- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Rotting Christ "Aealo"
Rotting Christ jest zespołem niezwykłym. Raz, że bardzo ciężko na muzycznej mapie Europy dostrzec odnoszące sukcesy grupy metalowe pochodzące z tak "egzotycznych" krajów, jakim jest np. Grecja, dwa - Rotting Christ udowodnił, że potrafi zagrać wszystko, nie trzyma się żadnych definicji, a muzyczną wyobraźnią wykracza chyba aktualnie najdalej ze wszystkich tworów przewijających się przez metalową scenę.
Patrząc wstecz - o ile o płycie "Sanctus Diavolos" można powiedzieć, że jest bardzo dobra, następna "Theogonia" trzyma jeszcze wyższy poziom i daleko wychodzi poza jakiekolwiek sztywne ramy, o tyle najnowsza, "Aealo", najzwyklej w świecie nie pozostawia już żadnych złudzeń i pytań, co do zjawiskowości Rottingów.
"Aealo" jest fascynującą i wciągającą muzyczną opowieścią. Słychać tu echa black metalu, gothic metalu, folk metalu (to za sprawą przewijających się chórów i tradycyjnych motywów greckiej muzyki ludowej), a wszystko podsycane jest dużą ilością melodyjnego i (o zgrozo!) z łatwością wpadającego w ucho klasycznego heavy metalu (tak, takiego spod znaku Iron Maiden czy Helloween, gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości). Żeby było jeszcze ciekawiej, całość sprawia wrażenie jednolitej, zamkniętej opowieści - koncept albumu, co dodatkowo dodaje pierwiastek progresywności, który wisi nad "Aealo".
Wszystko to sprawia, że płytę w ogóle ciężko wyciągnąć już nie tyle z samego odtwarzacza, co po prostu z głowy. Sam kilkukrotnie przyłapałem się już na nuceniu pod nosem "Demonon Vrosis" albo "Noctis Era". W ogóle przez całe te 50 minut ciężko znaleźć choćby jeden fragment, który wydawałby się nudny albo zbędny.
Utwór tytułowy i kolejny "Eon Aenaos" bez jakiegoś specjalnego podejścia i zbędnego oswajania z tematem od razu wprowadzają nas w klimat całego albumu. Czyli jest w tle chór, jest potężna i napierająca cały czas do przodu ściana dźwięku, skrzeczący wokal Sakisa, tu i ówdzie pojawiają się proste, gitarowe motywy, melodyjne sola. Nr 3 i 4, "Demonon Vrosis" i "Noctis Era", to zupełnie nieprawdopodobna historia. Przypomnijcie sobie tylko takie pozycje, jak "News of the World" Queen, gdzie obok siebie są "We Will Rock You" i "We Are The Champions" albo "Seventh Son..." Maidenów z "Can I Play with Madness" i "The Evil That Man Do". To ten sam przypadek - obok siebie na jednym albumie znalazły się dwa tak doskonałe numery, że można się przekręcić od częstości i głośności ich słuchania, przy proporcjonalnej niemożności oderwania się od nich. Zresztą całe "Aealo" ma w sobie coś takiego, że nie sposób przestać go słuchać.
Od "Dub-Sag-Ta-Ke", czyli od drugiej połowy płyty rozpoczyna się to, co jeden z moich znajomych nazwał niepublikowaną ścieżką dźwiękową do "300". Coś w tym musi być, nawet jeśli już nie chodzi o to, że tę muzykę można by doskonale wykorzystać jako soundtrack do tego typu obrazu, ale o jej militarny nastrój i klimat greckiej starożytności. Wystarczy zwrócić uwagę chociażby na to, co Themis Tolis wyprawia tutaj za swoim zestawem. Z takim bębniarzem można robić metalową wojnę. Tak już jest do końca, czy to "Fire, Death and Fear" czy "Santa Muerte" - topór wojenny wisi, aby w najmniej spodziewanym momencie uderzyć w postaci melodyjnego przejścia lub gitarowego chóru. Na koniec dostajemy niespodziankę w postaci coveru Diamandy Galas, zresztą coveru z jej udziałem. Świetne podsumowanie świetnego albumu.
Ciężko będzie Grekom przeskoczyć poprzeczkę zawieszoną przez "Aealo". Czyżby tam, gdzie kończy się Moonspell albo Samael, zaczynał się Rotting Christ? Możliwe. W każdym razie gatunkowej czołówce wyrósł bardzo groźny konkurent.
Przeczytaj: recenzja autorstwa Łukasza Sputowskiego.
Widać Monotheist to trudny temat. Albo jest tak, że wielu docenia znaczenie albumu, ale nie czują na tyle dobrze, by go opisać.
Ostatnia SF natomiast w ogóle mi nie siadł
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Anathema "We're Here Because We're Here"
- autor: Paweł Kuncewicz
Neuronia "Follow The White Mouse"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas
Dimmu Borgir "Abrahadabra"
- autor: Megakruk
Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk
Frontside "Zniszczyć wszystko"
- autor: Megakruk