
binadra
binadra (wyślij pw), 2015-09-22 14:43:40 | odpowiedz | zgłoś
Nie oglądaj też przypadkiem horrorów bo tam też dochodzi do profanacji.
re: Slayer "Repentless"
RippR
RippR (wyślij pw), 2015-09-22 20:54:22 | odpowiedz | zgłoś
Właśnie zdałem sobie sprawę z czegoś strasznego... Przecież takie umieszczanie symboliki chrześcijańskiej na okładkach płyt metalowych może także ranić czyjeś uczucia satanistyczne!
re: Slayer "Repentless"
Dorosłe dzieci (gość, IP: 91.234.130.*), 2015-09-23 22:42:58 | odpowiedz | zgłoś
Czytaj ze zrozumieniem

Oceń płytę:

Aktualna ocena (400 głosów):

 
 
69%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Slayer

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Paradise Lost "The Plague Within"
- autor: Megakruk

Megadeth "Dystopia"
- autor: Megakruk

Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium

My Dying Bride "Feel The Misery"
- autor: Megakruk

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?