- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Shadows Fall "The War Within"
Pamiętam, że pierwszym co zwróciło moja uwagę na tę kapelę, była umieszczona na poprzednim albumie przeróbka jednej z moich ulubionych kapel - mowa o "floydowskim" "Welcome To The Machine". Dzięki tej "iskierce" sięgnąłem po "Art Of Balance" i w ten sposób zapoznałem się z kapelą. I przyznać trzeba, że o ile wspomniana płyta była po prostu bardzo udana, to nowe dzieło Shadows Fall całkiem spokojnie pokroiło mnie na plasterki, posoliło, przypiekło na grillu (jak wiadomo - grillować można wszystko;)) i wsunęło nawet nie na śniadanie, ale na przystawkę do śniadania...
Innymi słowy: płyta jest rewelacyjna! Dlaczego? Najkrócej można to wyjaśnić w ten sposób: w tym roku bardzo wysokie miejsce na mojej liście nie-mogę-się-doczekać-kiedy-wyjdzie zajmowały nowe dokonania Killswitch Engage oraz In Flames. No i niestety w obu przypadkach rozczarowanie było spore... ;( Ale teraz na "The War Within" znalazłem wszystko to, czego nie mogłem odnaleźć ani na "Soundtrack To Your Escape" ani na "End Of The Heartache"... Jest na tej płycie wielka zadziorność i potężne pokłady precyzyjnie ukierunkowanej agresji (kłania się Soilwork z czasów "The Chainheart Machine"), jest brutalność i szaleńcze tempa a la KSE, a przede wszystkim są stare "inflamesowskie" gitarowe zagrywki. Mistrzowskie i po wirtuozersku odegrane pół-solówki, pół-riffy - czyli inaczej mówiąc: "riffówki" (właśnie to wymyśliłem i jeśli nikt tego wcześnie nie napisał, to wszystkie prawa zastrzeżone itd. ;)). To one są najważniejszym elementem muzyki Shadows Fall, one dyktują szybkość, nadają muzyce odpowiedni charakter i drapieżność z jednej strony, a z drugiej - mają w sobie nieskończone pokłady fenomenalnych rozwiązań melodycznych. Jeśli ktoś widzi w tym, co napisałem powyżej pewną sprzeczność, to zaraz będzie jeszcze gorzej ;). Gdy bowiem porównać nowy album do poprzedniego, to nie można oprzeć się wrażeniu, że jest on jednocześnie i bardziej naładowany energią i drapieżnością i bardziej melodyjny! Brzmi to paradoksalnie, ale tak jest - posłuchajcie sami, to się przekonacie... Przekonacie się, że spokojny początek "The Light The Blinds" mówiący wyraźnie "COŚ wisi w powietrzu" nie kłamie w żadnym wypadku, bo gdy kończy się "Those Who Can Not Speak" z pięknym, klimatycznym wstępem, zapuszcza się płytę po raz n-ty. Oczywiście po to, aby po raz n-ty usłyszeć cudownie ciężkie "Stillness",rozsadzane emocjami "Inspiration On Demand", energetyczne i cudnie "nabębnione" "Ghosts of Past Failure"... Wszystko na wysokim poziomie technicznym i aranżacyjnym - nie ma "skrótów", nie ma dłużyzn, ale to co powinno być "pociągnięte" - nie jest ucinane w połowie. Do tego świetna produkcja i znakomicie korespondująca z tytułem płyty okładka...
Nie wiem, czy do wszystkich już dotarło jak niesamowicie podoba mi się nowy album Shadows Fall... Jeśli nie to powiem wprost, że płyta jest znakomita i jest to jeden z najlepszych tegorocznych krążków, jakie dane mi było słyszeć. Jak ktoś zawiódł się na wymienionych na początku płytach i szuka "oczyszczenia", to marsz po płytę do sklepu, jak tylko się w nim pojawi! Po prostu rewelacja - polecam, polecam, polecam... Paluszki lizać...