- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Running Wild "Gates to Purgatory"
Black metal. Trudno pisać recenzję tak dobrej i do tego debiutanckiej płyty niemieckiej grupy z Hamburga. Jeśli ktoś mi mówi, że to najlepsza płyta Running Wild - a jest ich kilkanaście - nie dyskutuję z nim: to już wyłącznie kwestia gustu. Pierwszy raz usłyszałem ją (o ile dobrze pamiętam) w 1988 roku, była to po "South of Heaven" Slayera druga metalowa płyta jaką poznałem w całości, a obie wywarły na mnie taki wpływ, że pozostałem fanem heavy metalu do dzisiaj. Płyta jest bardzo szybka i daleko odbiega od stylu "South of Heaven". Nie ma na niej kawałków o mrocznym, posępnym klimacie. Nie jest również tak żywiołowa i agresywna jak "Kill'em All" Metalliki, ale ma zdecydowanie lepszy wokal i kompozycje. Zaryzykuję stwierdzenie, że kompilując ze sobą style gry z dwóch płyt Metalliki: "Kill'em All" i "Master of Puppets" otrzymamy coś w stylu "Gates To Purgatory". Nie jest porównywalna z "Ride The Ligthning" Metalliki, płytą prezentującą bardziej dojrzały heavy metal i zdaję sobie z tego sprawę. Za to niewątpliwie lepsza od "Melissy" Mercyful Fate z 1983 roku. Dodam tylko, że "Melissę" również uwielbiam, co mam nadzieję zadowoli fanów Kinga Diamonda.
Cechą "Gates To Purgatory" - i w ogóle Running Wild - są rytmiczne, spójne i szybkie kompozycje połączone z chórkami w często bardzo krótkich refrenach. Perkusja na "GTP" jest o wiele łagodniejsza niż u Slayera, gra rolę pasywną, podporządkowaną gitarom i wokalowi, ale też w kompozycjach Running Wild nie ma miejsca dla swobodnej gry na perkusji. Jest uwiązana rytmem. Siła tej płyty to spójność i jednolity klimat - to czego brak na przykład na "Ride The Lightning".
Pierwszy utwór - "Victim of States Power" (wydany również na singlu) - to najszybszy kawałek na płycie i w ogóle jeden z najlepszych utworów Running Wild. Świetna kompozycja, można tego słuchać w nieskończoność. Bez zbędnych dodatków i powikłań gitarowych. Proste i genialne.
"Black Demon" jest dużo wolniejszy i cięższy, ale daleki od balladki. Przypomina "The Thing That Shoud Not Be" Metalliki, ale to skojarzenie ma na celu tylko przybliżyć Ci klimat utworu.
"Preacher" - najcięższy utwór na płycie. Mam wrażenie, że dobrze wyglądałby jego cover zagrany przez Metallikę i umieszczony obok "Sad But True" na czarnym albumie.
Cztery to "Soldiers of Hell". Ten utwór obrazuje duszę Running Wild - kto go nie lubi, nie ma czego u Running Wild szukać. Krótki refren: "Soldiers of Hell". Kapitalna solówka w środku utworu. Po prostu świetne.
"Diabolic Force" - brak słów. O ile pamiętam początkowe kilka taktów "Diabolic Force" było w latach 1988/89 początkiem metalowej audycji w radiu. Kapitalna, bardzo dynamiczna kompozycja z jednosłowowym refrenem "Tonight" wykrzyczanym bardzo wysoko, coś w stylu Kinga Diamonda. No i ta solówka. Znów jeden z najlepszych utworów Running Wild.
Szóstka to "Adrian SOS" dający chwilę przerwy przed kolejnym utworem. Szybki kawałek (SOS oznacza w nim skrót: Son Of Satan!) i dosyć krótki, najsłabszy na płycie. Znajduje się w fatalnym miejscu, po zakończeniu 5 przerzucam od razu na 7, nie mogąc doczekać się tych gitar...
"Genghis Khan" to coś w stylu "Whiplash" z "Kill'em All", ale wolniejsze, łagodniejsze i o klasę lepiej skomponowane. Rzuca na kolana. Podobnie jak w "Diabolic Force" krótki refren, tym razem liczący dwa słowa: "Genghis Khan", po których od razu zaczyna się gitarowa jazda bez trzymanki. Po dwóch dosyć krótkich zwrotkach, druga część utworu z kapitalną, solową grą gitarową. Utwór idealnie przygotuje Cię na finałowy numer.
"Prisoner Of Our Time" to sztandarowa produkcja Running Wild, oddająca siłę ich kompozycji. Lekka i ciężka jednocześnie - genialna. Chórek "...we are Running Wild" w refrenie na zakończenie.
Jedyny zgrzyt na tej płycie to dwa bonusy: "Walpurgis Night" i "Satan". Są na tu zbędne i nie wiem czemu ktoś je dodał. Są bardzo dobre, tego nie kwestionuję, ale płyta kończy się na "Prisoner Of Our Time". Po numerze 8 powinna być cisza, by dać Ci znak, że czas na zapuszczenie płyty od nowa.
Jeszcze kilka zdań komentarza. Gdyby kompozytor i wokalista Running Wild - Rolf Kasparek - współpracował z Metalliką, zapewne pozostałaby ona w kręgu heavy metalu i nie skręciła w hard rock w 1991 roku, po ewidentnych kłopotach z tworzeniem nowego thrash metalowego materiału, widocznych na "...And Justice For All". W ciągu ostatnich pięciu lat nie zdarzyło mi się dosłuchać "One" do końca - utwór genialny, ale... o minutę za długi. Running Wild nie robi takich błędów. Ostatnio w jednym z wywiadów, Lars Ulrich, wyrażając po raz kolejny niezadowolenie z płyty "...And Justice For All", powiedział, że genialne kawałki zawsze są proste, a nic na "...And Justice For All" proste nie jest. "Gates To Purgatory" jest jak najbardziej prosta, jest genialna i doskonale rozumiem motywy fanów twierdzących, że Running Wild to najlepsza heavy metalowa kapela na świecie. Nie dyskutuję z takimi poglądami, sam przez pewien czas tak uważałem, między innymi dzięki "Gates To Purgatory". Gdyby nie trzy ostatnie płyty Iron Maiden ("The X Factor" 1995, "Virtual XI" 1998 i "Brave New World" 2000), napisałbym już na początku tej recenzji bez cienia wątpliwości, że Running Wild przewyższa Iron Maiden o klasę. Steve Harris na szczęście wziął się ostatnio do roboty i tak łatwo zdyskredytować się nie da.
Ocena 10 za kapitalny debiut i kawał świetnej muzyki, której ząb czasu jeszcze nie naruszył i do której często wracam nawet po kilkunastu latach. Dodam tylko, że ich kolejny album "Branded And Exiled" z 1985 roku był równie udany.
Świetna solówka fakt zalatuje troche judasami z całej płyty najczęściej po odsłuchuje.
Poza tym Running Wild to klimaty diabelsko - mroczne (2 pierwsze płyty) no i oczywiście piraci, a Metallica to nie wiem, zaczęli super a obecnie są marni. To może tak jeszcze porównami BB. Kinga do Dimmu Borgir? Choć akurat BB King ma całkiem niezłą muzyczkę.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
King Diamond "The Eye"
- autor: Wickerman
Manowar "The Triumph Of Steel"
- autor: Comeill
Metallica "Ride The Lightning"
- autor: Lucas Cosac
- autor: Mysiak
- autor: Tomasz Kwiatkowski
Slayer "South of Heaven"
- autor: Trygław
Kat "Oddech wymarłych światów"
- autor: Franc