- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Joe Satriani "Crystal Planet"
Przyznam już na początku, że Joe Satriani jest moim ulubionym gitarzystą, obok Jimi Hendrixa. Każdego jego kolejnego albumu słucham z przyjemnością. Nie będę pisał o "Crystal Planet" z punktu widzenia techniki gitarowej, gdyż nie znam się na niej, ale jakie wywiera na mnie wrażenie.
Całość otwiera pobudzający riff "Up In The Sky". Wprowadza w radosny nastrój w jakim utrzymany jest cały album. Następnie rozbrzmiewa nieco transowy "House Full Of Bullets". Rozkręcają się coraz bardziej niekończące się solówki Joe.
W następnym utworze "widzę" obraz idealnego świata, jakim mogłaby być Ziemia - "Crystal Planet". Słuchając "Love Thing" czuję jak wszystkie problemy zdają się odpływać, nie są istotne i tak wszystko skończy się pomyślnie. "Trundrumbalind" obrazuje podróż do czegoś niewiadomego, nieznanego, choć wyczuwalnego. Mimo piętrzących się przeszkód można dotrzeć do celu. "Lights Of Heaven" to dla mnie oślepiający i wspaniały zarazem "dźwiękobraz" Nieba.
Czas na dziwniejsze klimaty - "Raspberry Jam Delta-v" to psychodeliczna wycieczka w głąb siebie samego. Wspaniały, znany z radia, "Ceremony" powala genialnym riffem, któremu towarzyszy przyjemne wymiatanie w dobrym stylu - kwintesencja muzyki Joe. Przy "With Jupiter In Mind" energia roznosi tak, że nie można siedzieć w miejscu. Przestery wprowadzające w "Secret Prayer" przechodzą w wewnętrzny dialog, tak jak wątpliwości w każdym z nas. "A Train Of Angels" to jeden z lepszych utworów Joe nie tylko na tej płycie, tylko nie specjalnie kojarzy mi się z pociągiem :)
Następny w kolejce "A Piece Of Liquid" trochę przypomina uspokający szmer płynącej wody, która w każdej chwili może zacząć spadać z siłą wodospadu. Zakręcone, jakby chore dźwięki "Psycho Monkey" ożywiają klimat. W "Time" mam wrażenie jakby czas czasami wyraźnie zwalniał, może naprawdę jest iluzją? Wieńczy dzieło "Z.Z.'s Song" dedykowany synowi Joe. Chwila prostej muzyki zamyka zakręconą płytę.
Brak mi słów by w pełni opowiedzieć, co czuję, słuchając po raz n-ty tej płyty. Szczególnie podoba mi się to, że jest naprawdę radosna i antydepresyjna, a porównując z poprzednimi dokonaniami Satcha, bliższa "The Extremist" i "Surfing With An Alien" niż "Joe Satriani".
Mogę spokojnie ją polecić każdemu, kto lubi muzykę rockową na wysokim poziomie. Nadaje się także do słuchania w tle, przy wykonywaniu codziennych obowiązków.
A mnie ten utwór kojarzy się z pociągami ! Wyobraź sobie że mam dom blisko torów, naprawdę blisko ! Miedzy poszczególnymi odcinkami szyn występują przerwy na spawy ale jak wiadomo nie da się tego zalepić całkowicie wiec powstają takie rowki. Podczas przejazdu pociągu jego koła wjeżdżając w te rowki wydaja charakterystyczny dźwięk podobny do tego jak masz w początkowym parcie piosenki (zaraz po bębnie). A takie moje skojarzenie :)