- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Różni Wykonawcy "Sound City: Real To Reel"
"Sound City Studios" to miejsce legendarne dla amerykańskiego rocka mniej więcej w takim stopniu, w jakim dla Brytyjczyków jest "Abbey Road". Nagrywali tam najwięksi amerykańskiej sceny: Neil Young, Tom Petty, Fleetwood Mac, Rage Against The Machine, Red Hot Chilli Peppers, swój ostatni album zarejestrowała tam Metallica, a przede wszystkim to w "Sound City" powstało epokowe dzieło w historii rocka, czyli "Nevermind" Nirvany. Skoro więc zostało zamknięte w 2011 roku, można było się spodziewać, że prędzej czy później ktoś będzie chciał przypomnieć publiczności o dorobku tej instytucji. Wzięła się za to osoba najwłaściwsza z możliwych, czyli Dave Grohl - były członek Nirvany, człowiek wielu talentów (pierwotnie perkusista, obecnie również gitarzysta i wokalista), facet zaangażowany w wiele projektów i, jeśli można tak powiedzieć o muzyku rockowym, człowiek sukcesu.
Grohl wyreżyserował film dokumentalny o studiu, polscy fani mieli też okazję posłuchać audycji, w której Dave opowiadał o historii "Sound City", nadawanej w radiu "Eska Rock". Na potrzeby filmu powstała płyta z premierowymi nagraniami z udziałem przyjaciół Grohla oraz muzyków związanych ze studiem. I właśnie tę płytę chcę przybliżyć wszystkim tym, którzy nie mieli okazji jej do tej pory posłuchać.
Album aż roi się od gości - wywodzących się z różnych stylów muzycznych (choć w obrębie muzyki rockowej), stąd też naturalne jest, że nie jest to płyta w 100% spójna stylistycznie. Nie mniej jednak, mówiąc kolokwialnie, wszystko trzyma się kupy i o ile nie wszystkie kompozycje są świetne, to z łatwością można wyłowić kilka perełek. Grohl gra oczywiście w każdym kawałku, choć występuje w różnych rolach. To niesie za sobą dość oczywiste konsekwencje, a mianowicie to, iż część utworów w jakimś stopniu przypomina twórczość Foo Fighters, jak np. nagrany z udziałem Roberta Levona Beena i Petera Hayesa z Black Rebel Motorcycle Club "Heaven And All" czy walący po uszach chwytliwym refrenem "Time Slowing Down" z sekcją rytmiczną Rage Against The Machine (Commerford i Wilk) i producentem "Rated R" Queens Of The Stone Age Chrisem Gossem. Te dwie pierwsze na płycie kompozycje pokazują, jak będzie wyglądał cały album. To hołd dla amerykańskiego rocka, a więc ma być momentami zadziornie i ostro, ale nie agresywnie, bo chodzi głównie o to, żeby piosenki były chwytliwe i odpowiednio bujały. Stąd też fajnie wpisuje się w klimat krążka choćby autor takiego hitu, jak "Jesse's Girl" Rick Springfield w "The Man That Never Was", który mógłby znaleźć się na jednej z jego wcześniejszych płyt. Nieźle słucha się również folkującego "A Trick With No Sleeve" (Alain Johannes, Grohl, Josh Homme) czy subtelnego, wyciszonego "If I Were Me" z udziałem wiolonczelistki Jessy Greene, klawiszowca Ramiego Jaffe oraz sesyjnego perkusisty Jima Keltnera (nagrywał m.in. z każdym z Beatlesów ich solowe albumy, był częścią Ringo Starr All - Star Band, ma też za sobą współpracę choćby z Presleyem czy Bobem Dylanem).
Jeśli chodzi o utwory bardziej wyróżniające się, to warto zawiesić ucho (tak wiem, że to nie po polsku) choćby na "You Can't Fix This", smutnym utworze (ale raczej nie jest to ballada) zaśpiewanym przejmująco przez Stevie Nicks, znaną przede wszystkim z działalności w Fleetwood Mac. Fajny, knajpiany klimat ma ten numer. Kompletnie szalony jest nagrany na punkową modłę "Your Wife Is Calling", gdzie swoje siły połączyli Lee Ving z punkowej grupy Fear oraz Grohl, Pat Smear i Taylor Hawkins z Foo Fighters. Niespodziewane zmiany tempa, niesamowita harmonijka w tle i ten wokal! W tym kawałku naprawdę jest moc. Transowa, wkręcająca "Mantra" z udziałem Trenta Reznora z Nine Inch Nails rozkręca się powoli, napięcie rośnie wzorem sprawdzonych pomysłów, jak choćby w "Stairway To Heaven" Led Zeppelin - zaczyna się cicho, z czasem jest coraz głośniej, a kończy się gitarowym jazgotem.
Na "Sound City..." wyróżniają się zwłaszcza trzy kawałki. Są to "From Can To Can't", "Cut Me Some Slack" oraz "Centipede". Pierwszy z nich to rockowa ballada z gatunku tych, które najpierw wyciskają łzy z oczu, by później dać słuchaczowi solidnego kopniaka. Świetnie, przejmująco śpiewa tu Corey Taylor (Slipknot, Stonesour) i czasami zastanawiam się, czy ten facet ma jakieś ograniczenia? Tu w wersji lirycznej wypadł doskonale. "Centipede" to z kolei typowy utwór ze stajni Josha Homme'a. Powoli się rozkręca, ma pustynny klimat, podobnie jak "Mantra" jest transowy i dopiero pod koniec przyspiesza. Muszę przyznać, że lubię takie klimaty. No i wreszcie utwór najważniejszy, czyli "Cut Me Some Slack". Najważniejszy, bo chwilę można posłuchać tu "reaktywowanej" Nirvany. Dave Grohl, Pat Smear, Krist Noveselic, a uzupełnia ich nie byle kto, bo sam Sir Paul McCartney. Eks Beatles świetnie sprawdza się w tym dość agresywnym numerze, śpiewa zadziornie, z nerwem. Zdecydowanie utwór nr 1 na krążku.
Jak wiadomo tego typu inicjatywy często kończą się przerostem formy nad treścią. W tym wypadku tak nie jest. Ten album to wspaniały hołd dla amerykańskiego rocka i pozycja obowiązkowa dla fanów takich artystów, jak Grohl czy Josh Homme. Inni powinni docenić ogólnie wysoki poziom piosenek, mało tu mielizn, właściwie nie ma zapychaczy, a znajdziemy kilka ewidentnych perełek.
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Black Sabbath "13"
- autor: Dominik Zawadzki
Deep Purple "Now What?!"
- autor: Dominik Zawadzki