- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Sirrah "Did Tomorrow Come..."
Druga (?!?) płyta SIRRAH. Wliczając dwukrotnie rejestrowane "ACME", to byłaby trzecia. Wliczając MLP "The stories of defeat" to już czwarte oficjalne wydawnictwo. Można by powiedzieć, że znamy ten zespół. Błąd. Duży błąd jeżeli myśleliśmy, że SIRRAH zaserwuje nam drugie ACME. Kilka posunięć personalnych i słyszymy zupełnie nowy zespół. Świeże, pełne energii kompozycje, zupełnie jakby zespół chciał zrzucić jarzmo ACME, wyzwolił się z wcześniejszych dokonań, które przysporzyły im wielu fanów. BARDZO dynamiczne gitary (słychać świeżą krew Rogera, nowego gitarzysty), jak poprzednio BARDZO dobra wokaliza Tomka Żyżyka, tradycyjnie kopiący w głowę growling Maćka, dość dużo przyciskania czarno-białych (to Krzysiek). To elementy, które uderzają w pierwszej chwili, potem dopiero smaczki w postaci altówki Magdy (nie mylić broń Boże ze skrzypcami!!!), czy żeńskimi wokalami... Czyli można byłoby przyznać chłopakom złotą płytę i po kłopocie. Niestety:
1. Mastering (w studio Buffo, czyli najdroższe studio na planecie Polska) to tragedia i czysta kpina w żywe oczy (uszy). Jakim cudem materiał z MLP "The stories of defeat" jest tak selektywny bez tak "profesjonalnej" postprodukcji? Mała selektywność instrumentów, jeżeli bierzemy pod uwagę, że jest ich sporo, to robi się trochę tłok "w eterze".
2. Z dużym utęsknieniem czekam na jakąkolwiek partię gitarową, która mieściłaby się w kategorii szeroko pojętej partii solowej!!! Chociaż może przyjęte rozwiązanie jest mniej bolesne, jak to zwykle z rozczarowaniami bywa...
3. Niestety z przyczyn podanych w pkt. 1 płyta brzmi jak nagrana na ośmiu (słownie) ścieżkach, a z tego co wiem bezpośrednio od chłopaków to ścieżek było 24, pełna cyfra... Jak koszmarnie zostało popsute brzmienie możemy tylko przypuszczać... Porównując MLP i pełną płytę, to pierwsza uwaga to płaskość brzmienia tej drugiej... Czyli jeszcze jeden przykład jak Polak Polakowi potrafi wszystko i o każdej porze... "poprawić". STO punktów dla studia Buffo po raz drugi.
4. Najciekawszy, najbardziej nowatorski, eksperymentalny utwór czyli "Misconception", znalazł się jedynie na limitowanej edycji czyli digipak. Szczęśliwcy, ci, którym dane było dotrzeć do tego ponad dziesięcio minutowego utworu. Naprawdę duża niespodzianka ze strony SIRRAH. Pobrzmiewa tu i G.G.F.H., i TOOL, i SISTERS OF MERCY. Czyli same klimaty. Perkusja trochę techno (czy jak wolą "znawcy" disco) i dance, ale eksperyment to eksperyment. Możemy tylko podziwiać...
Generalnie szkoda, że SIRRAH przestał grać klimaty, ale dynamiczny i progresywny hardrock, którym wypełniona jest ich nowa płyta kręci nie tylko metalowe plemię. To dobrze, że mamy w Polsce takie zespoły jak SIRRAH...
SEASON.
P.S. Niestety nie udało mi się, mimo wielu prób, znaleźć jakąkolwiek wzmiankę o Music For Nations, czyli brytyjskim gigancie muzycznym (PARADISE LOST, VENOM, MY DYING BRIDE, ANATHEMA...), który miał wydać tę płytę... MetalMind forever?
Materiały dotyczące zespołu
- Sirrah