- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Różni Wykonawcy "Leonardo - The Absolute Man"
Trent Gardner wpadł na wspaniały pomysł, aby muzyką opisać życie Leonarda da Vinci. Swój jakże ambitny plan zrealizował z pomocą kilkunastu muzyków i chóru. Tytułową rolę powierzył Jamesowi LaBrie, doskonale znanemu z Dream Theater i choćby z Mullmuzzler. I co by tu nie mówić, wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Bo to właśnie LaBrie nadał tej płycie nowego wymiaru. Łatwość z jaką operuje on swoim głosem może budzić tylko podziw. Zresztą wokale zostały potraktowane na tym albumie priorytetowo. Wystarczy wspomnieć, że ich partie podzielone są pomiędzy kilkoro muzyków. Album sprawia wrażenie bardzo przemyślanego konceptu, trochę takiej rock opery w starym stylu, ale z nowoczesnymi aranżacjami i rozmachem godnym pozazdroszczenia. Nie rażą tu progresywne patenty, pinkfloydowskie elementy czy postqueenowe chórki ("Mona Lisa"). Całość wypada perfekcyjnie, bardzo melodyjnie, ale i bogato, a przede wszystkim pomysłowo. Doskonale zmienia się nastrój, nawet w obrębie jednej kompozycji, czego najlepszym przykładem niech będzie "Reins Of Tuscan". Jest jednak na "Leonardo" utwór-diament. "This Time, This Way" to kompozycja fantastyczna, która jest ozdobą tej płyty, tym, czym było "Stairway To Heaven" dla Led Zeppelin i "Perfect Stangers" dla Deep Purple. Lisa Bouchelle i James LaBrie nadali temu utworowi witalności, żaru i po prostu piękna. Ich wokalny duet w "This Time..." to dla mnie punkt kulminacyjny albumu "Leonardo - The Absolute Man".
Muzyka na całej płycie jest tłem do rozgrywającej się historii życia ikony renesansu. Raz kipi mocą progresywnego metalu, innym razem łagodnie opiewa piękno Półwyspu Apenińskiego. Dla wszystkich ceniących ambitny rock ta płyta to muzyczne wyzwanie, gdzie perfekcjonizm treści łączy się z doskonałością formy. Płyta roku?