- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Sentenced "The Funeral Album"
Tytuł "The Funeral Album" kryje cholernie złą wiadomość dla fanów Sentenced, w tym także dla mnie. Fińscy samobójcy zapowiedzieli definitywne zakończenie działalności i rzeczony krążek będzie ich ostatnim wydawnictwem (nie licząc planowanego DVD). Pozostawmy jednak dywagacje o przyczynach tej decyzji - zespół takową podjął, wycofywać się z niej nie zamierza i nic na to poradzić się nie da. A szkoda...
Ale do rzeczy, smutek i łzy będzie trzeba zostawić na później. "The Funeral Album" jest naturalną kontynuacją tego, co Sentenced zapoczątkował gdzieś w okolicach "Down" (1996) i "Frozen" (1998). I co za tym idzie ci, u których żywsze bicie serca wywołują ostatnie płyty grupy, z pewnością nie będą zawiedzeni. Wiedzcie bowiem, że Sentenced odchodzi w glorii i chwale wieńcząc dzieło jeszcze jedną świetną płytą. Następca "The Cold White Light" (2002) jest kompozycyjnym ukoronowaniem kariery Finów, kwintesencją dynamicznych, melodyjnych riffów ("May Today Become the Day", "Drain Me", "Ever-Frost") i nastrojowych, balladowych fragmentów ("Her Last 5 Minutes", "Despair-Ridden Hearts"). Jak to Sentenced mają w zwyczaju, zawartość "The Funeral Album", pomijając jedynie trwający blisko minutę "Where Waters Fall Frozen" - mały ukłon w stronę krążka "North From Here" (1993) - emanuje melancholią i uczuciem beznadziejności, spotęgowanymi podświadomym przeświadczeniem nieuchronnego końca... Tylko że tym razem w kompozycjach Finów nie ma cienia nadziei i wraz z ostatnimi dźwiękami "End of the Road" coś się kończy.
"The Funeral Album" kończy pewną erę. Erę niezwykłego zespołu, który przez szesnaście lat stworzył osiem znakomitych albumów i wykreował swój niepowtarzalny, melancholijny styl, zapoczątkowany stricte deathmetalowym debiutem z roku 1991. Niech muzyka tych pięciu Finów spoczywa w pokoju... Choć po cichu liczę, że jeszcze wrócą!
Genialny zespół, który już nigdy razem nie zagra, wiadomo to niestety od kilku dni..