- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Sigiriya "Return To Earth"
"Return To Earth" to jedna z tych płyt, do których chce się wracać bez końca. I to bez względu na to, czy na co dzień jest się zadeklarowanym fanem heavy, thrashu czy jakiegokolwiek innego gatunku. Podam przykład - może trochę błahy, acz pokazujący potęgę tej muzyki. Podsunąłem ten album koledze słuchającemu Metalliki czy RHCP, a więc - muzycznie zupełnie inna bajka. Ku mojemu lekkiemu zaskoczeniu weszło bez popity, co więcej, uznał "Return To Earth" za najlepszy krążek zeszłego roku. Mogę się tylko zgodzić.
Sigiriya to grupa pochodząca z Walii, powstała niejako na zgliszczach brytyjskiego Acrimony, w kręgach miłośników stonera cieszącego się statusem absolutnie kultowego. Ze starego składu ostało się 4 z 5 członków, piąty - drugi gitarzysta Acrimony - gra obecnie w zespole Lifer. Absencja ta jednak nie jest odczuwalna.
Zaczyna się od mocnego uderzenia. "The Mountain Goat" nie bez przyczyny szybko stał się koncertowym pewniakiem. Można powiedzieć, że to idealne rozpoczęcie albumu - pełne energii i stonerowego brudu. Kolejne utwory - "Tobacco Sunrise" i "Hurricane" - nawiązują do najlepszych lat Acrimony. Warto zwrócić uwagę na wokal Doriana Waltersa, który świetnie sprawdza się w połączeniu z szorstkim brzemieniem gitar. Riffy w tych kawałkach są jakby płynące, szybujące. Zresztą tego po prostu trzeba posłuchać. "Whiskey Song" odpowiada muzycznie swojemu tytułowi; jest więc południowo i bujająco. "Dark Fires" zaczyna się rozmytym motywem gitarowym, później przyspiesza, by w końcowej fazie riffem w iście sabbathowym stylu przenieść nas na bezludne walijskie bezdroża. "Robot Funeral" to z kolei zdecydowanie najcięższa kompozycja, z ciekawym, marszowym wręcz przerywnikiem. Zamykający płytę "Deathtrip To Eryri" to już klasyczny stonerowy trip. Czego tu nie ma: jest stonowany początek, są porywające solówki, są jeszcze, a raczej przede wszystkim, miażdżące riffy.
"Return To Earth" naprawdę niedaleko do ideału. I pomyśleć, że panowie wyskoczyli jak królik z kapelusza. Właściwie nikt na ten materiał nie czekał. Album jest klasycznie stonerowy, ale... zachwyci nie tylko fanów tego nurtu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Zapewne stwierdzenie, że utwory są chwytliwe czy przebojowe byłoby tutaj nie na miejscu. Zatem po prostu: zapadają głęboko w pamięć już za pierwszym przesłuchaniem. Polecam każdemu spragnionemu dużej dawki dobrej muzyki.
Materiały dotyczące zespołu
- Sigiriya