- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Różni Wykonawcy "Thrashing Damnation Thru Compilation"
Składanki, które promowałyby polską scenę rockową i metalową, to w naszym kraju niezwykła rzadkość. Dlatego pomysłodawcom "Thrashing Damnation Thru Compilation" już na początek należą się owacje na stojąco za podjęcie takiej inicjatywy. Krakowska ekipa, która stoi za wypuszczeniem tego wydawnictwa, zebrała dziesięć kapel noszących barwy nadwiślańskiego, thrashowego podziemia i skompilowała próbki ich dokonań w trwającą niespełna osiemdziesiąt minut płytę.
Można spekulować, czy autorzy dwudziestu dwóch utworów składających się na "Thrashing Damnation Thru Compilation" wpisują się w zjawisko Nowej Fali Thrash Metalu, lecz wypada odnotować, że spora część ze zgromadzonych tu zespołów rozpoczęła działalność jeszcze zanim za wielką wodą młode grupy, grające thrash, zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu. Odkładając jednak na bok teoretyzowanie, wydany przez Defense Records krążek pokazuje, że thrash metal w Polsce ma się dobrze, nawet jeśli bezwstydnie czerpie z pionierów gatunku, niewiele wnosząc świeżości.
Okładkę płyty zdobi grafika Marcina Białkowskiego, aczkolwiek w tym przypadku słowo "zdobi" to raczej eufemizm. Oczywiście groteskowa grafika jest niczym innym, jak hołdem złożonym thrashowym wydawnictwom z lat 80-tych, które nierzadko oblekały się w szaty z rysunkowej makabry. Nie powątpiewam w umiejętności autora, gdyż swój poziom udowadnia choćby świetną grafiką do splitu "Bestial Castigation", ale psychopatyczny klaun w stroju rekina, jadący na rowerku z piły tarczowej przez morze zwłok, trąci w moim odczuciu tandetą.
"Thrashing Damnation Thru Compilation" otwierają dwa utwory krakowskiego Fortress: "I Like to Watch" z pełnometrażowego debiutu "Modern Days Society" i "Justice Denied" z demówki "Toxik Thrash". Oba numery znajdują się wśród ciekawszych propozycji na niniejszej składance: szybkie, brutalne tempa, zakręcone, drżące, a przy tym melodyjne solówki i jeden z najlepszych wokali w polskim thrash metalu. Głos Tomka Przewora, udzielającego się także na basie w Traktor i Terrordome, od razu przywodzi na myśl Marka Oseguedę z Death Angel z okresu płyt "The Ultra-Violence", "Frolic through the Park" i "Act III" wymieszanego z wokalizami Schmiera z Destruction. Fortress to Bay Area thrash pełną gębą.
Pochodzący z Wodzisławia Śląskiego Intoxicated to mój kolejny faworyt na tym wydawnictwie, a zarazem bardzo udany mariaż stylu z Bay Area z niemieckim thrash metalem. Wszystko wykonane według przepisu: wrzuć do gara nieco Slayera, trochę wczesnej Metalliki i Testament, dopraw surowym Destruction i Sodom, a następnie dobrze zamieszaj. Szybkie tempa, sprawnie skonstruowane kompozycje i szorstki wokal, który idealnie wpasowuje się w brzmienie sprawiają, że Intoxicated wpisuje się w czołówkę tego typu grania na Śląsku. Oba kawałki ("Night Assassin" i "The Choice Is Yours") znalazły się na EP-ce zatytułowanej "Demolition".
Warszawski Metaliator to pierwszy spadek formy na "Thrashowym potępieniu". Instrumentalnie niby jest w porządku, ale powodów do zachwytu brak - ot, taki sobie thrash, który nie bardzo zapada w pamięć. Największe zastrzeżenia budzą jednak wokal i teksty. Co prawda stojąca za mikrofonem Mila brzmi, jakby była młodszą siostrą Sylwii z The No-Mads, ale brakuje jej siły przebicia tej drugiej. Do tego słabe teksty w języku polskim, które nijak nie pasują do stylistyki. Plus za odwagę, ale pakowanie polszczyzny do thrash metalu jest jak wkładanie przez małpę kwadratowego klocka w okrągły otwór. Po prostu nie działa. Koniec kropka.
Wraz z rybnickim Soul Collector następuje powrót do wyższych lotów. Wszystko w tej muzyce krzyczy "Exodus, kurwa!". Lokomotywowe riffy i rewelacyjnie zgrana sekcja rytmiczna to jak tykająca bomba zegarowa z zaproszeniem do circle pit. No i ten jadowity wokal. On nie przypomina Steve'a "Zetro" Souzy - to jest Zetro w stu procentach. "Tempo of the Damned" stanowi w tej kwestii doskonały punkt odniesienia. Uwagę zwraca również porządna produkcja - każdy element jest na swoim miejscu. Numery "I Saw" i "Pure Fucking Evil" brzmią, jak wykopane z piwnicy, nigdy niepublikowane wcześniej dokonania Exodusa. Soul Collector to jeden z jaśniejszych punktów tej składanki.
Nieistniejący już zespół Świniopas prezentuje bardziej crossoverowe oblicze thrashu, a zarazem jajcarskie podejście do tematu. Ci, którzy słuchaną przez siebie muzykę traktują ze śmiertelną powagą, mogą równie dobrze przerzucić na odtwarzaczu trzy następne utwory; pozostałym polecam się zapoznać z najweselszą ekipą na tej kompilacji. Pomijając "peany" na cześć państwowej formacji zajmującej się egzekucją przepisów prawnych, teksty Świniopasa traktują o takich rzeczach, jak jazda na deskorolce czy zalety spożywania pizzy. Szkoda tylko, że jakość brzmienia wszystkich trzech kawałków pozostawia wiele do życzenia. Studyjny "Tony Hawk" jest nagrany wręcz fatalnie, z bębnami, którym bliżej jest do tamburynu, niż prawdziwej perkusji i nie dającym się zrozumieć wokalem. Koncertowe "Reprezentuję JP" i "Nuklearna Pizza" prezentują się niewiele lepiej. A szkoda, bo przy odpowiedniej produkcji ten materiał mógł mieć w sobie spory potencjał.
Następne trzy utwory na płycie należą do krakowskiego crossoverowego Terrordome. Dwa pierwsze - "Silence (While the Violence Is On)" i "Chemicals of Death" - znalazły się na pełnowymiarowym "We'll Show You Mosh, Bitch!", ostatni zaś, czyli "Goddamn Asskicking Well", na debiutanckiej EP-ce "Shit Fuck Kill". Pod względem kompozycyjnym wszystkie strzały to konkretne, szybkie i brutalne petardy. Niestety poziom produkcji nie oddaje im sprawiedliwości. Momentami bębny wydają się płaskie, a wokal zbyt słabo nagłośniony. Gdyby zarejestrować je ponownie i dać im moc, jaką odznaczają się kawałki z późniejszego splitu "Bestial Castigation", byłyby prawdziwie zachwycające, zwłaszcza "Goddamn Asskicking Well" ze swoim fantastycznym groovem.
War-Saw, który, jak sama nazwa wskazuje, narodził się w trzeciej stolicy Polski, to powrót do brzmienia rodem z Bay Area - pierwsze skojarzenia, jakie przychodzą na myśl po przesłuchaniu, to Testament i Forbidden, z kolei "mówione" fragmenty w utworze "Nuclear Nightmare" pachną "Countdown to Extinction" Megadeth. Obie kompozycje charakteryzuje ostra jazda do przodu i tubalny, chrapliwy wokal w stylu Chucka Billyego z epoki "Demonic" i "The Gathering". Są to również jedne z najcięższych pozycji na całej składance. Jedyne, do czego można się przyczepić, to nadmierna ilość sampli, przez które momentami wytraca się tempo. Pomijając tę kwestię, mamy tu do czynienia z amerykańskim poziomem thrashu.
Nie ruszając się z Warszawy, "Thrashing Damnation Thru Compilation" kieruje światło w stronę grupy Psychopath, oferującej najbardziej klasyczny thrash w stylu Slayera, Exodus i Dark Angel, jaki tylko można nagrać. Agresywne riffy, ostre, zwięzłe solówki i perkusyjna nawałnica, bez niespodzianek i czasowstrzymywaczy. Z jednej strony stołeczny kwartet gra brutalnie i energicznie, a przy tym robi to niezwykle sprawnie, z drugiej jednak mam wrażenie, że już gdzieś te wszystkie patenty słyszałem. Jest moc, jest kop, ale brakuje tego czegoś, co sprawiłoby, że Psychopath wyróżniałby się na tle mnóstwa innych kapel tego typu.
Poznański Thermit to drugi taki po Metaliatorze moment na płycie, bez którego ta składanka mogłaby się spokojnie obejść. Muzycznie wielkopolskiemu kwintetowi najbliżej chyba do Nuclear Assault, ale na tym lista zalet się kończy. W moim odczuciu zespołowi brak jest przekonania i wiary w to, co gra. W zaprezentowanym materiale nie ma niczego, co sprawiłoby, że chciałbym sięgnąć po pełny album. Najgorszy aspekt stanowi jednak wokal. Oczywiście gust jest kwestią sporną i komuś może się ten typ głosu podobać. Niestety dla mnie jest on absolutnie niestrawny - brzmi jak Kermit z "Ulicy Sezamkowej" na sterydach i prawdę mówiąc po kilkunastu sekundach miałem ochotę po prostu wyłączyć odtwarzacz. Chłopakom życzę powodzenia, ale ja tego nie kupuję.
Wydawnictwo zamyka mój ostatni faworyt z "Thrashowego potępienia", czyli krakowski Traktor. Dziwnie się nazywają? Cóż, w obliczu tego, że srogo kopią dupsko, nie ma to najmniejszego znaczenia, a ostatni projekt Litzy czy włoski Bulldozer pokazują, iż kapela ze środkiem lokomocji w nazwie to pomysł dobry, jak każdy inny. Traktor od razu kojarzy się z Fortress z początku płyty i nie ma w tym nic dziwnego zważywszy na fakt, że dwie trzecie składu to ci sami ludzie. Tomek Przewor po raz kolejny atakuje swoim oseguedowo - schmierowym wokalem, a reszta buja aż miło. Podobnie, jak w przypadku Fortress, jest szybko, ostro i melodyjnie. Oba utwory ("I'll Laugh Last" i "Angel of Booze") trafią na nadchodzący, pełnometrażowy "We Are the Clit Commanders".
"Thrashing Damnation Thru Compilation" to świetny projekt - pozwala liznąć nieco polskiego podziemia i sprawdzić formacje, o których moglibyśmy w ogóle nie usłyszeć. Czy warto się w tę składankę zaopatrzyć? Absolutnie tak. Dostajemy dwadzieścia dwa wkurwione kawałki, wśród których każdy miłośnik thrashu znajdzie coś dla siebie. Przesłuchaj i kochaj albo rzuć.