- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Sacred Steel "Slaughter Prophecy"
Sacred Steel powstało z popiołów Tragedy Divine w sierpniu 1996. Już pierwszymi pięcioma utworami załatwili sobie kontrakt z Metal Blade Records na początku 1997. Ich debiutancki album "Reborn In Steel" zebrał pozytywne recenzje w niemieckiej prasie muzycznej. Dwukrotnie gościli na Wacken Open Air Festival, mają na koncie też występy z Nevermore, LeFay, Nocturnal Rites, Sodom czy Children of Bodom. "Slaughter Prophecy" jest ich czwartym albumem. Pierwszym pod sztandarem Massacre Records.
Moje wrażenia po przesłuchaniu tej płyty można by określić jednym słowem - "porażka". Intro rodem z taniego horroru klasy B, następnie utwór kompletnie nie pasujący do reszty płyty. Death/ blackowy growl i agresywne quasi-deathowe gitary. W porównaniu z brudnym i ciężkim heavy metalem pozostałych utworów pasuje tu jak pięść do nosa. Pozostałe kompozycje, jakkolwiek spójne muzycznie, nie trzymają jednak przyzwoitego poziomu. Kilka dobrych riffów i melodii rozrzuconych po całej płycie nie ratuje wtórnego i najzwyczajniej w świecie nudnego materiału. Dorzućmy do tego "niewyrobiony" wokal i będziemy mieli całokształt tej płyty.
Do tego dochodzi warstwa liryczna. Tu jest jeszcze gorzej. Jak zapewne zauważyliście po tytułach piosenek (a jeśli nie czytaliście ich, to zerknijcie teraz), dominują jakże dobrze znane słowa-klucze, kojarzące się ze złem, okrucieństwem i tak dalej. Na "Slaughter Prophecy" mamy do czynienia z prymitywnym okrucieństwem i bluźnierstwem, którym muzycy epatują słuchacza bez litości.
Chłopcy z Sacred Steel zamiast dostarczyć nam porządną płytę, dostarczyli kolejny argument ludziom, którzy twierdzą, że heavy metal to satanistyczny hałas. Szczerze odradzam kupno tego albumu.