- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Septic Flesh "Ophidian Wheel"
Fenomen i zaskakujący rozwój Septic Flesh można w pewnym stopniu porównać z metamorfozą, jaką przeszedł Dimmu Borgir. Obydwa zespoły początkowo grały nieco zjadliwą (co nie znaczy, że złą) muzykę, nie wnoszącą nic nowego do metalu, aż w końcu karta się obróciła i w twórczości obu formacji nastąpił przełom. Stało się to na trzecich albumach w dyskografii obu zespołów. Są to płyty wyjątkowe, niesamowite, stanowiące niepodważalny dowód na to, że w mrocznym świecie wciąż jeszcze nie powiedziano ostatniego słowa...
O ile Amorphis nawiązuje w swej muzyce do tradycji Finlandii, o tyle Septic Flesh wskrzesza ducha starożytnej, dumnej Grecji (bo stamtąd pochodzi). A robi to naprawdę zniewalająco. Ciężkie, brutalne metalowe granie, wyłaniające się z najgłębszych głębin piekła, i potężny growling, przeplatają się z symfonią i kobiecymi, sopranowymi wokalizami. W twórczości Septic Flesh czuć echa wczesnego Paradise Lost ("The Future Belongs to the Brave", "Heaven Below"), nie jest to jednak kolejna kapela, bezczelnie kopiująca niezapomnianą przeszłość. "Ophidian Wheel" swoją dojrzałością może zaskoczyć niejednego. Ten doskonale słyszalny profesjonalizm jest w dużej mierze zasługą Christa - gitarzysty i klawiszowca grupy, który ma za sobą studia muzyczne. Efekt jest oszałamiający i szokujący dla tych, według których oryginalność w doomowych klimatach już dawno przestała isnieć. Septic Flesh zamyka usta wszystkim, którzy z góry odważyli się negować ich talent i oryginalność. Ta płyta powala bogactwem nastrojów - od orientalnego klimatu, subtelnych, wręcz folkowych (greckich oczywiście) wpływów ("Shamanic Rites"), poprzez wyrafinowaną melodykę, operowy rozmach ("Tartarus", "Microcosmos", "Enchantment"), symfoniczne uniesienia ("Phalic Litanies"), aż po agresję z piekła rodem ("Razor Blades of Guilt", "The Ophidian Wheel"). Od początku do końca słuchacz czuje się jak obserwator średniowiecznego misterium, z którego nie ma ochoty wychodzić, bo w pewnym momencie sam staje się jednym z aktorów tego widowiska.
Podczas obcowania z tym dziełem doznaje się nieopisanej rozkoszy, odczuwa się w środku gorące ciarki emocji. Te same, które ujawniają się podczas obcowania z największymi. Dzięki temu albumowi Septic Flesh także wszedł do grona mistrzów. Przed poznaniem "Ophidian Wheel" można było mieć zastrzeżenia co do oryginalności tego zespołu. Ale już po wysłuchaniu tego dzieła grzechem jest nawet przypomnienie sobie tej nieufności. I pomyśleć, że zaczynali jako kolejna przeciętna kapela. Życie uwielbia zaskakiwać. Oby więcej takich niespodzianek.
Mistrzowskie albumy
Hail Sotiri!Hail Greece!I will return to holy "land" records.Ocena 12/10 :)Tak graja tylko Grecy
Szkoda tylko że na koncertach (byłem na SF na Metal Fest 2012) olali całkowicie starsze kawałki i ograniczyli się jedynie do "Communion" oraz "The Great Mass".