- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Six Feet Under "13"
Album "Bringer Of Blood" (2003) był wyjątkowo marnym wydawnictwem w dorobku Six Feet Under, kapeli, która zaistniała chyba głównie dzięki osobie wokalisty Chrisa Barnesa, dawnego gardłowego Cannibal Corpse, choć nie należy tu zapominać również o Terry'm Butlerze, basiście Death i Massacre, czy związanym wcześniej z grupą Allenie Weście, gitarzyście Obituary. Ostatni krążek tej załogi był świadectwem wyraźnego spadku formy, lecz wygląda na to, że wraz z nową płytą zatytułowaną "13" zespół wydaje się podnosić z dna. Choć o słowach zachwytu należy zapomnieć, bo w tym przypadku byłaby to znaczna przesada.
Stylistycznie szósty album Amerykanów szczególnie nie zaskakuje, a szczerze mówiąc, to niczym nie zaskakuje. Kolejne wydawnictwo Six Feet Under to 10 kompozycji motorycznego death metalu utrzymanego w średnich i szybszych tempach. Muzycznie jest bez fajerwerków, momentami chwytliwie, by nie rzec rockowo, momentami mniej ("Rest In Pieces", "13") lub bardziej ciekawie ("Wormfood", "Deathklaat", "The Art Of Headhunting"), jednak w gruncie rzeczy całość nie wykracza ponad przeciętność. Tworzące "13" utwory to materiał niezbyt skomplikowany aranżacyjnie i oszczędny w wyszukane pomysły (a przecież muzykom umiejętności nie brak), i choć niejednokrotnie prostota bywa zaletą, tak w wypadku następcy "Bringer Of Blood" trzeba to zdecydowanie uznać za wadę. Płyta kuleje też nieco w kwestii produkcji, album ma fajne "piaszczyste", przybrudzone brzmienie, ale brakuje mu solidnego tąpnięcia, a na domiar złego w miarę pozytywne wrażenie psują lekko "kartonowe" bębny.
"13" powinna zainteresować fanów wcześniejszych dokonań Six Feet Under. Maniacy deathmetalowego mięcha i rzeźniczego łojenia mogą z powodzeniem ominąć tę płytę szerokim łukiem, a mnie album Amerykanów utwierdza jedynie w przekonaniu, że ostatnimi czasy Six Feet Under tak naprawdę radzi sobie nieźle jedynie z coverami. Obym się mylił...