- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Ship Of Fools "Let's Get This Mother Outta Here"
Nie ma chyba w naszym kraju zbyt dużej gromadki ludzi, którym nazwa Ship Of Fools coś mówi, nie wspominając już o znajomości twórczości tego zespołu. Warto więc wspomnieć o nim kilka słów. Ta brytyjska formacja została założona w roku 1993 w Yorkshire, a jednym z jej członków był klawiszowiec Les Smith, znany później z gry w Cradle Of Filth, a obecnie w Anathemie. Grupa wydała w 1994 roku świetny debiutancki krążek "Close Your Eyes Forget The World", a rok później równie znakomity album "Out There Somewhere". Niestety potem słuch o niej zaginął, nad czym szczerze ubolewam. I właśnie utwory wybrane z tych dwóch płyt, po wcześniejszym zremiksowaniu przez Lesa Smitha, znalazły się na wydanej przez Peaceville Records kompilacji "Let's Get This Mother Outta Here" - przyznam się, że gdy dostałem ją do rąk, serce zabiło mi mocniej i pomyślałem, że to całkowicie nowe nagrania. Ale aż tak pięknie być nie mogło.
Ciekawi Was pewnie, cóż gra ten cały Ship Of Fools, którym się tak podniecam? Muzycznie mamy do czynienia z naprawdę przepięknym, instrumentalnym space rockiem - chwilami nieco cięższym, a niekiedy dość leciutkim i delikatnym - u podstaw którego tkwią wpływy takich zespołów jak Ozric Tentacles, Gong czy nawet Pink Floyd. Na tej składance usłyszycie ponad sześćdziesiąt minut cudownych muzycznych pasaży, rewelacyjnych gitarowych riffów i świetnych elektronicznych brzmień, a całość jest wręcz transowa i psychodeliczna - wszystko cudnie "płynie" i wciąga w gąszcz melodyjnych dźwięków, aż chce się wcisnąć ponownie "play" w odtwarzaczu i kontynuować rejs tym statkiem. Wcześniej napomknąłem, że muzyka Ship Of Fools jest instrumentalna i tak jest w istocie - wszelkie głosy to zasługa próbek dźwiękowych, jak chociażby w "Guidance Is Internal", gdzie wykorzystano sample z filmu "Czarnoksiężnik z Krainy Oz" czy w "In The Wake Of", gdzie słychać rozmowy i odgłosy zarejestrowane podczas jednej z misji statku kosmicznego Apollo. Kompozycje charakteryzuje bogactwo i różnorodność pomysłów, oprócz wspomnianych sampli, możemy w nich znaleźć na przykład orientalne patenty we wspomnianym już "In The Wake Of" czy nawet elementy celtyckiego folku w "Western Lands", w którym mamy też akordeon.
Co do faworytów tej płyty, wciąż - i to chyba się nigdy nie zmieni - będą wśród nich utwory z debiutu: "Passage By Night" (cóż za "upalony" geniusz wymyślił ten motyw gitarowy!), "LS=D2", melodyjny "In The Wake Of" i znakomity, kosmiczny "Guidance Is Internal". Trzeba przyznać, że ponowny remiks starych kompozycji zrobił swoje - utwory brzmią pełniej i oczywiście czyściej, co znacznie uprzyjemnia słuchanie. Dodatkowo oprócz dziewięciu numerów, na ścieżce multimedialnej płyty znajdziemy także teledysk do kawałka "LS=D2", emitowany kiedyś w MTV w programie z muzyką alternatywną.
"Let's Get This Mother Outta Here" zawiera znakomitą porcję muzyki, szczególnie godną polecenia tym, którym nieco psychodeliczne, a jednocześnie melodyjne rockowe dźwięki zabarwione mnóstwem elektroniki są dość bliskie. Natomiast wszystkich tych, którzy ich nie znają, gorąco zachęcam do zapoznania się z ich twórczością za pośrednictwem tej cudownej płyty. Ship Of Fools w najbliższym czasie planuje kilka koncertów, więc po cichu wierzę, że już wkrótce będę miał okazję upajać się nowymi kompozycjami tego genialnego zespołu.