- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Six Feet Under "Maximum Violence"
Kolejne promo przed moimi pięknymi, piwnymi, rozmarzonymi oczami to Six Feet Under, który tak samo jak Hypocrisy, straszy z okładki naklejką "Wersja bez masteringu!". Poza tym straszy jeszcze mało strasznym obrazkiem. I tym razem naklejka owa jest w pełni usprawiedliwiona, gdyż płyta brzmi naprawdę gównianie, a wokal dosłownie zagłusza wszystkie instrumenty. Pozostaje mieć nadzieję, że to się zmieni.
Tytułowe "Maximum Violence" zawiera się niestety tylko w tytule, ponieważ cała płyta to raczej jakieś hard core'owo death metalowe szczyny, które nie zachwyciły mnie niczym. Na dodatek sprofanowali Kiss, nagrywając ich kawałek "War Machine". Na wersji digipack znajdują się także covery Thin Lizzy oraz Iron Maiden. Po kabarecie, jaki coverując Ironów zrobili Cradle Of Filth, wolę nie wiedzieć, co do zaoferowania ma Six Feet Under. Nie wiem, co tak obniżyło poziom Six Feet Under, może nowy gitarzysta - Steve Swanson? A może coś innego? A może Wam się spodoba?