- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Sinergy "Beware the Heavens"
Muzyka metalowa w niepokojąco szybkim tempie zmienia swojego "lidera". W przeciągu zaledwie roku nurtem dominującym był i doom/gothic, i symfoniczny black. Ostatnimi czasy natomiast zespoły zaczęły wskrzeszać tradycję, nawiązywać do klasycznego heavy metalu. W wielu przypadkach niestety nie można tego typu przeobrażeń nazwać naturalnym rozwojem. Bo to nic innego jak podążanie za trendami, za tym, co w danej chwili jest modne. Większość z tych nowych "gwiazdek" chyba nie ma pojęcia, że znacznie większą przyjemność sprawia obcowanie z mistrzem danego gatunku muzycznego. Czasem jednak w najmniej spodziewanym momencie można się miło rozczarować...
A tym miłym rozczarowaniem był (i jest nadal) intensywnie reklamowany Sinergy. Jednak czy w tym przypadku mogło być inaczej? Bo czego należy oczekiwać od profesjonalnych, utalentowanych muzyków? Na pewno nie taniej tandety i kiczu. Sinergy w pewien sposób przypomina mi zeszłoroczny fenomen jakim był Covenant (teraz już The Kovenant niestety w okrojonym składzie i totalnie inną muzyką...). Nie chodzi jednak o porównanie muzyczne, a raczej personalne. Oba zespoły, jak to określił Nuclear Blast, składają się z samych "gwiazd". I rzeczywiście, można się w tym w pewnym stopniu zgodzić. Sinergy to projekt Kimberly Goss. To nazwisko na pewno nieraz odbiło się o uszy wyznawcom Mroku. Owa pani udzielała się w wielu wyśmienitych zespołach, wystarczy wspomnieć chociażby o Dimmu Borgir (klawisze), Therion (klawisze + wokal) czy Ancient (klawisze + wokal)... Jak na profesjonalistkę przystało zaprosiła ona do współpracy równie utalentowanych i cenionych muzyków - Sharleego (Mercyful Fate), Alexi`a (Children of Bodom) i Jesper`a (In Flames). Jedynie perkusista Ronny jest tzw. "normalnym" muzykiem, nie wywodzącym się ze znanej kapeli (podobnie jak to miało miejsce w Covenant, gdzie "odlutkiem" był Blackheart).
Jaka jest muzyka proponowana przez Sinergy? Wspomniałam na początku, że nie jestem zwolenniczką wskrzeszania klasycznego heavy. Wspomniałam jednak też, że czasem można się mile rozczarować. W końcu, że to właśnie projekt Kimberly Goss był dla mnie miłą niespodzianką. Tak, Sinergy nawiązuje do prostego, tradycyjnego heavy metalu. Ale robi to tak umiejętnie, tak zgrabnie i oryginalnie, że nie sposób przejść obojętnie obok "Beware the Heavens". Nawet (a może tym bardziej) wtedy, gdy nie jest się zwolennikiem tego stylu. Ten album samoistnie żyje, kipi witalną energią i żywiołem, "drażni" nerwy dziką drapiżnością, a jednocześnie uspokaja zmysły słodkimi, niesamowitymi melodiami. Tu na pewno na wielkie uznanie zasługuje Alexi z Children of the Bodom. Jego mistrzowskie solówki, pędzące riffy i zakręcone melodie noszą znamiona geniuszu. Gitary świetnie uzupełniają się ze specyficznymi klawiszami, kojarzącymi się nieco z "Enthrone Darkness Triumphant" Dimmu Borgir. Nie ma jednak w tym nic dziwnego, w końcu styl Kimberly (mimo, że wspomagała Dimmu tylko na koncertach) jest łatwo rozpoznawalny. Skoro już o niej mowa, nie można oczywiście zapomnieć o jej wokalach. W Sinergy niewątpliwie śpiewa inaczej niż u gości, jak sama powiedziała, to jest właśnie jej naturalny głos. Co tu dużo mówić - partie wokalne wspaniale nakładają się na dźwiękową otoczkę "Beware the Heavens". To doskonała, spójna całość.
Naprawdę warto sięgnąć po to dzieło. Chociażby po to, aby odczuć miłe rozczarowanie. W potoku żenującej wtórności oryginalne i pomysłowe płyty stają się rzadkością. Na następne tak udane nawiązanie do klasycznego heavy będzie trzeba pewnie poczekać do następcy "Beware the Heavens".
Materiały dotyczące zespołu
- Sinergy