- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Scorpions "Moment Of Glory"
"Moment Of Glory" to album niezwykły, został on bowiem nagrany przez legendę światowego hard rocka i heavy metalu - zespół Scorpions - oraz uważaną za najlepszą orkiestrę na świecie - Berliner Philharmoniker. Słowem, kolejny album rockowej gwiazdy z orkiestrą. Longplayów takich mieliśmy już mnóstwo, płyty z symfonikami nagrywali m.in. Deep Purple, The Moody Blues, a nawet muzyczny błazen Frank Zappa. Nic więc dziwnego, że zmierzający powoli ku końcowi kariery Skorpionsi również postanowili dołączyć album z udziałem orkiestry do swojej dyskografii. Chciałbym od razu zaprzeczyć panującej powszechnie opinii, że jest to "kopia pomysłu Metalliki". Niemieccy weterani przymierzali się do tego projektu już od 1995 roku i żeby było śmieszniej, mieli współpracować z ... Michaelem Kamenem.
Projekt doszedł do skutku dopiero 5 lat później, kiedy zespół poznał Christiana Kolonovitsa, który podjął się aranżacji utworów i dyrygowania orkiestrą. Wszyscy rzucili się w wir pracy, a w jaki sposób zespołowi udało się przekonać do tego projektu filharmoników berlińskich, pozostanie ich słodką tajemnicą...
W nagrywaniu albumu wzięło udział około 120 członków Berliner Philharmoniker (w tym kilku Polaków), 5 członków zespołu Scorpions, 12 zaproszonych gości, chór dziecięcy z Wiednia i niezliczona ilość specjalistów od spraw technicznych. Album powstawał w ciągu pierwszych czterech miesięcy roku 2000 w pięciu studiach nagraniowych we Włoszech, Belgii, Anglii i Niemczech. Widzimy więc, jak duża była skala przedsięwzięcia...
Efekt końcowy przerósł nawet najśmielsze oczekiwania fanów i samego zespołu. Zespołu, który ostatnimi czasy mocno popadł w przeciętność, którego ostatnią wybitną płytą było "World Wide Live" z roku 1985 i który ogromną popularnością wspaniałego "Wind Of Change" zniechęcił do siebie dawnych wielbicieli i pozyskał ogromną rzeszę sezonowych fanów, nie mających pojęcia kim są Ulrich Roth czy Michael Schenker. Zdaje sobie z tego sprawę sama grupa, na albumie nie ma ani jednego utworu z trzech ostatnich "krążków", natomiast aż sześć "kawałków" pochodzi sprzed 1985 roku.
Już na samym początku mamy prawdziwe arcydzieło - "Hurricane 2000" porywa i zmiata wszystko z powierzchni Ziemi. Utwór tak genialny, że aż brakuje słów. Najpierw ostre wejście instrumentów dętych, po chwili genialne smyczki, potem pojawia się bas i perkusja, aż dochodzimy do punktu kulminacyjnego - panie i panowie - Rudolf Schenker i Matthias Jabs, ich gitary i... najpierw genialny riff Rudolfa, a potem genialne dojście Matthiasa. Aż ciarki przechodzą po plecach. Energia bijąca z wstępu do tego utworu po prostu powala. I co najważniejsze, ta ogromna moc utrzymuje się do samego końca. Świetna współpraca zespołu z orkiestrą, doskonały Klaus Meine, zabójczo chwytliwy refren i wspaniałe solo. Bez cienia wątpliwości i przesady - jeden z najwspanialszych utworów zespołu rockowego z orkiestrą, jaki kiedykolwiek powstał. Obok tego "kawałka" nie można przejść obojętnie, z własnego doświadczenia wiem, że każdy, kto usłyszy go choć raz, przez długi czas nie będzie mógł się od niego uwolnić... Oryginalna wersja piosenki była bardzo dobra, ale czegoś w niej brakowało. Teraz już wiadomo czego...
Po takiej uczcie czeka nas utwór premierowy - "Moment Of Glory" to bardzo fajna, ciepła i melodyjna ballada z kolejnym chwytliwym refrenem i filharmonikami w roli głównej. Kawałek ten stał się hymnem wystawy EXPO 2000 i chyba w takim celu został też napisany. Na początku go nie lubiłem, ale szybko zmieniłem zdanie...
Dalej czekają nas dwie najsłynniejsze ballady w historii zespołu, pochodzące z albumu "Crazy World". W "Send Me An Angel", Klausa Meine doskonale wspomaga Zucchero, a cały utwór wypada naprawdę przepięknie. Orkiestra nadała utworowi wspaniały klimat i należytą moc. Podobnie prezentuje się "Wind Of Change", poprzedzony długim i miłym uchu wstępem filharmoników.
"Crossfire" i "Deadly Sting Suite" to utwory instrumentalne, które praktycznie tworzą jedną całość. Pierwszy z nich, słynny protest-song z albumu "Love At First Sting, został poprzedzony krótkim cytatem z muzyki "klasycznej" - "Mosskowskoje Wiecziera" Soloveva Sedoja i wypada całkiem nieźle, ale to dopiero "Deadly Sting Suite" porywa. Jest to zbitka dwóch starych, ostrych jak brzytwa przebojów Skorpionów - "He's a Woman She's A Man" i "Dynamite". Można narzekać, że Schenker zbyt "miękko" zagrał główny riff do "He's A Woman...", ale wsłuchajmy się w orkiestrę. Coś niesamowitego, kto by się spodziewał po filharmonikach takiego czadu. Równie dobrze prezentuje się "dynamit", gdzie w roli głównej występuje o dziwo... perkusja. Utworowi brakuje jednak energii, która cechuje "Hurricane 2000", Schenker i Jabs grają z mniejszym czadem, ich gitary zamiast nadawać ton, zostały całkowicie zdominowane przez perfekcyjną orkiestrę.
Potem (niestety) kolejne ballady. "Here In My Heart", z gościnnym udziałem Lyn Liechty, wypada całkiem nieźle, ale bez rewelacji. Natomiast w jednej z najpiękniejszych ballad wszech czasów "Still Loving You" zabrakło słynnej oryginalnej solówki, w czasie której aż ciarki przechodziły po plecach. W tej wersji solo oczywiście jest, ale nie robi już takiego wrażenia...
Następnie atmosfera się ożywia (nareszcie), oto "czysta" gitara i doskonały riff rozpoczynający "Big City Nights". Tym razem miejsce Klausa Meine zajął znany z krótkiej współpracy z Genesis Ray Wilson i zaśpiewał utwór bardzo fajnie, z należytym szacunkiem. Warto zwrócić uwagę na fakt, że główną rolę w piosence znów odgrywają gitary, a orkiestra przygrywa nam w tle.
Na sam koniec kolejna balladowa perełka - "Lady Starlight", która dodatkowo wzbogacona sitarem wypada doskonale. Wspaniałe zakończenie wspaniałego albumu...
Jedno jest pewne - głównym bohaterem "Moment Of Glory" są filharmonicy berlińscy, którzy udowadniają, że opinie o nich nie są bezpodstawne. Naprawdę ich gra jest perfekcyjna, porywająca i pełna czadu. Duże brawa należą się także Christianowi Kolonovitsowi, który wykonał tu "mrówczą robotę" i opracował naprawdę doskonałe aranżacje, które może nie zaskakują niczym nowym, ale pasują idealnie. Współpraca Scorpionsów z Berliner Philharmoniker jest tu naprawdę doskonała i godna naśladowania.
Pozostaje nam tylko pogratulować wyżej wymienionym i... trochę ponarzekać. Przede wszystkim na wybór repertuaru. Można było spokojnie pozbyć się "Here In My Heart" i wstawić coś ostrzejszego. Nieprzypadkowo największe wrażenie robią nie ballady, ale "Hurricane 2000" i "Deadly Sting Suite". Przecież takie utwory jak "Coast To Coast", "Fly to The Rainbow" czy "The Sails Of Charon" aż się proszą o wersję z orkiestrą... A tak, zdecydowanie za dużo tu ballad, a za mało gitary elektrycznej i rasowego heavy-metalowo-orkiestrowego wymiatania. Po prostu mogło być rewelacyjnie, a jest "tylko" bardzo dobrze...
"Moment Of Glory" udowadnia, że Scorpions wciąż potrafią grać tak, jak dawniej, że wciąż mają świetne pomysły i że jeszcze niejeden raz mogą nas zaskoczyć. Polecam!
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Alice In Chains "Black Gives Way To Blue"
- autor: don Corpseone
- autor: Paweł Filipczyk
Guns N' Roses "Appetite For Destruction"
- autor: Elwood
Cinderella "Long Cold Winter"
- autor: Wickerman
Darkthrone "Ravishing Grimness"
- autor: DaemonVII
- autor: Eld
2Tm2,3 "888"
- autor: Mojżesz