zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: Running Wild "Resilient"

25.02.2014  autor: Winterstorm
okładka płyty
Nazwa zespołu: Running Wild
Tytuł płyty: "Resilient"
Utwory: Soldiers Of Fortune; Resilient; Adventure Highway; The Drift; Desert Rose; Fireheart; Run Riot; Down To The Wire; Crystal Gold; Bloody Island
Wykonawcy: Rolf Kasparek - wokal, gitara, gitara basowa; Peter Jordan - gitara
Wydawcy: Steamhammer
Premiera: 4.10.2013
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 5

"Ahoj kapitanie Rolfie", chciałoby się zakrzyknąć spoglądając na odległy horyzont z nadzieją, że ujrzymy zbliżający się wspaniały piracki galeon pod banderą Running Wild, który kolejny raz zawija do naszych odtwarzaczy, by przekazać nam historie zdobyczy pośród mocno wyeksplorowanych już oceanów metalu. Niestety, to co widzimy, to zaledwie mocno nadszarpnięta zębem czasu, ledwo bujająca się na falach krypa, której pojawienie się nie jest już tak entuzjastycznie przyjmowane, jak onegdaj - przynajmniej nie przeze mnie. Zacznijmy jednak od początku.

"Resilient" to piętnasty album niemieckiej załogi (szesnasty, jeśli liczyć "The First Years of Piracy", na którym znalazły się ponownie nagrane wybrane utwory z trzech pierwszych płyt przy udziale składu z "Blazon Stone"), a drugi od czasu powrotu kapitana Kasparka na heavymetalowe wody, jednak już praktycznie bez reszty załogi. Obecnie poza Rock'n'Rolfem w składzie udziela się jeszcze Peter Jordan na gitarze i... tyle. Co z partiami basu? Niby nagrał je lider zespołu, ale coś mi się nie chce w to wierzyć. Perkusista? Podobno Angelo Sasso zmarł (albo jak powiedzą złośliwi zepsuł się [*]). W każdym razie informacji na ten temat nie uzyskamy z książeczki dołączonej do płyty, która swoją drogą jest niemożebnie uboga, praktycznie nic się w niej nie ma poza tekstami utworów. W wersji digipack znajdziemy plakat (nie wiem, czy jest dołączany do wersji standardowej, ale obstawiam, że nie) oraz dwa bonusowe utwory, o których przez grzeczność nic nie napiszę... A niech mnie kule biją, napiszę, w końcu od takich kapel, jak Running Wild trzeba wymagać! "Payola & Shenanigans" to zwyczajny, niczym niewyróżniający się przeciętniak, a "Premonition" jest typowym odpadem posesyjnym. Takie bonusy to oni sobie mogą pod kilem przeciągnąć co najwyżej. A jak już jesteśmy przy wizualnej stronie płyty, to warto wspomnieć o okładce. Bardziej stonowana i dojrzalsza, niż poprzednie, tło utrzymane w jednolitych barwach, niemniej groźnie spoglądający na nas Jolly Roger przypomina o pirackich korzeniach zespołu.

I teraz najważniejsza część, czyli muzyka. No i drogie szczury lądowe nie jest dobrze. Przede wszystkim brzmienie - jest zbyt płasko, sztucznie i plastikowo, a nie tego oczekuje się od kapeli, która nagrała takie surowizny, jak chociażby swój debiutancki album. Co prawda przez te wszystkie lata i kolejne wydawnictwa brzmienie Running Wild z czasem łagodniało, ale panowie, szanujmy się, tu nie "MTV", tutaj można przyłoić, ryknąć i trochę brudem zabrzmieć, nie ma co się wstydzić, a płyta zyskała by polotu, przestrzeni i co najważniejsze klimatu. Kompozycyjnie jest dość jednostajnie, nie znajdujemy jakichś nagłych zwrotów akcji, nieparzystych rytmów i innych cudów na kiju. Po prostu gitarka w łapę, riffujemy i do przodu. Z drugiej strony płyta jest bardzo nierówna pod względem poziomu utworów. Taki na przykład "Soldier of Fortune" - szybciutki, chwytliwy, klawy otwieracz. Albo "Adventure Highway", który hardrockowo buja i ma świetnie napisany refren, kilka fajnych riffów, niezłą linię wokalną. W ogóle ostatnie dokonania Kasparka ciążą zdecydowanie w stronę takiego rock'n'rollowego grania, co daje sie odczuć przede wszystkim w ograniczeniu ilości tak charakterystycznych dla RW (i w ogóle dla melodyjnego heavy - power metalu) melodii zawartych w gitarach prowadzących - niestety, mi osobiście tego brakuje i pod tym względem muzyka zespołu zubożała. Odczuwa się to także w kilku kawałkach - mieliznach, które nie pozostawiają po sobie absolutnie żadnego wrażenia, bo są do bólu nijakie. Mam tu na myśli chociażby utwór tytułowy. Banalne riffy, słabe teksty, solówki na odczep się nie wróżą niczego dobrego. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że cały czas słychać i czuć na tej płycie starego ducha Running Wild. Rolf ewidentnie ma gdzieś w głowie jak pisać proste, ale przykuwające uwagę kawałki, tylko albo mu się nie chce, albo nie może sobie tego przypomnieć. Najlepszym dowodem na to jest ostatni "Bloody Island" - pomysł jest, fajna melodia jest, ale brakuje tego ostatniego szlifu, troszkę większego rozbudowania utworu, żeby mógł chociażby zbliżyć się do takich szlagierów, jak "Riding the Storm" czy "Treasure Island". Brzmienie też ma niestety udział w zarżnięciu kilku dobrze rokujących kompozycji.

Sporo oczekiwałem po tej płycie. Poprzedniczka, "Shadowmaker", była dla mnie nieporozumieniem na całej linii. Zresztą nie była ona nawet zbytnio promowana. W przypadku "Resilient" sprawa miała się zgoła inaczej - pełno informacji o nadchodzącym albumie, bombardowanie przeciekami ze studia, fragmentami muzyki (tymi lepszymi) podsycało zainteresowanie i sprawiło, że chciało się na tę płytę czekać. Niestety ja doznałem zawodu, chociaż i tak tendencja jest zwyżkowa. Może na kolejnych pozycjach (a wierzę, że takowe się pojawią) zostanie ona utrzymana i doczekamy się naprawdę mocnego, dobrego wydawnictwa od tego zasłużonego zespołu. A tymczasem niech kapitan Rolf podreperuje łajbę, zbierze konkretną załogę i ruszy do Tortugi i kilku innych inspirujących miejsc, by odnaleźć w sobie ten dryg, który pozwolił mu stworzyć kilka naprawdę niezapomnianych albumów.

[*]. Chodzą słuchy, że tajemniczy Angelo Sasso to tak naprawdę automat perkusyjny, jakkolwiek Kasparek zdecydowanie temu zaprzecza.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Running Wild "Resilient"
metalwerke44 (gość, IP: 31.63.111.*), 2015-08-07 08:36:30 | odpowiedz | zgłoś
bez komentarza............... gates to purgatory
re: Running Wild "Resilient"
werat (gość, IP: 89.78.245.*), 2015-01-10 22:05:29 | odpowiedz | zgłoś
sraty graty wyssałem rw w roku 1977 idzta posluchac weekendu....rolf pozdro- napijemy się piwka jak co lato w sierpniu
re: Running Wild "Resilient"
universal_soul (gość, IP: 84.13.63.*), 2014-03-28 17:54:21 | odpowiedz | zgłoś
Dla mnie to raczej odtwórcza działalność. Od czasu Death or Glory nic mnie szczególnie nie zachwyciło. Było kilka kawałków dobrych - np. "Roaring Thunder" z Pile of Skulls, czy "Men in Black"; "Rebel at Heart" z Masquerade. Ale ogólnie jak dla mnie się rozwodnili.
re: Running Wild "Resilient"
makagn82 (wyślij pw), 2014-03-03 23:32:03 | odpowiedz | zgłoś
a mnie się bardzo podoba :)
re: Running Wild "Resilient"
Winterstorm
Winterstorm (wyślij pw), 2014-02-27 08:23:52 | odpowiedz | zgłoś
Nie chcę się czepiać, ale jeśli ta płyta zasługuje na takie oceny jak 8 czy 9, to ile powinny dostać te prawdziwie kultowe albumy RW? 15/10?
re: Running Wild "Resilient"
Meine (gość, IP: 78.88.48.*), 2014-02-26 20:47:48 | odpowiedz | zgłoś
Trochę tchnie starszym Judas Priest (Screaming..., Turbo, chwila jakby Defenders...), może rytmiczna gitara prowadząca momentami przywodzi na myśl wiosła Tiptona czy Downinga. I nie w kwestii brzmienia lecz bardziej w sposobie podkładu czy techniki. Jakoś tak gdzieś mi zapachniało...W sumie jak ktoś lubi prosty przekaz (no fakt, że czasem tu wręcz prostacki), to płytka ujdzie. Są fajne fragmenty, te właśnie judasowe. I Udo gdzieś się też odzywa...
re: Running Wild "Resilient"
Michał (gość, IP: 83.24.32.*), 2014-02-26 20:35:24 | odpowiedz | zgłoś
Nie wiem czy ktoś z wypowiadających się przede mną krytyków słuchał tę płytę więcej niż raz. Mnie po pierwszym "odsłuchu" płyta nie zachwyciła, ale z czasem było tylko lepiej i według mnie jest naprawdę dobrze. Wiadomo, że nie jest to Death Or Glory czy Black Hand Inn, ale nie oczekujmy cudów. Dla mnie największą słabością jest na tej płycie wokal Rolfa, który zaczyna trochę przypominać (mocno) starszego pana w godnym wieku. Największy plus to solówki, które według mnie są bardzo dobre. Płyta jak dla mnie jest powrotem do starszego brzmienia - przynajmniej do czasów Rivalry. Moja ocena 8/10.
re: Running Wild "Resilient"
wojak szwejk (gość, IP: 10.70.64.*), 2014-02-25 23:08:17 | odpowiedz | zgłoś
Moim zdaniem płyta naprawdę niezła, od ładnych kilkunastu lat najlepsza w ich dyskografii. Utwory takie jak Drift, czy Bloody Island to naprawdę fajne granie, ale jako całość również nie daje ciała. Nie jest tak rażąco schematyczna jak to bywało na ostatnich albumach i Rolf podkręcił tempo. (utwór tytułowy stonowany, ale ma klimacik)
Razi tylko perkusja, natomiast uważam że solówki znacznie bardziej dopracowane niż np. na poprzednim albumie. Generalnie album kopie Oby tak dalej. 9/10
re: Running Wild "Resilient"
Osservatore (gość, IP: 188.122.20.*), 2014-02-25 21:28:57 | odpowiedz | zgłoś
Jesli "Adventure Highway" to jest wyrozniajacy sie utwor, to ja nawet nie chce sprawdzac co jest dalej. Poza fajnym riffem na poczatku nic tam wiecej ciekawego nie ma. Utwor brzmi tak jakby Kasparek z nudow nagral jakas demówkę w tydzien czasu w piwnicy i po pijaku. Mysle, ze lepiej zakonczyc dzialalnosc Running Wild zamiast szargac dobre imie kapeli czyms takim.

Zeby nie bylo az tak pesymistycznie dodam, ze bardzo fajnie napisana recenzja :)
re: Running Wild "Resilient"
klaus1964 (wyślij pw), 2014-02-26 10:06:28 | odpowiedz | zgłoś
Też tak sądzę z przykrością niestety ale morze panowie Rolf Kasparek i Peter Jordan odpuszczą sobie nagrywanie płyt pod szyldem Running Wild i zajmą się swoimi popowymi T-T lub Giant-x !!!! RW bez pełnego składu nie ma sensu :( A co do perkusisty Angello Sasso to nie ściągneli mu nowego oprogramowania z "dobrych programów" :)i padł \m/

Oceń płytę:

Aktualna ocena (46 głosów):

 
 
67%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?