- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Roine Stolt "Wall Street Voodoo"
Roine Stolt to z pewnością jedna z najciekawszych postaci w progrockowym światku. Lider popularnego The Flower Kings, podpora nie mniej słynnego zespołu Kaipa, do tego chętnie udzielający się w różnego rodzaju projektach (z Transatlantic na czele) oraz tworzący muzykę pod swoim nazwiskiem. "Wall Street Voodoo" to kolejny solowy album tego artysty i myślę, że okaże się on sporym zaskoczeniem dla jego fanów. Kojarzony ze sceną progresywną Stolt dał bowiem na tym albumie upust swojej fascynacji bluesem. A że Roine nie należy do twórców specjalnie "lakonicznych", to efektem są dwa krążki wypełnione 115 minutami muzyki.
I jest to muzyka ze wszechmiar ciekawa. Stoltowi udało się bowiem połączyć znany choćby z płyt The Flower Kings miks progrockowo-artrockowy z bluesowym luzactwem. Efekt to płynące z ogromną lekkością nutki, przesiąknięte atmosferą nieskrępowanego jammowania. Słuchać to bardzo wyraźnie szczególnie w długich utworach, w których obszerne fragmenty sprawiają wrażenie nieśpiesznie snującej się improwizacji. Spokojny rytm perkusji i stonowane pulsowanie basu, a na tym tle gitarowe wygibasy - zbudowane w ten sposób partie "The Observer" czy "People That Have The Power To Shape The Future" to prawdziwe instrumentalne mistrzostwo. Poza tymi długimi, utrzymanymi w wolnym tempie numerami, mamy tu także i żywsze brzmienie. Prostsze i rytmiczne "Head Above Water", "Remember" oraz "Everybody Is Trying To Sell You Something", dynamiczne "Hotrod" czy spokojne "Everyone Wants To Rule The World" to znakomite uzupełnienie dłuższych, zamotanych i zakręconych nagrań.
Płyta ma pozytywną energię i słucha się jej znakomicie. Niestety, mamy tu również jeden poważny problem, a mianowicie małą ilość chwytliwych, wyrazistych melodii. Dodałoby to albumowi życia i sprawiło, że całość lepiej "zahaczałaby" się w głowie. A tak to w momencie, gdy wyłączamy płytę, to mało co po niej zostaje. "Sex Kills" oraz w mniejszym stopniu "Everybody Is Trying To Sell You Something" to tylko wyjątki potwierdzające regułę.
W sumie jednak ocena "Wall Street Voodoo" jest zdecydowanie pozytywna, a z próby zmierzenia się z bluesowymi klimatami Roine wyszedł jak najbardziej "z tarczą". Płyta świetnie nadaje się do słuchania w słoneczne, ale jeszcze nie upalne, wiosenne popołudnia, a że pozostawia pewne uczucie niedosytu, to już inna kwestia. W każdym razie rzecz warta polecenia.