- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Sacriversum "Soteria"
Tak jak Norwegia jest bezdyskusyjnym zagłębiem black metalu, tak Polska wkrótce ma szansę stać się kolebką muzyki "klimatycznej". Debiutanci prześcigają się w bezmyślnym kopiowaniu Paradise Lost, My Dying Bride czy Tiamatu. Także zespoły z kilkuletnim stażem i renomą zaczynają zmieniać swoje oblicze, kierują się w stronę mroku i piękna, niestety nierzadko banalnego i skażonego komercją. Jak więc ocenić metamorfozę łódzkiego Sacriversum - zespołu, który przecież ma ustabilizowaną pozycję na polskiej scenie metalowej? Co podyktowało grupie odświeżenie muzycznych patentów - serce czy moda?
Po pierwszym wysłuchaniu "Soterii" byłam nieco zdziwiona nowym wcieleniem Sacriversum. Jednak już po kolejnych zaskoczenie zmalało. Bo przecież płyta ta nie jest jakimś bezkompromisowym odcięciem się od przeszłości, od korzeni. Wcielenie wcale nie jest nowe, jest tylko... inne. Bardziej wysublimowane, złagodzone, bardziej przestrzenne. Nowi muzycy (Mario i Bürger z fenomenalnego Tenebris) i wokalistka Alexandra, bardziej przyswajalne dźwięki, dużo melodii, przebojowość ("Majesty is Blind", "Soteria"), a z drugiej strony podobny do wcześniejszych dokonań, deathowo-doomowy styl ("Hybris", "Hamartia"). Takie właśnie jest Sacriversum AD 1997. "Soteria" to dzieło w pełni świadome swojej potęgi i wielkości. Z dźwięków wypływa duma, patos i uduchowione Piękno. Piękno to jednak często okryte jest niejasną niedostępnością. Odczuwa się bowiem jakieś zimno, jakiś wewnętrzny chłód wiejący z serca tej muzyki ("Overwhelming Monuments", "Sacred Betrayal"). Jest to jednak zabieg w pełni przemyślany, intrygujący i urzekający. Dwa przeciwstawne wokale - głęboki, "rasowy" growling Remka i dziewiczy głos Alexandry jeszcze bardziej potęgują te nieuchwytne emocje. Może takie rozwiązania wokalne nie są już dziś niczym odkrywczym ani wyjątkowym, ale nadal sztuką jest umiejętnie i oryginalnie rozdzielić partie wokalne między kobietę i mężczyznę. Sacriversum wyszło z tego obronną ręką. Grupa śmiało mogłaby konkurować ze swymi zachodnimi kolegami, bo mimo nieniknionych zapożyczeń (Paradise Lost, Tiamat) udało jej się wykreować własny wizerunek - pełen niesamowitości, magii i ekscytującego Piękna.
"Soteria" to płyta, która samoistnie żyje i chociaż prezentuje tę łatwiejszą stronę "klimatów", to jednak kryje w sobie jakąś nieokreśloną tajemnicę, na pewno związaną z wokalami Remka i Oli oraz partiami pozostałych muzyków. Jest to płyta, przy której można odpłynąć do nierealnej krainy, gdzie nie ma miejsca na ciosy twardej rzeczywistości. Tam, gdzie sny są wiecznością. Tam, gdzie Piękno, Mrok i Tajemnica stanowią podstawowy sens szarego życia.