- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Różni Wykonawcy "Core Sampler"
Fala metalcore'a przybiera na sile i myślę, że jeszcze nieco czasu upłynie, zanim zacznie opadać. Zespoły i wspomagające je wytwórnie chwytają się różnych sposobów, by przyciągnąć słuchaczy. Jednym z nich jest opisywany album. Zjednoczone siły Roadrunner Records, Trustkill Records oraz Ferret Music umożliwiły umieszczenie na jednym albumie numerów 18 zespołów, grających w ich barwach. A samą płytę dostawał za darmo każdy, kto w określony czasie kupił regularny CD którejkolwiek z zamieszczonych na "Core Sampler" kapel. Moim zdaniem sposób na pozyskiwanie słuchaczy dobry, oryginalny i bardzo fair (tzn. nie jest to znów wyciąganie kasy od słuchacza-ciułacza, tylko swoista promocja dwa-w-cenie-jednego).
Jeśli chodzi o samą zawartość muzyczną, to płyta bez wątpienia ma zarówno plusy, jak i minusy. Do tych pierwszych na pewno trzeba zaliczyć fakt, iż album jest swoistym who-is-who metalcore'owego światka. Można więc sobie wyrobić wstępną opinię na temat danej kapeli i rzucić się w poszukiwaniu płyty jednych, a innych wyrzucić z głowy. Te 65 minut muzyki pokazuje także jak pojemnie traktowane jest pojęcie metal-hardcore. Bo obok siebie - i to następny plus - znajdują się nagrania tak różne jak uciekający w stronę death metalu "Like Light To Flies" Trivium (nota bene członkowie tej kapeli bardzo zdecydowanie odżegnują się od wrzucania ich do metalcore'owego worka), prosty i melodyjny "Tough Girl" Open Hand, mocarne "Forever" Throwdown, bardzo motoryczne "I Been Gone A Long Time" Every Time I Die czy też utrzymany w duchu Rage Against The Machine numer Most Precious Blood. Na nudę naprawdę narzekać tu nie można. Wszystko to sprawia, że płyta znakomicie wręcz nadaje się do zapuszczenia podczas imprezy/spotkania ze znajomymi.
Natomiast ujemne strony albumu są poniekąd odbiciem wyżej wymienionych plusów w krzywym zwierciadle. I tak na wspomnianym wyrabianiu sobie opinii, można się nieźle przejechać, gdyż nie ma żadnej gwarancji, że na album trafił kawałek najlepszy czy najbardziej reprezentatywny dla stylu danej grupy, ale numer najbardziej nośny/chwytliwy/najłatwiejszy w odbiorze. Zróżnicowanie klimatów jest fajne, ale z drugiej strony powoduje, że "Core Sampler" siłą rzeczy po prostu nie może być spójny, a wręcz trochę się "rozjeżdża". A czas trwania sprawia dodatkowo, że nie jest łatwo "łyknąć" ją za jednym zamachem - zwykle przecież albumy metal-hardcore'owe trwają od 40 do 50 minut.
Co do oceny płyty w całości, to nie widzę sposobu, żeby przyznać ocenę w rockmetalowej skali.. Zamiast tego powiem po prostu, że z "Core Sampler" obcowało mi się przyjemnie oraz wskażę te numery, które zwróciły moją uwagę i które w efekcie dodałem do mojej "wish-listy" albo wręcz przeciwnie. Odejmuje oczywiście kapele, których płyty miałem już wcześniej - Caliban (świetny!), Trivium (mniej oryginalny od Caliban, ale podoba mi się bardziej) oraz Twelve Tribes (bardzo przeciętny; ich płytę niedawno recenzowałem).A więc co do wish-listy to:
1. Ostatni będą pierwszymi. Mój numer jeden to kończący płytę "Deadly Sinners" w wykonaniu 3 Inches Of Blood. Morderczy, metaliczno-histeryczny, wpadający w heavymetalową manierę wokal (ukłony w stronę Roba Halforda), zabójcza dynamika, świetne riffy gitar. Rewelacja.
2. Poison The Well i ich "Botchla" - niesamowity, stonowany i klimatyczny wstęp, po którym mamy wolne i przetaczające się niczym walec, miażdżące dźwięki.
3. Open Hand - "Tough Girl". W życiu bym tego nie nazwał jakimkolwiek-core'm, bo jak na mój gust, to kapela wpisuje się w nurt tzw. "rockowej rewolucji" a la White Stripes, ale skoro znalazło się na płycie, to nie mogłem tego nie wskazać, bo to bardzo ciekawy numer.
Jeśli natomiast chodzi o kawałki, które podeszły mi najmniej, to będzie to "The Rising End" w wykonaniu ZAO, Most Precious Blood i ich "The Great Red Shift" (poza "Killing In The Name" nigdy jakoś nie przepadałem za RATM) oraz mało zajmujący numer nagrany przez Scarlet.
Ale w sumie - jak już napisałem - wrażenia z odsłuchu płyty mam pozytywne i teraz nie pozostaje mi nic innego jak wyruszyć na poszukiwania płyt 3 Inches Of Blood, Poison The Well i Open Hand... A w dalszej kolejności może jeszcze czegoś...