- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Sceptic "Blind Existence"
Najpierw pytanie: z czego bardziej słynie Marcin Urbaś - ze swoich sportowych wyczynów, czy z fascynacji cięższą odmianą muzyki? Przyznać trzeba, że nie jest łatwo jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jedno jest pewne - ci, którzy znają go z bieżni niekoniecznie muszą wiedzieć (i akceptować :-) o jego "metalowych" upodobaniach. Fani Sceptic natomiast znają Marcina zarówno od strony muzycznej jak i sportowej. A przyznać trzeba, że w obu dziedzinach radzi sobie znakomicie.
Już po pierwszym przesłuchaniu "Blind Existence" bez wahania uznałam Sceptic za kolejną szlachetną perłę rodzimej sceny mocnego uderzenia. Celowo nie przyczepiam im bardziej konkretnych etykietek, bo wydaje mi się, że żadna nie jest w stanie właściwie odzwierciedlić tych dźwięków. Najczęściej spotykałam się z terminem "techniczny death". Oczywiście jest w tym sporo prawdy, ale muzyka sącząca się z "Blind Existence" nierzadko wykracza poza granice tego nurtu. Czasem zapachnie tu thrashem, innym razem po prostu zwykłym tradycyjnym heavy (bynajmniej nie tym "strendowanym"). W drapieżne, szaleńcze brzmienie wplecione zostały liczne melodie i wspaniałe solówki. Jest nawet miejsce na balladę ("Painful Silence") i to w dosłownym tego słowa znaczeniu - spokojną, uczuciową... piękną. To kolejny dowód na to, że pod powłoką agresji, brutalności i szaleństwa kryją się wrażliwi ludzie o niezwykle czułych sercach...
Trudno jest mi znaleźć jakiś światowy odpowiednik, który przybliżyłby nieco muzykę graną przez Sceptic. Czasem dostrzega się przebłyski dawnego Death - ta sama technika, spontaniczność, inwencja twórcza, podobne umiejętności. Porównanie to (jak również każde inne) jednak nie jest w stanie przybliżyć dźwięków zawartych na "Blind Existence". Pewnych rzeczy raczej nie da się opisać, trzeba je przeżyć na własnej skórze, samemu odkryć ich czar i szczerość. Sceptic udowadnia, że death metal (ta przeklęta etykietka...) wciąż ma się dobrze i co ważniejsza nadal można wstrzyknąć w niego świeżą krew.
Bez cienia wątpliwości - Sceptic to objawienie na polskiej scenie metalowej, a zupełnie poza tym debiut 1999 roku. Doskonałość i radość grania w każdym calu. I nie ma to najmniejszego związku z niemuzyczną popularnością Marcina Urbasia. Zresztą w takich sytuacjach zawsze najlepiej przemawia sama muzyka.
Materiały dotyczące zespołu
- Sceptic