zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 30 października 2024

recenzja: Satyricon "Rebel Extravaganza"

17.09.1999  autor: Eld
okładka płyty
Nazwa zespołu: Satyricon
Tytuł płyty: "Rebel Extravaganza"
Utwory: Tied in Bronze Chains; Flithgrinder; Rhapsody in Flith; Havoc Vulture; Prime Evil Renaissance; Supersonic Journey; End of Journey; A Moment of Clarity; Down South Up North; The Scorn Torrent
Wydawcy: Moonfog Productions, Nuclear Blast Records, Mystic Production
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Nareszcie... Po trzech długich, ciągnących się w nieskończoność latach, Satyricon obdarzył wszystkich fanów black metalu swoim nowym długograjem. Po wspaniałym dziele, jakim bez wątpienia był "Nemesis Divina", nastąpiło milczenie przerwane tylko dwoma mini albumami "Meggido" oraz "Intermezzo II". Nie cieszyły się one zresztą zbytnim szacunkiem fanów i zaczęło się cos nieco mówić o wypaleniu się Satyra i braku koncepcji na dalszy rozwój Satyricon. Tymczasem Satyricon zaskoczył chyba wszystkich, wydając naprawdę znakomita płytę, aczkolwiek, jak mi się wydaje, "Rebel Extravaganza" będzie miała tylu samo zwolenników co i przeciwników.

Na płycie znalazło się 10 utworów trwających w sumie godzinę. W ciągu tej godziny fani zostają uraczeni prawdziwą blackową ucztą, która nie wnosi co prawda nic nowego do tego gatunku, ale za to potwierdza kunszt Satyra i Frosta. Ot, "Rebel Extravaganza" to po prostu godzina znakomitego blackowego grania. Bez zbędnych fajerwerków, prosto, a co najważniejsze brutalnie. Mam nawet wrażenie, ze Satyricon powrócił do korzeni nagrywając płytę przypominającą chwilami Darkthrone "Panzerfaust" czy "A Blaze in the Northern Sky" oraz Burzum "Det Som Engang Var" i zaprawiając to swoimi zagrywkami znanymi z "Nemesis Divina". Skojarzenia z Darkthrone potęguje się tym bardziej, iż w dwóch kawałkach ("Havoc Vulture", "Prime Evil Renaissance") na perkusji zagrał sam wielki Fenriz. Co zresztą znakomicie słychać. Całość jest utrzymana raczej w średnim tempie, choć nie brakuje również opętańczych przyśpieszeń oraz kilku "klimatycznych" przerywników jak np. "Rapsody in Flit" czy "Down South, Up North". Wokalnie zbytnio się nie wysila Satyr, śpiewając niemal identycznie jak na "Nemesis Divina". Za to olbrzymiej zmianie ulęgło brzmienie Satyricon i prawdopodobnie właśnie ono wywoła sporo kontrowersji. Mi się bardzo podoba, ale czy inni będą mieli podobne zdanie? Jest ono prymitywne i brudne, chociaż jednocześnie przejrzyste. Wiele jednak osób zatęskni za kryształowym "Nemesis Divina". Dla mnie mimo wszystko to rynsztokowe brzmienie pasuje idealnie do "Rebel Extravaganza" i nadaje tej płycie dodatkową porcję brutalności. Najlepszym kawałkiem na płycie jest kończący ją ponad 10 minutowy "The Scorn Torrent". Ciągle zmiany tempa i ten żeński wokal... Trochę tylko gorszy jest "Tied in Bronze Chains". Równie długi, jest niejako prologiem do tego, co znajdziemy na reszcie płyty. Na uwagę zasługuje "Havoc Vulture", a szczególnie jego refren z... Hammondem w tle! Coś zaskakującego.

Na zakończenie powtórzę jeszcze raz: Satyricon nagrywając "Rebel Extravaganza" prochu nie wymyślili, ale za to uraczyli fanów zaprawdę wspaniałym kawałkiem znakomitej muzy. Mam nadzieje, że właśnie tak będzie wyglądał black metal w XXI wieku!

Komentarze
Dodaj komentarz »
Rebel...
Saab (gość, IP: 194.181.131.*), 2011-07-22 08:16:23 | odpowiedz | zgłoś
Ta płyta nie wniosła nic nowego? Jak kolwiek marketingowo by to nie brzmiało ta płyta wprowadziła nową jakość. Zdanie o tym że słychać Fenriza na garach w dwóch kawałkach to wtopa na całego. Frost tam miażdży moja droga a Fenriz na tamburynie hula. Open you ears honey!
rebel extravaganza
zvn (gość, IP: 83.31.245.*), 2010-12-07 04:51:52 | odpowiedz | zgłoś
a ja uważam, że tym albumem satyricon wszedł na olimp black metalu, przekraczając stare granice i definiując nowe. album rewolucyjny i rewelacyjny, dzieło wybitne i ponadczasowe.